sobota, 26 września 2015

CHCESZ BYĆ REDAKTOREM/PISARZEM NA MOIM BLOGU?


  • Twitter: gdziemojgrosik    (kiedyś Belieber_AS)
  • Ostatnio dużo się u mnie dzieje i jak możecie zauważyć, ostatni rozdział był w czerwcu. Nie mam czasu na pisanie i to jest najgorsze. Widzę, że wchodzicie na bloga, sprawdzacie czy jest nowy wątek... a jego wciąż nie ma. Naprawdę bardzo, ale to bardzo Was za to przepraszam. Mam nadzieję, że jakoś się Wam zrekompensuję, zrehabilituję. 
  • Mam jeszcze jedną sprawę, jeśli chcesz pomóc mi w pisaniu rozdziałów - napisz na dole komentarz z odpowiedziami:
    1. Imię
    2. Wiek
    3. Czy prowadziłeś/aś kiedyś już takiego bloga, pisałeś/aś fanfiction?
    4. Czym sie interesujesz?
    5. (twój adres e-mail, na który dałabym odpowiedź pozytywną lub z zapytaniem)

    Jeśli napiszę do Ciebie e-mail, to prawdopodobnie poproszę o próbkę Twojej wyobraźni tj. napisanie króciutkiego opowiadania.


Jeszcze raz przepraszam za nieobecność. Nie wiem kiedy pojawi sie kolejny wpis.


Love,
Alexandra

niedziela, 14 czerwca 2015

Rozdział 29. Secrets

Zobaczyć jak Justin się rumieni to najsłodsza rzecz, jaką kiedykolwiek widziałam.
-Muszę pójść do łazienki. -powiedziałam. Justin skinął głową a ja ruszyłam w odpowiednim kierunku. Oparłam się o umywalkę i spojrzałam na swoje odbicie w lustrze. Wyglądałam na szczęśliwą... i taka też byłam. Szczęśliwa, że mam przy sobie kogoś, kto mnie kocha. Szczęśliwa, że mam przy sobie kogoś, przy kim czuję się bezpiecznie. Szczęśliwa, że mam przy sobie Justina.
Weszłam do jednej z kabin. Gdy zamknęłam drzwi, na ich środku była przyczepiona karteczka. "Stąd nie ma ucieczki". Zaczęłam się rozglądać. Na każdej ze ścian kabiny była przyczepiona karteczka z tymże napisem. Wyszłam z niej i moim oczom ukazał się duży napis na lusterku "There is no escape". Ruszyłam w kierunku drzwi. Zamknięte. Okna? Zamknięte, gdzie są klamki? Serce zaczęło mi szybciej bić. Wyjęłam komórkę żeby zadzwonić do Justina. Brak zasięgu. Co tu się kurrrwa dzieje?! Zaczęłam chodzić w tę i z powrotem. Stąd nie ma ucieczki... Stąd nie ma ucieczki... There is no escape... Zamknięte drzwi. A gdyby je wyważyć...? Ale jak? Kopnęłam w nie z całych sił. Nic. Powtórzyłam tę czynność kilkakrotnie aż do zmęczenia. Drzwi nawet nie drgnęły. Co jest? Okna! Nie ma klamek, ale przecież to szkło. Złapałam za gaśnicę, która była przy drzwiach i rzuciłam nią w okno. Szyba nie zbiła się. Jak to jest możliwe? Każda inna by bez problemu rozpadła się na kawałki. O co tu chodzi? Podeszłam do niej, już chciałam ją dotknąć, kiedy usłyszałam, że ktoś łapie za klamkę. Wbiegłam szybko do pierwszej kabiny. Osoba, która weszła do łazienki zaczęła powoli krążyć po całym pomieszczeniu. Nagle zaczęła otwierać wszystkie drzwi po kolei. Mój oddech przyspieszył. Zaczęłam się zastanawiać jak mogę uciec. Jeśli zobaczy, że moje drzwi są zamknięte, zacznie próbować je otworzyć.
W mojej głowie zaczęło pojawiać się wiele planów, ale ostatecznie żaden nie okazał się skuteczny. Mężczyzna wyważył drzwi a ja próbując wybiec z kabiny przewróciłam się o jego nogę i uderzyłam głową w umywalkę. Straciłam przytomność.


*JUSTIN'S POV*

Alfredo spojrzał na mnie wymownie po czym się uśmiechnął.
-No co? -zapytałem a chłopaki wybuchnęli śmiechem.
-A więc to już oficjalnie? -zapytał Fredo.
-Jak widać. -puściłem do niego oczko.
-Pamiętaj, że masz dziewczynę! -odparł z uśmiechem - Żeby potem nie było na mnie, haha!
-Spokojnie, spokojnie. Za bardzo ją kocham.
-To ta jedyna?-zapytał Ryan.
-Tak sądzę. Jest inna niż wszystkie. Pamiętasz Rose? Była ze mną dla szpanu, a ona? Ona praktycznie nie chciała mnie znać ale... Przez to, przyciągała do siebie coraz bardziej. I mimo tego, że znamy się dosyć krótko, mogę z całą pewnością powiedzieć,  że to ta jedyna. -pomyślałem o tym jak pierwszy raz się spotkaliśmy, nasz pierwszy pocałunek... Wszystkie te problemy zawsze znikały, gdy byliśmy obok siebie.
-Jak myślisz, wytrzyma z Tobą do końca? -wszyscy jednogłośnie się zaśmialiśmy.
-Nie ma wyboru. Nie pozwolę jej odejść.
-A... Co z Johnem? -zapytał Alfredo.
-Jak to co? Jeszcze raz jej dotknie to pożałuje tego. Policja ma w dupie to, co się dzieje. Ona ma teraz tylko mnie.
-I nas. Zawsze Wam pomożemy. -przytaknąłem. Nagle usłyszałem jak coś uderza o ziemie.
-Słyszeliście to? -zapytałem. Spojrzeli na mnie z przerażeniem w oczach. Rzuciłem się w stronę łazienki. -ALEX! -Otworzyłem drzwi. Na podłodze była krew ciągnęła się aż po okno. Otwarte okno. -ALEX?! -pobiegłem w tamtą stronę. Nikogo tam nie było. -Kurwa mać to musiał być ON! Jak ja mogłem pozwolić jej, by sama tu przyszła?! -Ryan złapał mnie za ramię.
-Justin, skąd mogłeś...
-Mogłem! -przerwałem mu. -John non stop na nią poluje. Non stop za nią łazi.
-Ale ona poszła tylko do łazienki.
-Mogłem pójść z nią. Poczekałbym przy drzwiach. Cokolwiek. A teraz? -uderzyłem pięścią w ścianę. -Skąd mogę wiedzieć gdzie teraz jest? Skąd mogę wiedzieć, czy ona w ogóle żyje?
-Justin, uspokój się. -Fredo potrząsną mną. -Znajdziemy ją. A teraz nie użalaj się nad sobą tylko wracajmy do domu. Tam obmyślimy plan. Okej? -spojrzałem na niego. Do domu? Alex może nie żyć a on mówi, bym wracał do domu? No chyba go pojebało.
-Jak my sobie wrócimy do domu, usiądziemy przy herbatce ona może już nie żyć, być zgwałcona, mieć wyciętą tę jebaną nerkę...
-Chłopie, myśl optymistycznie. Wracamy do domu, obmyślamy plan i zaczynamy działać. Okej? -to co do mnie mówił, zdawało mi się totalną abstrakcją. -Okej? -powtórzył na co ja z całych sił uderzyłem dłońmi w ścianę, odbijając się od niej. -OKEJ? -tym razem powiedział to głośniej i wyraźniej. Popatrzyłem na niego po czym ruszyłem w stronę samochodu. Ryan już tam czekał. Otworzył mi przednie drzwi i usiadł za kierownicą. Fredo zajął miejsce z tyłu.

*Dom*

-Tutaj masz Jego dom. Na pewno muszą być tam jakieś wskazówki. Pojedziemy, sprawdzimy i potem zobaczymy co dalej. -Ryan pokazywał mi na mapie miejsce, gdzie John mieszkał przed wprowadzeniem się Alex i jej mamy.
-A jak tam nic nie będzie? -zapytałem.
-Będzie. On robi wszystko na spontanie. To, co wpadnie mu do głowy, jest od razu realizowane. -wyjaśnił Fredo.
-Ale może być opcja, że tam nic nie znajdziemy. I co wtedy? -zniżyłem głos.
-Wtedy... Wtedy coś wymyślimy. -odparł. No jasne. 
-Jedziemy? -zapytał Ryan.
-Jedziemy. -odpowiedziałem.
-Czekajcie. -Alfredo nas zatrzymał. Spojrzeliśmy na niego pytająco. -Może weźmy jeszcze kogoś? Musimy mieć jakieś zaplecze.
-W sumie masz rację. -powiedziałem. -Zadzwonię po Eda i Jasona. -wyciągnąłem telefon i powiedziałem chłopakom gdzie mają czekać. Gdy się rozłączyłem poszliśmy do auta. Ja i Fredo usiedliśmy z przodu a Ryan z tyłu. Pojechaliśmy na pobliski CPN gdzie reszta ekipy już czekała. Gdy wsiedli od razu zaczęli się wypytywać o co chodzi. Opowiedziałem im całą zaistniałą sytuację. Byli totalnie osłupieni a zarazem wkurzeni. Chcieli równie mocno jak ja, wpieprzyć dla Johna.
Całą drogę obmyślaliśmy plan jak możemy odbić Alex. Podjechaliśmy pod dom mężczyzny. Był zbudowany z pomarańczowej cegły, gdzieniegdzie odpadał tynk, przez pobite okna było słychać świst, a trawa była długa i zgniła. Na początku sprawdziliśmy czy nikogo nie ma na podwórku. Ryan i Ed zostali na dworze i sprawdzali teren. Ja, Fredo i Jason weszliśmy do środka. Pierwsze co rzuciło mi się w oczy to dziennik leżący na blacie w kuchni będącej po mojej prawej stronie. Podszedłem do niego i zobaczyłem napis "Krok za krokiem...". Otworzyłem go na pierwszej stronie i to co zobaczyłem wprawiło mnie w osłupienie. Na kartce było przyklejone zdjęcie Alex. Uśmiechała się, była szczęśliwa i radosna. Poczułem ukłucie w sercu mówiące, że gdyby nie ja, nadal byłaby szczęśliwa i... bezpieczna. Na drugiej stronie były opisane różne działania, które wykonał. Przy 8 kroku "Porwanie kiedy Justin będzie daleko" punkty się urywają a kartki są wyrwane.
-Kurwa! -krzyknąłem i rzuciłem dziennikiem o ścianę. Chłopcy spojrzeli na mnie z bólem, Fredo poklepał mnie po ramieniu i poszli szukać dalej. Ja, poszedłem na górę. Otworzyłem jego sypialnię i to co zobaczyłem było po prostu chore. Masa zdjęć mojej dziewczyny, masa zdjęć dziewczyn z mojej szkoły, które... Zaraz, zaraz...
-Jason?! -zawołałem. Przybiegł bardzo szybko.
-O kurwa. -szepnął.
-Patrz. Pamiętasz Alice? Chodziła do 3 klasy, 2 lata temu zaginęła. -przytaknął.-Tu są jej zdjęcia. A pamiętasz Catrice? To samo. Emily. To samo. Angela. To samo. -załamał mi się głos. -Policja szukała każdej z nich. Szukała, odkąd zaginęła Alice. Szukała, ale nie trafiła na żaden trop. Co jeśli z Alex stanie się to co z nimi? Co jeśli ona się nie znajdzie? Co jeśli...
-Czekaj. Emily odnaleźli. Jej ciało leżało nieopodal lasu, tam gdzie biegała. To był gwałt ze szczególnym okrucieństwem. Justin, może z Alex nic się takiego nie stanie? Ona jest silną dziewczyną. Widziałem jak reagowała na to wszystko w szkole. Jest silna, Justin, jest silna. Dopóki jej nie znajdziemy da sobie radę. -poklepał mnie po ramieniu. -Na ostatniej stronie dziennika było zdjęcie tamtego lasu. Pojedźmy tam, okej?
-Okej. -oderwałem zdjęcie Alex ze ściany, schowałem je do kieszeni i poszedłem za Jasonem na dół.
-Justin, jest coś co powinieneś wiedzieć. -zaczął Rywan z Edem.
-Co jest? -zapytałem.
-Chodź. -powiedzieli jednogłośnie i zaprowadzili mnie na tył domu. Stała tam wielka stodoła. Pierwsze co zobaczyłem to zakrwawione drzwi do niej. Popatrzyłem na chłopców pytająco. -Chodź. -powiedział Ryan. Otworzył drzwi. W środku leżało ciało chłopaka łudząco podobnego do mnie.
-Kto to? -zapytałem.
-Trzymał to w ręku. -Ed podał mi portfel. Wyciągnąłem z niego dowód osobisty.
-Jared Bieber-Jenkinson, urodzony 01.03.1994, matka Pattie Mallette... Co, co, co... To nie możliwe.
-Justin...
-Mama mi nigdy nie mówiła, że mam brata. Dlaczego on nie żyje? Dlaczego jest w miejscu gdzie mieszkał John? Co tu się d kurwy nędzy dzieje?! -wybiegłem ze stodoły i zacząłem uderzać w mur domu. -Kurwa, kurwa, kurwa.... -uderzałem cały czas w jedno miejsce aż po chwili coś wypadło. Kartka.

Pattie,
Po tylu latach odnalazłem kim jest moja prawdziwa mama. Nie mam Ci za złe tego, że mnie zostawiłaś, bo może tak naprawdę tego nie zrobiłaś. Może mnie porwano? Może podmieniono? Może jak bylem mały się zgubiłem, a Ty mnie szukałaś lecz nie znaleziono żadnych śladów? Nie wiem jak było, ale wiem, że nie mam Ci tego za złe. Dzięki Tobie żyję i mam się dobrze. Mam wspaniałą rodzinę i jest u mnie wszystko dobrze. Nie wiem jak mogę się z Tobą spotkać. Nie wiem co mam Ci powiedzieć. Nawet nie wiem czy to naprawdę Ty. Gdy zobaczyłem Cię ostatnio na mieście, szłaś z chłopakiem łudząco podobnym do mnie. Mamo, jeśli mogę tak mówić, czy to jest mój brat? Pamiętam jak patrzył na mnie z nutą dekoncentracji a Ty się do mnie uśmiechałaś. Czy to naprawdę jest mój brat? Nawet nie wiesz ile mam pytań do Ciebie. Jestem taki szczęśliwy, że po tylu latach Cię odnalazłem, a zarazem zawiedziony bo wiem, że nasze spotkanie pewnie nie dojdzie do skutku. Nie wiem jak mam Cię złapać, zagadać bo boję się odrzucenia.
Postanowiłem, że dam ten list mężczyźnie, który chodził z Tobą na spacery. Z tego co słyszałem ma na imię John. Mamo, czy to mój tata? Jeśli tak, to nie chcę z nim utrzymywać kontaktu. Słyszałem co zrobił mojej sąsiadce. On jest straszny mamo, uważaj na niego. Mam nadzieję, że tego nie przeczyta bo wtedy ani Ty nie przeczytasz listu a ja będę miał przechlapane. 
Wiem, sporo się rozpisałem ale mam Ci tyle do powiedzenia. Martwię się o Ciebie. Jestem ciekaw jak się masz i czy wszystko w porządku. Bardzo chciałbym poznać swojego brata (ten chłopak musi być moim bratem).
Mamo, jeśli to czytasz i mnie pamiętasz, zadzwoń do mnie. Numer napisałem na dole kartki. Chcę w końcu znać prawdę.
Mam nadzieję, że się odezwiesz i że będziemy mieli szansę porozmawiać. 
Pozdrów wszystkich ode mnie.
Jared Bieber-Jenkinson.

Cały zbladłem. Kartka wypadła mi z ręki. Zaczęło mi się kręcić w głowie. Zemdlałem.

~~~~

-Otwiera oczy, ćsiii. Justin? - usłyszałem Fredo.
-Wszystko okej. Musimy szybko znaleźć Alex. -podniosłem się a Ed podał mi list, który wcześniej czytałem. Włożyłem go do kieszeni.

_________________________________________________________________
Czytasz-komentujesz! 
Proszę Was, komentujcie rozdziały, gdyż dzięki temu wiem, że podoba Wam się to co tworzę, że lubicie to czytać. Nawet jeden króciutki komentarz cieszy. I ten pozytywny i negatywny. 
Za wszelkie komentarze - DZIĘKUJĘ!

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Chcesz być informowany o rozdziałach?
Masz tutaj parę środków komunikacji, dzięki którym będę mogła Cię informować:

  • Podaj swojego Twittera w komentarzu! 
  • Podaj swojego Facebooka w komentarzu lub w okienku 'Szybki kontakt'!
  • Podaj inny środek komunikacji, na którym chcesz być informowany w okienku 'Szybki kontakt' bądź w komentarzu!

@Belieber__AS

wtorek, 30 grudnia 2014

Rozdział 28. I love you so much.

Otworzyłam oczy. To był sen? To mi się tylko śniło? Rozciągnęłam się i spojrzałam w prawo. Justina nie było. Zostawił karteczkę: "Musiałem załatwić pewną sprawę. Wrócę około 16. Kocham Cię, J.". Spojrzałam na zegarek, była 14. Nie możliwe, że tak długo spałam. Wstałam z łóżka, założyłam szlafrok i poszłam do łazienki. Zdjęłam ubrania i weszłam pod prysznic. Puściłam gorące strumienie wody na twarz. Delikatnie dotykałam opuszkami palców policzki, nos, szyję. Potem moje dłonie zjechały na ramiona. To było to, czego potrzebowałam. Chwila osamotnienia i odpoczynku. Wyciągnęłam rękę by złapać ręcznik. Niestety okazało się, że Justin nie zostawił mi ani jednego. Musiałam więc pójść do pokoju i wyjąć go z szafy. Wyszłam do sypialni i schyliłam się do szafki po niego. Wróciłam do łazienki i spojrzałam w lustro. To nie był sen. Dotknęłam delikatnie miejsc na szyi. Ten chuj kiedyś za to zapłaci. Karma wróci. Wytarłam się i owinęłam w ręcznik. Nie patrzyłam już w lustro. Nie chciałam na to patrzeć. Założyłam bluzę Justina, jakieś dresy i zeszłam na dół. W kuchni czekało na mnie śniadanie. Świeży sok pomarańczowy, croissant z czekoladą i mała karteczka: "Bardzo Cię kocham. J.". Od razu na mojej twarzy pojawił się uśmiech a w głowie ciche 'ja ciebie też'. Oderwałam kawałek rogala i włożyłam do ust. Miałam bardzo dobry humor. Nie sądziłam, że po tych męczarniach w nocy, mogę być aż tak zadowolona z życia, z siebie, z tego co się dzieje w okół mnie. Zjadłam śniadanie. Na zegarku widniała godzina 15.30. Niedługo powinien wrócić Justin. Postanowiłam, że zrobię obiad. Wyjęłam z lodówki piersi z kurczaka i umyłam pod bieżącą wodą. Osuszyłam ją, posypałam solą i zmieloną papryką. Położyłam na sitku, będącym nad gotującą się wodą w garnku, przykryłam i gotowałam około 20 minut. W tym samym czasie wrzuciłam na olej frytki a w garnku obok zaczęłam gotować zielony groszek. Gdy wszystko się przygotowało, ułożyłam jedzenie na talerzach. Postawiłam je na stole i chcąc usiąść na krześle usłyszałam dzwonek do drzwi. Otworzyłam je i moim oczom ukazał się Justin. Miał pod lewym okiem ogromnego siniaka, do tego rozciętą wargę.
-Co się stało?! -wykrzyknęłam gdy tylko go zobaczyłam.
-Nic takiego. -powiedział wchodząc do domu.
-Jak to nic? Justin, mów co się stało. -w moim głosie dało się wyrzuć zirytowanie.
-Byłem na mieście, spotkałem się z kumplami i załatwiłem pewne sprawy. Tyle.
-A to limo to samo się pokazało?
-No. -powiedział z wielkim uśmiechem na twarzy. Przestałam rozumieć o co chodzi. Nagle złapał mnie za rękę i pociągnął do łazienki.
-Justin, co ty... -i tego się mogłam spodziewać. Nabrał wody do dłoni, a jego ogromny siniak spłyną do kanału.
-Ta daa! -powiedział z jeszcze większym uśmiechem na twarzy. Musiałam mieć dziwną minę bo po chwili wybuchł śmiechem.
-Zabić cię? -byłam wkurzona tym, że zrobił sobie ze mnie żarty a zarazem uspokojona, że nic mu się nie stało.
-Kochaj mnie. -po tych słowach przybliżył się do mnie i mocno pocałował. Jego wargi wessały się w moje. Nasze oddechy zsynchronizowały się. Delikatnie ugryzł moją wargę. Jęknęłam mu w usta. Nasze języki zaczęły toczyć walkę. Otworzyłam delikatnie oczy i zobaczyłam w twarzy Justina miłość, fantazję i coś czego nie da się opisać słowami. spowolnił ruchy i odsunął się ode mnie.
-Bardzo mocno cię kocham, wiesz? -wyszeptał mi do ucha.
-Ja ciebie też. -powiedziałam. -Ale...
-Co się dzieje? -zapytał głosem pełnym troski.
-Em... Obiad stygnie. -zaczęłam się śmiać.
-Tylko ty potrafisz popsuć taki moment, haha. -zaczął się śmiać razem ze mną
-Jestem jedyna w swoim rodzaju. -puściłam do niego oczko.
-Najcudowniejsza. -pocałował mnie w czoło po czym poszliśmy do kuchni. -Oo, widzę że się postarałaś.
-Hmm... Wyczuwam nutkę sarkazmu. -podniosłam jedną brew.
-Coś ty skarbie, tu nie ma sarkazmu. -wziął kawałek jedzenia do ust. -Pycha.
-Naprawdę? -zapytałam biorąc frytkę.
-Tak, tylko trochę zimne. -uśmiechnął się.
-Haha, a to nie moja wina. Smacznego.
-Dziękuję i wzajemnie.
Zjedliśmy obiad. Justin poszedł do łazienki a ja zostałam by pozmywać naczynia i posprzątać po obiedzie. Spojrzałam w stronę okna. Kolejna koperta. Zdziwiło mnie to, że była czerwona z białym napisem 'Upływanie czasu'. Podeszłam do niej zerwałam z szyby. Otworzyłam kopertę i nie mogłam uwierzyć w to co widzę. Masa zdjęć od początku mojej przeprowadzki do Stratford aż do dnia dzisiejszego. Nie rozumiałam o co chodzi. Z drugiej strony każdego ze zdjęć było napisane "A.". Nagle poczułam oddech na swojej szyi.
-Co to jest? -zapytał Justin na co podskoczyłam z przerażenia.
-Boże nie strasz mnie tak! -spojrzałam na zdjęcia.
-John?
-Nie wiem. Na odwrocie każdego ze zdjęć jest napisane 'A'. Każda z fotografii przedstawia miejsce, w którym byłam. Ale... -spojrzałam na te ostatnie- Nigdy nie byłam w Avon Theatre...
-To może pojedźmy tam? Zobaczymy o co chodzi?
-Nie wiem czy chcę tam jechać. Kurcze myślałam, że nic nie zdoła mi popsuć tego dnia. -odłożyłam zdjęcia.
-I nic nie popsuje. Jestem cały czas przy Tobie. Chodź, pojedziemy tam póki jest widno. -na zegarku widniała godzina 17.30. Powinniśmy tam jechać póki jest widno, jak to Justin powiedział i... w miarę dużo ludzi. Przynajmniej jak według mnie.

*Avon Theatre*

Z zewnątrz budynek zdawał się jakby był nie uczęszczany przez co najmniej 2 lata. Ludzi było bardzo mało. Wiele z nich szło pospiesznie w przeciwnym kierunku. Nikt nie wszedł do teatru. Dziwne. Jest 17.50. Powinien zacząć się niedługo jakiś spektakl. Ludzie powinni szybko iść aby nie przegapić występu aktorów. Czy to już jest zamknięte? Justin popchnął drzwi. Były otwarte. Czyżby 'A' już czekał? Podeszłam do stolika będącego obok drzwi. Kolejna kartka. 'Już niedługo'. Zgniotłam ją w dłoni i odwróciłam się by powiedzieć chłopakowi, że chcę wracać do domu. Ku mojemu zdziwieniu, stałam sama w tym ogromnym budynku. Justina nie było. Nawet nie zobaczyłam kiedy odszedł. Może poszedł sprawdzić czy ktoś tu jest? Spojrzałam w prawo i udałam się w tamtym kierunku to będącej tam łazienki. Była bardzo wystawna, czysta i pachnąca. Podeszłam do lusterka i popatrzyłam na swoją szyję. Fluid dobrze pełnił swoją funkcję. Poprawiłam te miejsca pudrem dla pewności, że się nie pokażą i wyszłam z łazienki.
-Boże!! -przede mną stała kobieta. Chyba tu pracowała. -Przepraszam, przestraszyła mnie pani.
-To ja przepraszam. Czy mogę wiedzieć co pani tu robi? -zapytała mnie z ciepłym uśmiechem.
-Szczerze mówiąc to nie wiem... -na mojej twarzy pokazały się wypieki.
-Pani Alex Stage? -zapytała. Skąd wiedziała jak się nazywam? Co tu się dzieje?
-Um... Tak. -odpowiedziałam niepewnie.
-Proszę za mną. -uśmiechnęła się i poprowadziła wzdłuż korytarza do ogromnych drzwi. -Proszę się rozgościć. -powiedziała to i odeszła. Drzwi były bardzo duże, drewniane i bardzo starannie wykonane. Nad nimi widniał napis "Exit". Dotknęłam dłonią klamki. Zastanawiałam się czy powinnam tam wchodzić. Co jeśli 'A' czeka na mnie? Co jeśli coś mi się stanie? Boję się. Przecież tu jest ta pracownica. W razie czego usłyszy gdy coś się będzie działo. Na pewno jest też u monitoring. Nie wierzę, że nikt tego nie sprawdza. Otworzyłam drzwi. W sali było ciemno. Próbowałam znaleźć włącznik światła lecz nic takiego nie wyczułam. Szłam przed siebie. Zeszłam powoli na dół po schodkach i usiadłam na środku pod samą sceną. Gdyby temu komuś zależało, podszedłby do mnie. Nagle zobaczyłam obrys postaci na scenie. Boję się. Siedziałam cicho. Nie wiedziałam co robić. Odezwać się? Milczeć? Podejść? Uciekać? Postanowiłam, że zostanę. Nagle na scenie pokazały się światła i moim oczom ukazał się Justin. Stał przed mikrofonem, w ręku trzymał gitarę. Za nim był ciemnoskóry mężczyzna stojący za 'dj-ką'. Z lewej było trzech również ciemnoskórych mężczyzn, ubranych w te same ubrania, stojącymi przed mikrofonami. Po chwili Justin zaczął grać na gitarze dodając swój cudowny głos:

Oh oh, just as sure as the stars in the sky
I need you to shine in my life
Not just for the meanwhile, for a long long time, better believe it
Oh oh, whenever you're not in my presence
It feels like I'm missin' my blessings, yeah
So I sleep through the daylight, stay awake all night
Till you're back again, oh yeah, yeah
You think I'm biased
To my significant other
You hit it right on the head
Only been missin' my lover
Got a whole lot of texts on my phone and I don't reply
The next eight bars tell you why

You're all that matters to me
Yeah, yeah ain't worried about nobody else
If it ain't you, I ain't myself
You make me complete
You're all that matters to me
Yeah, yeah what's a king bed without the queen
There ain't no "I" in team
You make me complete
You're all that matters to me

Take the gas out the car it won't drive
That's how I feel when you're not by my side
When I wake up in the morning up under you, and only you
Oh oh, grateful for your existence
Faithful no matter the distance
You're the only girl I see
From the bottom of my heart please believe

You're all that matters to me
Yeah, yeah ain't worried about nobody else
If it ain't you, I ain't myself
You make me complete
You're all that matters to me
Yeah, yeah what's a king bed without the queen
There ain't no "I" in team
You make me complete

You're all that matters to me
Yeah, yeah, yeah, yeah
You're all that matters to me
Yeah, yeah, yeah, yeah
You're all that matters to me


Słuchając tej piosenki poleciały mi łzy. Justin podszedł do mnie i mocno przytulił.
-Nigdy nie przestanę Cię kochać. Jesteś dla mnie wszystkim co ważne. Nie obchodzą mnie inni. Obchodzisz mnie tylko i wyłącznie ty. -spojrzał na mnie i uśmiechnął się- Jesteś dla mnie oczkiem w głowie. I mimo tych wszystkich problemów, wiedz, że cię nie zostawię. Przejdziemy przez to wszystko razem. Bardzo mocno cię kocham. -przytulił się do mnie i pocałował w czoło.
-Ja ciebie też, Justin. Dzięki tobie czuję się bezpiecznie i wiem, że nic mi się nie stanie. Nie wiem co bym bez ciebie zrobiła. -chłopak otarł łzy z moich policzków.
-Prawdopodobnie byś oszalała, haha. -puścił do mnie oczko.
-A ponoć tylko ja potrafię popsuć takie momenty. -zaśmiałam się i lekko uderzyłam go w ramię.
-A może zaśpiewamy coś razem? -powiedział dj.
-Właśnie! -Justin złapał mnie za rękę i zaprowadził na scenę. -To... -wskazał na dj'a- TO jest DJ Tay James.
-Miło w końcu cię poznać, Alex. -podał mi rękę.
-W końcu? -zapytałam z uśmiechem.
-No J tyle o tobie opowiada, że wiesz... -mój chłopak uderzył go w ramię. -Auć! Dobra, nic już nie mówię. -zaśmiał się na co ja również wybuchłam śmiechem.
-A to jest Boyz II Man. Od lewej Shawn, Nathan i Wanya.
-Czeeeeść! -powiedzieli jednogłośnie na co się uśmiechnęłam i pomachałam im.
-Postarałeś się.
-Dla osoby, którą się kocha, zrobi się wszystko. Nie ważne jakoby to byłoby szalone. Wszystko. -złapał mnie w talii i pocałował w czoło.
-Kochany jesteś. -powiedziałam i położyłam głowę na jego ramieniu tak, że moja twarz była skierowana ku jego twarzy. Patrzył mi prosto w oczy przez dłuższą chwilę, po czym mocno przyłożył swoje wargi do moich jakby nie widział mnie parę lat. Czułam, że naprawdę mnie kocha. Jego pocałunek zagłębiał się. Odwróciłam się całym ciałem w jego stronę tak, że mój brzuch dotykał jego, a moje dłonie głaskały jego włosy. Jego ręce leżały na moich biodrach i powoli zjeżdżały ku pupie. Poczułam, że jego wargi układają się w łuk. Złapałam jego rękę, która 'bezwiednie' zjechała w dół i przeniosłam ją z powrotem na biodro. Nagle z tyłu wszyscy wybuchli śmiechem. Oderwałam się od Justina i spojrzałam najpierw na nich a potem na niego. Zaśmiałam się, bo chłopak zrobił się cały czerwony. Dotknęłam jego twarzy prawą dłonią i cmoknęłam w usta.


__________________________________________________________________
Tak więc na dziś to tyle! Mam nadzieję, że rozdział Wam się podobał i wynagrodziłam Wam tę długą nieobecność na blogu.

Jak Wam się podobał rozdział? Może macie jakieś własne pomysły na ciąg dalszy?

Czytasz-komentujesz! 
Proszę Was, komentujcie rozdziały, gdyż dzięki temu wiem, że podoba Wam się to co tworzę, że lubicie to czytać. Nawet jeden króciutki komentarz cieszy. I ten pozytywny i negatywny. 
Za wszelkie komentarze - DZIĘKUJĘ!

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

ZAPRASZAM TEŻ DO ODPOWIADANIA W ANKIECIE, KTÓRA JEST NA GÓRZE Z PRAWEJ STRONY.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Chcesz być informowany o rozdziałach?
Masz tutaj parę środków komunikacji, dzięki którym będę mogła Cię informować:

  • Podaj swojego Twittera w komentarzu! 
  • Podaj swojego Facebooka w komentarzu lub w okienku 'Szybki kontakt'!
  • Podaj inny środek komunikacji, na którym chcesz być informowany w okienku 'Szybki kontakt' bądź w komentarzu!

@Belieber__AS

sobota, 22 listopada 2014

Rozdział 27. I'm so scared.

Obudziłam się o 6.30. Budzik był tak głośny, że nie dało się go nie usłyszeć. Z wczorajszej nocy pamiętam tylko ten sen, ten cholerny sen i to jak wtuliłam się w Justina w łazience. A teraz.. Obudziłam się w naszym łóżku. Spojrzałam w prawo. Jego strona była pościelona. Wstałam i ruszyłam w stronę łazienki. Weszłam pod prysznic i puściłam strumienie na twarz. Potrzebowałam chwili orzeźwienia. Następnie rozczesałam włosy a ciało owinęłam ręcznikiem. Umyłam zęby i poszłam do szafy. Miałam okropny dylemat co mogę na siebie założyć. Założyłam białą bieliznę, krótkie jeansowe spodenki i luźną miętową bokserkę. Wysuszyłam włosy i związałam je w kucyk. Pomalowałam rzęsy, musnęłam usta pomadką ochronną i zeszłam na dół. Po drodze wzięłam swój ulubiony zegarek. Wchodząc do kuchni zobaczyłam jak Justin robi naleśniki. To było naprawdę zabawne bo próbował je podrzucać patelnią, co nie wychodziło mu za dobrze.
-Hej skarbie. -powiedział jak tylko mnie zobaczył.
-Cześć. -uśmiechnęłam się i usiadłam przy stole. 
-Jak się spało? 
-Zależy o którą część nocy pytasz, ale w miarę okej. A tobie?
-Całkiem dobrze. Twoja torba jest już przy drzwiach. -uśmiechnął się i podał mi naleśniki.
-Och ta szkoła... Nauczyciel jak nas zobaczą to będą naprawdę zdziwieni, haha! Nie byliśmy tam naprawdę długo.
-Ale zdamy. -uśmiechnął się łobuzersko. -Został miesiąc szkoły, damy radę. -Postawił naleśniki na stole i podał sok pomarańczowy.
-Już się boję reakcji Carly. Ona mnie zabije.
-Oj bez przesady. -usiadł naprzeciw mnie. -Zrozumie. Przyjaźnicie się przecież.
-Racja... -wzięłam widelec i włożyłam kawałek naleśnika do ust. Szczerze mówiąc, były naprawdę dobre. Na zegarku była godzina 7.20. Rozmawiałam z Justinem na przeróżne tematy. Byłam wyjątkowo spokojna.. Pomijając dzisiejszą noc. Gdy zjedliśmy śniadanie pojechaliśmy do szkoły.
Gdy dojechaliśmy już na miejsce, miałam dziwne uczucie. Nie było mnie tak długo i wszystko wygląda jak jakieś deja vu. Justin zaparkował swoim białym ferrari na swoim starym miejscu. Wysiadł i otworzył drzwi z mojej strony. Złapałam swoją torbę i złapałam go za rękę. Zamknął za mną drzwi i zablokował samochód. Złapał mnie w pasie i ruszyliśmy w stronę budynku. Przy drzwiach stali już Fredo i Ryan.
-A kogo me piękne oczy widzą? -powiedział Alfredo.
-Cześć. -odpowiedziałam.
-Co się stało, że w końcu przyszliście do szkoły? -zapytał Ryan.
-Trzeba się pokazać i zdać. -powiedział JB na co przytaknęłam.
-ALEX! -usłyszałam po czym odwróciłam się w stronę, z której ktoś krzyczał. Od razu się uśmiechnęłam.
-Carly! -podbiegłam do niej. Czułam jak Justin, Ryan i Fredo mnie obserwują.
-Jeju jak ja cię dawno nie widziałam! -powiedziała przyjaciółka i mocno mnie przytuliła.
-Tęskniłam. -powiedziałam.
-Czemu tak długo cię nie było? Zrobił ci coś?
-Nie, spokojnie. Mieliśmy pewne problemy ale na razie jest wszystko okej. Co u ciebie?
-Wszystko w porządku. Zaraz mamy biologię, idziesz ze mną?
-Wiesz co... Nie. Chciałabym sama pójść pod salę. Muszę jeszcze coś załatwić. Okej?
-Jasne. Poczekam na ciebie pod salą. -odpowiedziałam jej uśmiechem i weszłam do szkoły. Justin mnie wołał ale to zignorowałam. Podeszłam do swojej szafki. Otworzyłam ją i zobaczyłam masę kopert. Otworzyłam pare z nich:

1) Gdzie jesteś? I tak cię znajdę.




2) Wiesz, że to nie ładnie tak opuszczać szkołę?



3) Justin nie jest tym, za kogo się uważa. Nie jest z Tobą szczery.


Zadzwonił dzwonek. Schowałam kartki do kopert i zaczęłam wszystkie zbierać. Ledwo zmieściły mi się w dłoni. Położyłam je na górną półkę i zaczęłam pakować zeszyt i książki do biologii. Nagle poczułam, że ktoś stoi za mną.

-No witaj. -odwróciłam się i zobaczyłam nieznajomego mężczyznę.
-Znamy się? -zapytałam.
-W sumie można tak powiedzieć. Jacob Satternan.
-Alex Stage.
-Masz ochotę się przejść?
-Nie dziękuję. Jestem już spóźniona.
-Nalegam.
-Naprawdę, jestem już spóźniona.
-Ale ja bardzo proszę. -złapał mnie za nadgarstek. Bolało.
-Nie! Puść mnie! -zaczęłam się szarpać.
-Oj przestań. Jeden mały spacer.
-Czy ty nie rozumiesz tego co mówię?! Nie!
-A czy ty... -Popchną mnie na szafkę i przycisną do niej. - ... nie rozumiesz, że nie wiesz z kim zadzierasz? -Bałam się. Patrzyłam na niego ze strachem. Łzy napływały mi do oczu. Schylił się i pocałował mnie w policzek. Przeszły mnie dreszcze. Jego usta były mokre a zapach okropny. Zjechał w stronę szyi. Wessał się w nią. Czułam, że robi i malinkę. Zaczęłam płakać. Jego prawa dłoń zjechała na moją pupę. Ścisną ją. Lewą ręką zaczął dotykać moich piersi. Zaczęłam bardziej płakać. Bałam się. Cholernie się bałam. Cały czas ssał moją szyję. Nie miałam jak się wyrwać. Całym swoim ciałem przycisnął mnie do szafki. To był koniec. Moje oczy zapełniły się łzami, nic nie widziałam przez krople słonej wody.
-Odpierdol się od niej! -ktoś krzyknął i odciągnął chłopaka ode mnie. Osunęłam się na podłogę. Otarłam oczy dłońmi. Justin zaatakował Jake'a. Dzięki Bogu.
-Och! Pan Justin Bieber przybył w obronie swojej dziewczynki. Co za love story, no ja nie mogę... -powiedział napastnik po czym dostał cios w brzuch.
-Kto... -uderzenie - ci... -znów cios- kurwa... -i znowu- pozwolił...- uderzenie- jej dotykać?!
-Sama była chętna. -odparł leżący już Jacob. Cały krwawił.
-Jeszcze raz ją dotkniesz a nie przeżyjesz kolejnego dnia, jasne?! -Justin kopnął go w brzuch a następnie powtórzył cios.
-Zobaczymy. -odpowiedział napastnik. Ledwo odpowiadał.
-Justin! Zostaw go... -powiedziałam łamiącym się głosem. Posłuchał mnie. Podszedł i ukucnął przy mnie. Złapał pod pachami prawą a pod kolanami lewą ręką i zaniósł do samochodu. Łzy cały czas napływały mi do oczu. Posadził mnie na przednim siedzeniu. Ręce cały czas mi się trzęsły. Złapałam za lusterko i spojrzałam na swoją szyję. To co mi zrobił było okropne.

_______________________________________________________________________
Przepraszam, że tak długo nie  było rozdziału i że ten jest taki krótki. Niestety ostatni rok szkoły jest zapełniony cotygodniowymi sprawdzianami i po prostu nie miałam czasu...  i weny.
PRZEPRASZAM!

Mam nadzieję, że zrekompensowałam się Wam tym rozdziałem.

KOLEJNY ROZDZIAŁ: w tym tygodniu!


Jeśli masz do mnie jakieś pytania - pisz w komentarzu!
Chciałabym zrobić oddzielną notkę z pytaniami od Was :)
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Chcesz być informowany o rozdziałach?
Masz tutaj parę środków komunikacji, dzięki którym będę mogła Cię informować:

  • Podaj swojego Twittera w komentarzu! 
  • Podaj swojego Facebooka w komentarzu!
  • Podaj inny środek komunikacji, na którym chcesz być informowany!

Dziękuję, że jesteście!
Dziękuję, że mimo tej przerwy wciąż czytacie mojego bloga!
DZIĘKI WAM WCIĄŻ PISZĘ!
DZIĘKUJĘ! ♥

Jeśli możesz - napisz proszę komentarz. Chciałabym wiedzieć, co sądzicie o rozdziałach. Jeśli masz jakiś pomysł na kolejny rozdział- napisz! Kto wie, może Twój pomysł będzie na tyle dobry, że umieszczę go w opowiadaniu?

Proszę komentujcie! ♥

Dziękuję!



@Belieber__AS

niedziela, 12 października 2014

PRZEPRASZAM

Witam Was po mojej bardzo długiej nieobecności.
Przepraszam, że nie ma nowego wpisu, a widzę, że wchodzicie i sprawdzacie. Widzę to, ale niestety ostatnio nie miałam czasu by napisać.
Kolejny rozdział jest już w połowie napisany :)
Powinnam go dodać w ciągu 2 tygodni najpóźniej :)\
Mam nadzieję, że nie przeszkadza Wam to i że mnie nie zostawicie :)
Jeszcze raz, bardzo Was przepraszam.

Do następnego wpisu <3

Alexandra.

środa, 30 lipca 2014

Rozdział 26. Sometimes it's hard to face reality...

-Chodź, pójdziemy do dzieciaków, okej? -powiedziałam delikatnie się podnosząc. Spojrzałam na Justina. Jego wzrok był strasznie smutny. -Proszę cię. Uśmiech? -Podniósł lekko kąciki ust po czym wstał. -Rozmawiałam z Jazzy i Jaxo. Zawieziemy ich dzisiaj do Pattie. Gdy wszystko ucichnie, znów ich zabierzemy, okej?
-Wiesz co? To świetny pomysł. Dziękuję. -złapał mnie w talli. Popatrzyłam na jego twarz po czym otarłam delikatnie jego łzy, wierzchem dłoni. Uśmiechnął się. -Chodźmy.
Poszliśmy do salonu. Dzieciaki siedziały na kanapie i oglądały bajki. Chłopak podszedł do nich, wcisną się pomiędzy i mocno objął. Pocałował Jazz I Jaxo w czubek głowy. Widziałam, że do jego oczu znów napływają łzy.
-J-Justin... -wyjąkałam. Spojrzał na mnie. -Pomożesz mi spakować ich rzeczy, proszę? -patrzył na mnie przez dłuższą chwilę po czym wstał.
-A my mosemy jesce pooglądać? -zapytał Jaxo na co się uśmiechnęłam i przytaknęłam.
Ruszyłam z Justinem na górę. Nie odzywał się do mnie.Weszłam do pokoju pierwsza. Zaczęłam pakować rzeczy jego siostry a on brata. Schowałam do jej plecaka słodką, różową sukienkę, buciki w tym samym kolorze, jeansową spódniczkę, spodnie i parę bluzeczek. Spojrzałam w stronę mojego chłopaka. Trzymał w rękach czarne supry Jaxona. Chciałam do niego podejść, poprosić by powiedział mi co się wtedy stało ale stwierdziłam, że on potrzebuje być teraz sam. Zaczęłam pakować rzeczy jego brata, po czym złapałam walizki i zeszłam na dół. Postawiłam je przy drzwiach wyjściowych. Na wycieraczce leżała koperta... ZNOWU?! 

S O M E T I M E S
I T ' s
H A R D
T O 
F A C E
R E A L I T Y
I JUSTIN WIE TO NAJLEPIEJ. :)
(Po polsku: Czasami trudno jest zmierzyć się z rzeczywistością)


Co to miało znaczyć? Z jaką rzeczywistością? Justin ma jakąś tajemnicę? Czy John coś mu zrobił? Jaka jest prawda? 

*JUSTIN's POV*

Trzymałem małe buciki Jaxona w dłoniach przez dłuższą chwilę. Przypominały mi się moje pierwsze, firmowe obuwie. Czarne nike, które dostałem od... od Johna. Ugh nie chciałem o nim więcej myśleć. Zszedłem na dół. Alex stała przy drzwiach wyjściowych. Strasznie się trzęsła. Podszedłem do niej. Trzymała w dłoniach kopertę. Delikatnie wziąłem ją z jej rąk i przeczytałem zawartość. Co jak Alex się o tym dowie? Jak ja mam jej to powiedzieć? "Hej, John to mój ojciec. Chce twoją nerkę. Chodźmy do szpitala i będziemy mieli to z głowy!" No bez jaj... 
-J-Justin... -zaczęła Alex -O co chodzi?
-Nie wiem... -odpowiedziałem.
-Kłamiesz. -spojrzała na mnie ze łzami w oczach.
-Naprawdę. Alex...
-Nie. Zabierzmy dzieciaki do twojej mamy. Nie są tu bezpieczne. -odparła po czym się odwróciła i poszła po moje rodzeństwo.
Ona się czegoś domyśla. Ale... Co mam jej powiedzieć? Nie chcę by dowiedziała się tego od niego ale boję się też wyznać prawdę. Co jak pomyśli, że ją "uwiodłem" i jestem w zmowie z 'ojcem'? Ja ją naprawdę kocham... nie chcę jej stracić.
Zobaczyłem jak idzie w moją stronę. Jaxo i Jazzy ścigali się do samochodu.
-Jedziemy. -powiedziała Alex. Była zamyślona.
-Porozmawiamy potem? -zapytałem delikatnie dotykając jej ramienia. Nie odpowiedziała.

*w samochodzie*
Całą drogę moja dziewczyna milczała. Rodzeństwo śpiewało, zadawało masę pytań... Jak to dzieci. Cisza będąca między mną a Al była naprawdę straszna.
W końcu dotarliśmy do domu mojej mamy. Dzieciaki wybiegły z auta by przywitać się z Pattie.
-Okłamywałeś mnie cały czas? -zapytała dziewczyna, po czym wyszła z Ferrari. Jedyne co zdążyłem powiedzieć było "nie". Zaczęła się witać z domownikami. 
-Cześć mamo. -przytuliliśmy się. -Jest Fredo lub Ryan? 
-Niestety nie ma ich. Ale jeśli chcesz mogę do nich zadzwonić? -odparła.
-Nie, dzięki. Mogę do nich podjechać?
-Teraz? Dopiero co przyjechaliście.
-Wiem i przepraszam... Ale to naprawdę ważne. -Pattie patrzyła na mnie z troską po czym przytaknęła głową. Alex mnie zabije. Spojrzałem w stronę drzwi. Dziewczyna przyglądała mi się z bólem. 
-Przepraszam. -szepnąłem i wsiadłem do samochodu. Odjechałem ulicę dalej. Wyjąłem telefon i zadzwoniłem do Fredo.
-Siema Justin. -usłyszałem.
-Hej. Jesteś zajęty? -zapytałem.
-Nie, a co jest?
-Zadzwoń do Ryana i przyjedź z nim nad jezioro. Będę czekał tam gdzie zawsze.
-Okej, ale powiesz co...
-Za 10min. -przerwałem mu i rozlączyłem się.

*30 minut później*

-Żartujesz... -powiedział Ryan.
-Czy wyglądam jakbym żartował? Gdyby ten pieprzony JOHN nie napisał jej tej durnej kartki, wiedziałbym jak normalnie i po ludzku się wytłumaczyć, a teraz? Ona pewnie myśli, ze ja jestem z nim w zmowie!
-Nie no coś ty... Na pewno tak nie jest. -Fredo.
-Czyżby? Gdy to przeczytała byla tak wkurzona... Jeszcze jak powiedziałem mamie, że jadę się z wami spotkać, ona stała w drzwiach. Jej wzrok... Patrzyła na mnie z bólem... Boję się, że ją teraz stracę. Wciągu jednej chwili wszystko szlak trafia! -głos zaczął mi się łamać.
-Po pierwsze nie histeryzuj. Wszystko da się jakoś załatwić. Pattie wie o tym wszystkim. Przecież znalazła ciebie wtedy, tak?
-No tak ale Fredo... Myślisz, że ona tak łatwo jej uwierzy?
-Alex cię kocha. Nie myśl, że ot tak cię zostawi. -dopowiedział Ryan.
-A tak poza tym... Powiedz mi, tak na czystą logikę, czy ktoś, ktokolwiek, kto rozmawiał z Pattie, nie uwierzył w jej opowieści i inne takie? Ona jest szczera. Nie potrafi kłamać. Pamiętasz jak w Prima Aprillis próbowała cię wkręcić? Zaczęła szybko przebierać palcami i nie wiedziała co zrobić ze swoimi dłońmi. Justin, nie przesadzaj. -w pewnym sensie Fredo miał rację. Kiedy próbuje skłamać, zaczyna motać się we własnych słowach.
-Masz rację. Dzięki chłopaki. Wpadniecie teraz do mnie? -zapytałem licząc na to, że się zgodzą. Przytaknęli.
Pojechaliśmy do domu. Przy okazji zahaczyliśmy jeszcze o sklep. Delikatnie otworzyłem drzwi wejściowe i usłyszałem jak mama rozmawia z Alex.
-Ja nie wiem o co mu chodzi. -powiedziała moja dziewczyna.
-Skarbie, musisz go zrozumieć. Może nie jest idealny, ale na pewno szczery. -dziękuję mamo. 
-On jest idealny. Jest chłopakiem, z którym chciałabym naprawdę spędzić resztę życia. -uśmiechnąłem się do siebie po czym oniemiałem -Ale Pattie, powiedz mi jedno.. Co się wtedy stało? -nie chciałem by mama jej to powiedziała. Wszedłem do pokoju z chłopakami i położyliśmy zakupy na szafce.
-Ooo cześć Ryan, cześć Alfredo. -Pattie przytuliła ich. Ja podszedłem do Alex i złapałem ją w talii. Nie zareagowała.
-Kochanie, to jest Ryan a to Fredo. -przywitali się z moją dziewczyną. -A to jest Alex. -uśmiechnąłem się i spojrzałem na nią. Była smutna ale wymusiła uśmiech.
-Przepraszam was, ale jestem strasznie zmęczona. Zabiorę dzieciaki i położę je do łóżek i sama zrobię ze sobą to samo. Miło było was poznać. Dobranoc. -powiedziała i wyrwała się z mojego uścisku. Odprowadzałem ją wzrokiem aż wyszła z pokoju.
-Czy mogę wiedzieć co się stało? -zapytała Pattie.
-Przepraszam. To... To moja wina... Ja... Przepraszam. -wybąkałem.
-Justin, proszę cię... Alex to świetna dziewczyna. Nie chcę by cierpiała. Porozmawiaj z nią.
-Teraz?
-Teraz.
-Jesteś pewna?
-Tak. -powiedziała po czym odwróciła się i poszła z chłopakami do kuchni.
Ruszyłem w stronę mojej starej sypialni. Otworzyłem lekko drzwi. Alex leżała w łóżku i patrzyła w sufit. Spojrzała na mnie.
-Przepraszam. -szepnęła. Podszedłem do niej i usiadłem obok.
-Za co? To ja przepraszam. Nie powinienem... -zacząłem ale mi przerwała.
-Jesteś z nim w zmowie? Chcesz mnie wykorzystać? Chcesz mnie zabić? Chcesz mnie zaciągnąć do niego by mnie zgwałcił? Czy może coś innego? -te pytania sprawiły, że zakuło mnie w sercu. Ona się mnie bała.



*ALEX's POV*

Boję się. Boję się. Naprawdę się boję. Po prostu musiałam go o to zapytać. Spojrzał na mnie z bólem w oczach. Wiedziałam, że to go zaboli ale po prostu musiałam.
-Alex... -zaczął.
-Tak czy nie? -nie wiedziałam co o tym myśleć.
-Nie. Pozwól mi to wytłumaczyć. Proszę. -kiwnęłam głową. Chciałam znać prawdę. -Dziękuję. Kocham cię i nigdy nie zrobiłbym czegoś takiego. Nigdy bym cię nie skrzywdził. Jesteś dla mnie naprawdę ważna. A ta... Ta kartka... Nie tyczyła się akurat ciebie... Bardziej mnie. Chodzi... Chodzi o to, że on nie chce ciebie tylko coś twojego. -spojrzałam na niego pytająco.
-Coś czyli?
-Nerkę.
-Nerkę?!! -wykrzyknęłam. -Jak to nerkę?! Jaja sobie robisz?! Po co mu to?!
-Dla kasy. Jak byłem mały zabrał mnie w pewne miejsce, ogłuszył i wyciął. Zostawił mnie na pastwę losu. Wykrwawiałem się ale mama mnie znalazła. Pewnie zastanawiasz się skąd to wiem.. Powiedział mi to kiedy za nim wybiegłem. -zaszkliły nam się oczy. -Dlatego byłem taki przygnębiony. Przepraszam cię, naprawdę. Alex, proszę cię... -spojrzałam na niego. Leciały mu łzy. Nie mówiąc nic, przytuliłam się do niego i wtuliłam glowę w jego szyję.
-Kocham cię. -powiedziałam  i poczułam coś mokrego na ramieniu. Justin płakał. -Przepraszam, że cię tak oskarżyłam. Damy radę. Pojedziemy do szpitala, oddam mu tą nerkę i już. -bałam się tej decyzji ale musiałam coś zrobić.
-Nie. Nie zrobisz tego.
-On nam nie da spokoju. Przestań..
-Nawet o tym nie myśl. Nie pozwolę by cię skrzywdził. Nie zrobi ci tego.
-Justin...
-Gdyby nie ja, byłabyś bezpieczna.
-Przestań! Siedzimy w tym razem. Razem z tego wyjdziemy. Jasne?
-Jasne. -usmiechnął się i mnie pocalował. Poczułam, że to na pewno jest ten jedyny.
-Chodź spać. W poniedziałek musimy pójść do szkoły w końcu.
-Co? Po co?
-I tak zrobiliśmy sobie 'długi weekend' a do wakacji został dwa tygodnie, w czym tydzień lekcji.
-Eh no tak. Ale jeszcze mamy dwa dni. -uśmiechnął się do mnie. Położyliśmy się w łóżku. Wtuliłam się w jego ramię a on zaczął bawić się moimi włosami. Zasnęłam.

Jest ciemno. Nie wiem gdzie jestem. Budynek? Magazyn? Las? Gdzie ja jestem? Zaczęłam iść przed siebie. Potknęłam się o coś. To chyba był korzeń. Tak to byl korzeń. Dotknęłam drzewa. Nagle ktoś złapał mnie od tyłu i związał ręce. Zaczęłam krzyczeć. Dostałam w twarz. Zakleił mi usta. 
-Znów się spotykamy Panno Stage. -usłyszałam. -Nie wierć się. Obiecuję, że nie będzie bolało. -Zaświecił lampkę i zobaczyłam ogromną strzykawkę. Mężczyzna napełniał ją błękitnym  płynem. Kiedy odwrócił się w moją stronę, zdałam sobie sprawę kto to był. John. -A teraz, wbiję igłę w twoją rękę, ty zaśniesz, ja zrobię co trzeba i się pożegnamy. Na zawsze. -uśmiechnął się szyderczo. Złapał mnie za łokieć. Jego dłoń była zimna, spocona i brudna. Podniósł moją rękę do swojej twarzy i pocałował mnie w nią. Wzdrygnęłam się z obrzydzenia. -Nie podoba ci się? -spojrzał na mnie po czym przeniósł mnie na duże łóżko. Bałam się. Cholernie się bałam. Miejsce gdzie leżałam było strasznie nie wygodne. John złapał mnie za biodra i przycisnął do siebie. Zaczął mnie dotykać. To było straszne. Próbowałam krzyczeć. Ale nie mogłam.

Obudziłam się cała mokra. Z oczu leciały mi łzy. Wstałam z łóżka i poszłam w stronę łazienki. Zapaliłam światło. Moje odbicie w lustrze było przerażające. Osunęłam się na podłogę i zaczęłam płakać. John może być zdolny do czegoś takiego. On może mi to zrobić.
Rozmyślałam o tym bardzo długo kiedy nagle ktoś delikatnie zapukał do drzwi. Spojrzałam w ich stronę i zobaczyłam Justina.
-Hej, skarbie... Co jest? -zapytał. Patrzyłam na niego ale nie mogłam z siebie nic wydusić. -Chcesz porozmawiać? -kiwnęłam głową na 'nie'. Chłopak przytulił mnie i zaczął delikatnie kołysać. Tego teraz potrzebowałam. Poczucia bezpieczeństwa i miłości.

_________________________________________________________________
Mam wielką nadzieję, że rozdział się podobał :) 
Byłabym bardzo wdzięczna za jakiekolwiek komentarze. 
Dziękuję, że jesteście! <3

@Belieber__AS

czwartek, 3 lipca 2014

STARA NAZWA BLOGA

WCZEŚNIEJSZA NAZWA BLOGA: 
My Purple World JB

mypurpleworldjb.blogspot.com

TERAŹNIEJSZA NAZWA BLOGA: 

Sometimes It's Hard To Face Reality

sometimesitshardtofacereality.blogspot.com