poniedziałek, 6 stycznia 2014

Rozdział 23. It Was A Bad Day.

Gdy się obudziłam, zobaczyłam jak wszyscy siedzą przy stole i o czymś rozmawiają. Nie zauważyli, że już nie śpię. Chciałam podnieść się z łóżka gdy nagle usłyszałam:
-Wiem, że to dla niej złe... No ale zrozumcie, nie zrobię tego. Ja ją kocham... -Justin? O czym ty mówisz? 
-Wiemy, ale nie widzisz co się dzieje? Wszyscy ją atakują. Fani są zazdrośni. -powiedział Scoot.
-No to co z tego? Damy jakoś radę...
-Co? Może mam ci jakąś ochronę zatrudnić? Hę?
-To nie jest zły pomysł... No ale posłuchaj, dlaczego mam jej to robić skoro możemy jakoś to przetrwać? Nie słyszałeś? "Miłość przezwycięży wszystko". -Miłość przezwycięży wszystko... powtórzyłam w myślach.
-Co z takiej miłości jak miliony ludzi nienawidzą tej dziewczyny?
-A co mnie obchodzą te miliony? Wiesz co? Jeśli każesz mi z nią zerwac -CO?! ZERWAĆ ZE MNĄ?! - To wiedz, że prędzej zrezygnuję ze śpiewania niż z niej.- wstał od stołu i podszedł do mnie. Udałam, że się przebudzam.
-Witaj słońce. powiedział na co się uśmiechnęłam.
-No hej.. -powiedziałam.
-Jak się czujesz? Boli cię coś?
-Justin... To tylko uderzenie w policzek... Wszystko okej. -uśmiechnęłam się.
-Dzisiaj mają przyjechać nasze mamy a razem z nimi Jazzy i Jaxon.
-Ojej! Naprawdę? Czemu mi nic nie powiedziałeś?
-Niespodzianka. -pocałował mnie w czoło.
-Justin? -zawołał go Scooter. -Chodź na chwilę. -chłopak westchnął i ruszył w kierunku Scoota.
Intensywnie o czymś rozmawiali. Co chwilę, któreś z nich spoglądało na mnie z minął jakby miał być koniec świata. Ciekawa byłam o co chodzi. Po chwili doszedł jeszcze Ryan i robił to samo co oni. To było naprawdę wkurzające. Postanowiłam, że wstanę i się ubiorę. Podeszłam do szafy i zaczęłam brać jakieś ciuchy. Nagle ktoś przytulił mnie od tyłu. Uśmiechnęłam się lekko ale nie przerywałam czynności. coś mnie pokorciło bym spojrzała w lusterko. To co zobaczyłam zabiło mnie od środka. To nie był Justin. To był John. Krzyknęłam przerażona i zaczęłam się szarpać. Wołałam Justina, który po chwili przybiegł. Gdy zobaczył Johna, trzymającego mnie, wpadł w furię.
-Puść ją kurwa, albo rozjebię cię na kawałki. -powiedział przez zęby. Zacisną ręce w pięści. Był strasznie poddenerwowany. Szczerze? Nigdy aż tak.
-Ooo.... I przyszedł główny bohater tego przestawienia.
-Weź mnie nie wkurwiaj. Puść ją.
-Dlaczego? -tak... to pytanie zdziwiło wszystkich. Debil. 
-Boże, serio? Możesz nie zadawać takich durnych pytań tylko ją puścić?
-Daj mi choć jeden powód.
-To jest MOJA dziewczyna. Ona NIE JEST twoją własnością. I przede wszystkim... Nie widzisz, że ona ciebie NIE CHCE?
-Ohh.... Zmieni zdanie gdy poczuje jak dobry jestem w łóżku. -wyszczerzył zęby. Gdy to usłyszałam, skręciło mnie z obrzydzenia... i strachu. Justin nie wytrzymał. Rzucił się na Johna, który popchnął mnie na podłogę. Zaczęli się bić. Pobiegłam szybko do sąsiedniego pokoju. Siedział tam Scooter i Ryan,
-Kurwa! Wy naprawdę nie słyszycie co się tam dzieje?! -krzyknęłam. Spojrzeli na mnie zdziwieni. -Ja pierdole! Dzwońcie na policję! Pomóżcie mu! Cokolwiek! -gdy to usłyszeli, wstali i podążyli za mną. Wbiegłam do pokoju gdzie byli Justin i John.. Bili się. Mój chłopak był cały we krwi. To był okropny widok. Zaczęłam krzyczeć by przestali. Scooter rzucił się na Johna a Ryan na Justina. Obaj się wyrywali ale na szczęście po chwili się uspokoili.
-Co tu się kurwa dzieje?! -krzyknął Scoot. Położył mężczyznę na podłodze, usiadł na nim i związał ręce. W tym czasie ja zadzwoniłam na policję.
Przyjechali naprawdę szybko. Opisaliśmy całą sytuację, zadali jeszcze pare pytań i zabrali go. Nam kazali potem przyjechać by zdać dokładne zeznania.
Kiedy wyszli, poczułam ulgę... ale i strach. Spojrzałam na Justina. Z jego nosa leciała krew, miał rozcięty łuk brwiowy i wargę. Jego dłonie były całe czerwone a bluzka lekko poszarpana, z dziurami. Ten widok był przerażający. Spojrzałam chłopakowi w oczy. Patrzył się na mnie z zaciekawieniem i troską. Po chwili do oczu zaczęły napływać łzy, więc pobiegłam do łazienki. Zamknęłam się w łazience. Oparłam się rękoma o umywalkę i patrzyłam na swoje odbicie w lustrze.
 Dlaczego to wszystko musi się dziać akurat nam? Dlaczego nie możemy być w normalnym związku? Dlaczego Justin nie może normalnie spełniać marzeń? Jak w naszym życiu pojawił się John? Dlaczego wybrał akurat mnie? Czy gdym nie spotkała Justina, to czy on nie musiałby tego przeżywać? Ale zaraz... On znał Johna przede mną. Przecież sam mnie przed nim ostrzegał... Ale skąd on go znał? No tak... Mówił, że zabajerował Pattie i potem coś się stało i nagle są wrogami. Zaraz, zaraz... Ale co się stało? Co było przed tym? Była jakaś kłótnia i stali się wrogami? A może John jest w jakimś gangu i chciał go w to wciągnąć? Hm... Niee.... To niemożliwe. Chociaż.. Niee... Na pewno nie. Byłam w tak wielkim skupieniu, że nie poczułam, że osuwam się na ziemie. Teraz siedziałam klęcząco na podłodze z opartą głową o szafkę. Nagle usłyszałam delikatne pukanie do drzwi. Zignorowałam to. Nie chciałam teraz z nikim rozmawiać. Dotknęłam swojego policzka. Poczułam, że jest mokry. Płaczę? Emocje same ze mnie wypływały. Nawet nie wyczułam kiedy zaczęłam płakać tak, że nie mogłam wziąć oddechu. To wszystko mnie przerastało. Zamknęłam oczy, położyłam się na chodniczku i tak cicho łkałam. W pewnym momencie poczułam jak ktoś kładzie się za mną i obejmuje. Bez słowa. Złapał mnie za dłoń i tak leżał. Justin? Spojrzałam na obejmującą mnie dłoń. Tak, to on... Ale jak tu wszedł? Spojrzałam na drzwi. Były zamknięte lecz na szafce leżał śrubokręt, którym najpewniej Justin sobie otworzył. Jeszcze raz zerknęłam na jego dłoń. Na kciuku miał trochę zaschniętej krwi. Zaczęłam jeszcze bardziej płakać.Chłopak zaczął głaskać mnie po głowie. Trochę się uspokoiłam.
-Przepraszam. -usłyszałam jak cicho szepnął mi do ucha. Otarłam łzy i odwróciłam się w jego stronę. Patrzył na mnie z ogromnym bólem. Nienawidziłam gdy tak na mnie patrzył. Dlaczego? Bo to mnie rozrywało od środka. Widzieć jak on jest smutny... jeszcze przeze mnie jest okropne. Dotknęłam dłonią jego policzka i delikatnie pocałowałam w usta. Nic nie mówiliśmy. Wtuliłam się w niego. Leżeliśmy tak bardzo długo lecz nam przerwano. Do łazienki wbiegli Jazzy i Jaxon. Jezu... Zapomnieliśmy. Mieli dziś przyjechać.... Skoczyli na nas i zaczęli szarpać, całować, przytulać i wszystko po kolei. Zaśmiałam się. Wstaliśmy z podłogi. Wzięłam na ręce Jaxona a mój chłopak Jazzy i wyszliśmy z łazienki. W pokoju siedziały Pattie i mama. Natychmiast postawiłam chłopca na podłodze i podbiegłam do mamy. Mocno ją przytuliłam.
-Cześć słońce. -powiedziała swoim delikatnym głosem. Spojrzałam na nią a potem na Pattie. Patrzyła na Justina ze zdziwieniem i wyraźnym bólem. Gdy on to zobaczył, uśmiechnął się, podszedł do niej i przytulił. Następnie wszyscy usiedli przy stoliku. Brat Justina od razu wgramolił mi się na kolana. Jazzy poczuła się zazdrosna i usiadła między mną a Justinem, kładąc nasze ręce na jej małych kolankach. Zerknęłam na nią, potem na mojego chłopaka. Uśmiechał się szeroko mimo, że sprawiało mu to ból (przez rozciętą wargę). W pewnym momencie, jak to nasza kochana Pattie, nie wytrzymała i musiała zapytać Justina co się stało.
-Biebs... A co ty robiłeś, że jesteś taki pokaleczony? -zapytała.
-Umm... To nic takiego mamo. -odparł.
-No ale jak to się stało? Synu, powiedz mi.
-No bo... -zaczął ale mu przerwałam.
-Spadł ze schodów. -dokończyłam za niego. -Widziałyście może jakie one są tutaj strome? Sama ledwo nie spadłam. -uśmiechnęłam się lekko.
-Dokładnie. Akurat tak upadłem, że walnąłem głową o kant ściany i tak wyszło...
-No dobrze -wtrąciła się moja mama. -A dlaczego leżeliście w ŁAZIENCE na podłodze? -tak, podkreśliła słowo 'łazience' ze znacznym sarkazmem. Spojrzałam na nią. Była chyba na mnie zła. O co jej chodzi? pomyślałam.
-Alex... -zaczęła naciskać. Poczułam jak nerwy znów mi puszczają. Miałam przed oczami całą tamtą sytuację: John. ja, Justin. John prowokuje Justina. Ja upadam na podłogę. Justin rzuca się na Johna. Idą pierwsze uderzenia. Justin zaczyna krwawić. John ma rozwalony tył głowy. Biegnę po Scootera i Rayana. Rozdzielają ich. Dzwonię na policję. Przyjeżdżają. Robią wywiad. Każą wieczorem przyjechać na komendę. Biegnę do łazienki. Płaczę. Dziwne myśli. Osuwam się na podłogę. Justin mnie przytula. Pocałunek. Jazzy i Jaxon. Mama. Pattie. Rozmowa. Znów wszystko wróciło. Powrócił tamten ból. Nie wytrzymałam. Wstałam od stołu i poszłam w stronę drugiego pokoju. Usiadłam na krześle i zaczęłam płakać. Po chwili ktoś wszedł do mojego pokoju. Kiedy spojrzałam w tamtym kierunku, zobaczyłam Jaxona ze smutną miną. Podszedł do mnie bez słowa, wgramolił na kolana i przytulił. Wtuliłam się w niego i cichło łkałam...
-Nie płacz.. -usłyszałam. Widziałam jak dla Jaxona poleciała łza.
-Hej... To nic takiego. -uśmiechnęłam się lekko i wytarłam mu policzek.
-Kocham cię, wiesz? -gdy to usłyszałam poczułam w sercu ciepło.
-Wiem Jax, ja ciebie też. -pocałowałam go w czoło i mocno przytuliłam.

*3 godziny później*

Justin wszedł do pokoju gdzie byłam z jego młodszym bratem.Podszedł do mnie, usiadł obok na podłodze i zaczął głaskać moje kolano.
-Już czas kochanie. -powiedział. Na co? zdziwiłam się. Och tak.... Zeznania. 
-Daj mi 10 min, ok? Przebiorę się i ogarnę twarz. -chłopak skinął głową i zabrał z moich kolan śpiącego brata. Wstałam z fotela i ruszyłam w stronę szafy. Kątem oka zauważyłam, że naszych mam już nie ma. Tylko rodzeństwo Justina. Zignorowałam to na chwilę i zaczęłam się ubierać. Następnie poszłam do łazienki, przemyłam twarz i zrobiłam delikatny makijaż. Gdy wyszłam, zobaczyłam, że Justin ubiera dzieciaki.
-Oni idą z nami? -zapytałam.
-Tak. -odpowiedział mój chłopak.
-Ale przecież... -nie zdążyłam odpowiedzieć bo on wstał, podszedł do mnie i uciszył.
-Jadą z nami. Przecież ich nie zostawię..
-A co one będą robić na policji?
-Powiedziałem im, że jadą zwiedzić komendę. Tam ugadamy się z jakimś policjantem i już. Wyluzuj. -Justin był wyjątkowo spokojny. Szczerze mówiąc... jakiś taki... inny?
Założyłam buty, wzięłam skórzaną kurtkę i złapałam dzieciaki za ręce. Justin trzymał ich kurtki i zamykał pokój hotelowy (który teraz jest naszym domem).
Wyszliśmy z hotelu, wsiedliśmy do samochodu i ruszyliśmy na komendę. Dzieciaki były tak podekscytowane, że cały czas pytały się co i jak.

*Na komendzie policji*

Wchodząc do budynku, zauważyłam Scootera i Rayana siedzących przy wejściu. Skinęli głową do mojego chłopaka i zabrali Jazzy i Jaxona. Czyli wszystko załatwione... Po chwili podeszło do nas dwóch policjantów, którzy zaprowadzili nas do małego pomieszczenia. O dziwno ja i Justin nie zostaliśmy rozdzieleni.
-Może kawy? Herbaty? -zapytał policjant o imieniu Martin.
-Poproszę herbaty jeśli można. -powiedziałam. Mężczyzna przytakną i zrobił mi gorący napój.
-A pan? -spojrzał na Justina.
-Nie dziękuję. -odparł mój chłopak.
-A więc tak... -zaczął drugi mężczyzna, Henry. -Pani to Alex Stage, zamieszkała w...
-Stratford. -dokończyłam.
-Rozumiem. Urodzona...?
-24 maja 1994.
-Rozumiem. Masz rodzeństwo?
-Aktualnie mama jest w ciąży..
-Z kim? To znaczy... -zmieszał się. -Czy to z twoim prześladowcą jest  ciąży?
-Tak.. -ledwo co wypowiedziałam to słowo. Wciąż w to nie wierzyłam.
-Ma pani ojca?
-Zginął w wypadku. -w tym momencie Martin postawił koło mnie herbatę. -Dziękuję.
-Dziękuję tyle mi wystarczy. Teraz pan.. -spojrzał na mojego chłopaka. -Justin Bieber, zamieszkały w Stratford.
-Zgadza się. -odpowiedział.
-Urodzony...?
-01 marca 1994.
-Posiadasz rodzeństwo?
-Tak. Siostrę i brata.
-Ich imiona?
-Jazzy i Jaxon.
-Ma pan ojca?
-Tak. Nie rozumiem tylko po co to pytanie.
-Ponieważ obie wasze matki spotykały się z panem Johnem, zgadza się?
-No tak. Ale to chyba normalne, prawda? Moi rodzice się rozwiedli.
-Dobrze dziękuję. Teraz powiedzcie mi coś o panie Johnie Beatelsonie.
-Odkąd przeprowadziłam się tutaj z mamą, on cały czas się do mnie dobierał.. -przerwałam na chwilę. -Mieszkałyśmy u niego w domu. Powiedział, że jestt jakimś architektem czy coś.. Na początku wydawało się, że to spoko facet... No ale potem zaczęły się różne liściki, esemesy... To mnie naprawdę przerażało. On znał każdy mój ruch. -Martin wszystko zapisywał. -Potem poznałam Justina. Powiedział, że John to niebezpieczny facet. Od tamtej pory ciągle z nim byłam. Spotkałam jego paczkę itp.
-Dobrze. -przytakną Henry.
-No a potem to ja z nią całymi dniami przesiadywałem. -zaczął mój chłopak. -Bałem się, że coś jej się stanie. Następnie zacząłem iść w kierunku muzycznym, gdzie znów znalazł się John. Śledził nasz każdy krok. Potem policja wzięła go do aresztu gdzie miał spędzić pół roku. Wypuścili go o wiele, wiele wcześniej, na co my nawet nie zdążyliśmy zareagować a mieliśmy się zgłosić na komendę. Potem atakował Alex w łazience czy też w pokoju hotelowym. On był wszędzie.
-Rozumiem. To nam chyba wystarczy. Dziękujemy za rozmowę. -Tak szybko? pomyślałam. Wstaliśmy od stołu, wzięłam ostatni łyk herbaty i wyszliśmy z pomieszczenia. Wtuliłam się w Justina i poszliśmy po dzieciaki.
-Alex! Justin! Wiecie jak tu jest fajnie?! Tutaj mają swoje psy! Wiecie?! -zaczął krzyczeć Jaxon.
-I nawet pracują tutaj panie! Justin! Justin! Ja też chce być polonicjentką! -powiedziała Jazzy.,
-Księżniczko, policjantką. -uśmiechnął się i wziął małą na ręce, ja natomiast wzięłam Jaxona.
-To co teraz robimy? -zapytałam.
-A teraz mała niespodzianka. Scooter zabierze dzieciaki a my pojedziemy w pewne miejsce.
-Oo... A to jakie?
-Zobaczysz. -pomógł wsiąść rodzeństwu do samochodu.-Mam nadzieję, że zapodasz im ciekawe zajęcie, co?  -zaśmiał się.
-Będziesz musiał mi się jakoś odpłacić, bro. -powiedział Scoot.
-Dwa browary i nic więcej.
-Trzy i umowa stoi.
-No niech będzie. Moja strata. -wszyscy się zaśmiali.
-Jaka strata? Może ci dam jednego... łyka. Hahaha!
-Och jaki ty kochany jesteś!
-No oczywiście, że tak. -zaśmiał się. -Dobra my już spadamy. Wy też się ruszajcie. Jest coraz ciemniej a niespodzianka jest serio mega.
-Ej no to ty nawet o niej wiesz?! Powiedzcie mi.... -powiedziałam smutnym głosem na co Scoot mnie zignorował i po prostu odjechał. Chamsko. 
-Kochanie, już niedługo tak? Wsiadaj do auta. -pocałował mnie w czoło.
-Echh,.... -westchnęłam i zrobiłam to o co mnie prosił... a wręcz kazał.


______________________________________________________
A WIĘC MAMY KOLEJNY ROZDZIAŁ!
WIEM, ŻE DŁUUUUGO CZEKALIŚCIE ALE PO PROSTU NIE MIAŁAM CZASU ;C
BARDZO WAS PRZEPRASZAM!

POSTANOWIŁAM NADROBIĆ MOJĄ NIEOBECNOŚĆ I DODAŁAM MEGA DŁUGI ROZDZIAŁ (tak myślę).
SĄDZĘ, ŻE SIĘ WAM SPODOBA.
JEŚLI NIE-NAPISZCIE MI TO!
NA PEWNO COŚ ZMIENIMY ;)

JESZCZE RAZ PRZEPRASZAM ZA MOJĄ NIEOBECNOŚĆ!

ZAUWAŻYŁAM, ŻE W OBIECANYM DNIU DODANIA ROZDZIAŁU BYŁO NAPRAWDĘ WIELE OSÓB, KTÓRE WYCZEKIWAŁY GO A JA SIĘ NIE SPISAŁAM ;C

ALE DZIĘKUJĘ ZA TO, ŻE JESTEŚCIE!

KOCHAM WAS I JESZCZE RAZ DZIĘKUJĘ!

OBIECUJĘ, ŻE TERAZ ROZDZIAŁ DOSTANIECIE ZA DWA TYGODNIE BO ZACZNĘ WTEDY FERIEEE!
YEAAH!
NA PEWNO BĘDZIE W CZASIE TEGO WOLNEGO SPORO ROZDZIAŁÓW!

DZIĘKUJĘ I PRZEPRASZAM.

LOVE U.

Jeśli chcesz być informowany-daj w komentarzu link do swojego konta na Facebook'u bądź nazwę Twitter'a ;)
Pozdrawiam,


@Belieber__AS
+Jest nas prawie 6 tysięcy!
Dziękuję! <3