Pokazywanie postów oznaczonych etykietą justinbieber. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą justinbieber. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 30 grudnia 2014

Rozdział 28. I love you so much.

Otworzyłam oczy. To był sen? To mi się tylko śniło? Rozciągnęłam się i spojrzałam w prawo. Justina nie było. Zostawił karteczkę: "Musiałem załatwić pewną sprawę. Wrócę około 16. Kocham Cię, J.". Spojrzałam na zegarek, była 14. Nie możliwe, że tak długo spałam. Wstałam z łóżka, założyłam szlafrok i poszłam do łazienki. Zdjęłam ubrania i weszłam pod prysznic. Puściłam gorące strumienie wody na twarz. Delikatnie dotykałam opuszkami palców policzki, nos, szyję. Potem moje dłonie zjechały na ramiona. To było to, czego potrzebowałam. Chwila osamotnienia i odpoczynku. Wyciągnęłam rękę by złapać ręcznik. Niestety okazało się, że Justin nie zostawił mi ani jednego. Musiałam więc pójść do pokoju i wyjąć go z szafy. Wyszłam do sypialni i schyliłam się do szafki po niego. Wróciłam do łazienki i spojrzałam w lustro. To nie był sen. Dotknęłam delikatnie miejsc na szyi. Ten chuj kiedyś za to zapłaci. Karma wróci. Wytarłam się i owinęłam w ręcznik. Nie patrzyłam już w lustro. Nie chciałam na to patrzeć. Założyłam bluzę Justina, jakieś dresy i zeszłam na dół. W kuchni czekało na mnie śniadanie. Świeży sok pomarańczowy, croissant z czekoladą i mała karteczka: "Bardzo Cię kocham. J.". Od razu na mojej twarzy pojawił się uśmiech a w głowie ciche 'ja ciebie też'. Oderwałam kawałek rogala i włożyłam do ust. Miałam bardzo dobry humor. Nie sądziłam, że po tych męczarniach w nocy, mogę być aż tak zadowolona z życia, z siebie, z tego co się dzieje w okół mnie. Zjadłam śniadanie. Na zegarku widniała godzina 15.30. Niedługo powinien wrócić Justin. Postanowiłam, że zrobię obiad. Wyjęłam z lodówki piersi z kurczaka i umyłam pod bieżącą wodą. Osuszyłam ją, posypałam solą i zmieloną papryką. Położyłam na sitku, będącym nad gotującą się wodą w garnku, przykryłam i gotowałam około 20 minut. W tym samym czasie wrzuciłam na olej frytki a w garnku obok zaczęłam gotować zielony groszek. Gdy wszystko się przygotowało, ułożyłam jedzenie na talerzach. Postawiłam je na stole i chcąc usiąść na krześle usłyszałam dzwonek do drzwi. Otworzyłam je i moim oczom ukazał się Justin. Miał pod lewym okiem ogromnego siniaka, do tego rozciętą wargę.
-Co się stało?! -wykrzyknęłam gdy tylko go zobaczyłam.
-Nic takiego. -powiedział wchodząc do domu.
-Jak to nic? Justin, mów co się stało. -w moim głosie dało się wyrzuć zirytowanie.
-Byłem na mieście, spotkałem się z kumplami i załatwiłem pewne sprawy. Tyle.
-A to limo to samo się pokazało?
-No. -powiedział z wielkim uśmiechem na twarzy. Przestałam rozumieć o co chodzi. Nagle złapał mnie za rękę i pociągnął do łazienki.
-Justin, co ty... -i tego się mogłam spodziewać. Nabrał wody do dłoni, a jego ogromny siniak spłyną do kanału.
-Ta daa! -powiedział z jeszcze większym uśmiechem na twarzy. Musiałam mieć dziwną minę bo po chwili wybuchł śmiechem.
-Zabić cię? -byłam wkurzona tym, że zrobił sobie ze mnie żarty a zarazem uspokojona, że nic mu się nie stało.
-Kochaj mnie. -po tych słowach przybliżył się do mnie i mocno pocałował. Jego wargi wessały się w moje. Nasze oddechy zsynchronizowały się. Delikatnie ugryzł moją wargę. Jęknęłam mu w usta. Nasze języki zaczęły toczyć walkę. Otworzyłam delikatnie oczy i zobaczyłam w twarzy Justina miłość, fantazję i coś czego nie da się opisać słowami. spowolnił ruchy i odsunął się ode mnie.
-Bardzo mocno cię kocham, wiesz? -wyszeptał mi do ucha.
-Ja ciebie też. -powiedziałam. -Ale...
-Co się dzieje? -zapytał głosem pełnym troski.
-Em... Obiad stygnie. -zaczęłam się śmiać.
-Tylko ty potrafisz popsuć taki moment, haha. -zaczął się śmiać razem ze mną
-Jestem jedyna w swoim rodzaju. -puściłam do niego oczko.
-Najcudowniejsza. -pocałował mnie w czoło po czym poszliśmy do kuchni. -Oo, widzę że się postarałaś.
-Hmm... Wyczuwam nutkę sarkazmu. -podniosłam jedną brew.
-Coś ty skarbie, tu nie ma sarkazmu. -wziął kawałek jedzenia do ust. -Pycha.
-Naprawdę? -zapytałam biorąc frytkę.
-Tak, tylko trochę zimne. -uśmiechnął się.
-Haha, a to nie moja wina. Smacznego.
-Dziękuję i wzajemnie.
Zjedliśmy obiad. Justin poszedł do łazienki a ja zostałam by pozmywać naczynia i posprzątać po obiedzie. Spojrzałam w stronę okna. Kolejna koperta. Zdziwiło mnie to, że była czerwona z białym napisem 'Upływanie czasu'. Podeszłam do niej zerwałam z szyby. Otworzyłam kopertę i nie mogłam uwierzyć w to co widzę. Masa zdjęć od początku mojej przeprowadzki do Stratford aż do dnia dzisiejszego. Nie rozumiałam o co chodzi. Z drugiej strony każdego ze zdjęć było napisane "A.". Nagle poczułam oddech na swojej szyi.
-Co to jest? -zapytał Justin na co podskoczyłam z przerażenia.
-Boże nie strasz mnie tak! -spojrzałam na zdjęcia.
-John?
-Nie wiem. Na odwrocie każdego ze zdjęć jest napisane 'A'. Każda z fotografii przedstawia miejsce, w którym byłam. Ale... -spojrzałam na te ostatnie- Nigdy nie byłam w Avon Theatre...
-To może pojedźmy tam? Zobaczymy o co chodzi?
-Nie wiem czy chcę tam jechać. Kurcze myślałam, że nic nie zdoła mi popsuć tego dnia. -odłożyłam zdjęcia.
-I nic nie popsuje. Jestem cały czas przy Tobie. Chodź, pojedziemy tam póki jest widno. -na zegarku widniała godzina 17.30. Powinniśmy tam jechać póki jest widno, jak to Justin powiedział i... w miarę dużo ludzi. Przynajmniej jak według mnie.

*Avon Theatre*

Z zewnątrz budynek zdawał się jakby był nie uczęszczany przez co najmniej 2 lata. Ludzi było bardzo mało. Wiele z nich szło pospiesznie w przeciwnym kierunku. Nikt nie wszedł do teatru. Dziwne. Jest 17.50. Powinien zacząć się niedługo jakiś spektakl. Ludzie powinni szybko iść aby nie przegapić występu aktorów. Czy to już jest zamknięte? Justin popchnął drzwi. Były otwarte. Czyżby 'A' już czekał? Podeszłam do stolika będącego obok drzwi. Kolejna kartka. 'Już niedługo'. Zgniotłam ją w dłoni i odwróciłam się by powiedzieć chłopakowi, że chcę wracać do domu. Ku mojemu zdziwieniu, stałam sama w tym ogromnym budynku. Justina nie było. Nawet nie zobaczyłam kiedy odszedł. Może poszedł sprawdzić czy ktoś tu jest? Spojrzałam w prawo i udałam się w tamtym kierunku to będącej tam łazienki. Była bardzo wystawna, czysta i pachnąca. Podeszłam do lusterka i popatrzyłam na swoją szyję. Fluid dobrze pełnił swoją funkcję. Poprawiłam te miejsca pudrem dla pewności, że się nie pokażą i wyszłam z łazienki.
-Boże!! -przede mną stała kobieta. Chyba tu pracowała. -Przepraszam, przestraszyła mnie pani.
-To ja przepraszam. Czy mogę wiedzieć co pani tu robi? -zapytała mnie z ciepłym uśmiechem.
-Szczerze mówiąc to nie wiem... -na mojej twarzy pokazały się wypieki.
-Pani Alex Stage? -zapytała. Skąd wiedziała jak się nazywam? Co tu się dzieje?
-Um... Tak. -odpowiedziałam niepewnie.
-Proszę za mną. -uśmiechnęła się i poprowadziła wzdłuż korytarza do ogromnych drzwi. -Proszę się rozgościć. -powiedziała to i odeszła. Drzwi były bardzo duże, drewniane i bardzo starannie wykonane. Nad nimi widniał napis "Exit". Dotknęłam dłonią klamki. Zastanawiałam się czy powinnam tam wchodzić. Co jeśli 'A' czeka na mnie? Co jeśli coś mi się stanie? Boję się. Przecież tu jest ta pracownica. W razie czego usłyszy gdy coś się będzie działo. Na pewno jest też u monitoring. Nie wierzę, że nikt tego nie sprawdza. Otworzyłam drzwi. W sali było ciemno. Próbowałam znaleźć włącznik światła lecz nic takiego nie wyczułam. Szłam przed siebie. Zeszłam powoli na dół po schodkach i usiadłam na środku pod samą sceną. Gdyby temu komuś zależało, podszedłby do mnie. Nagle zobaczyłam obrys postaci na scenie. Boję się. Siedziałam cicho. Nie wiedziałam co robić. Odezwać się? Milczeć? Podejść? Uciekać? Postanowiłam, że zostanę. Nagle na scenie pokazały się światła i moim oczom ukazał się Justin. Stał przed mikrofonem, w ręku trzymał gitarę. Za nim był ciemnoskóry mężczyzna stojący za 'dj-ką'. Z lewej było trzech również ciemnoskórych mężczyzn, ubranych w te same ubrania, stojącymi przed mikrofonami. Po chwili Justin zaczął grać na gitarze dodając swój cudowny głos:

Oh oh, just as sure as the stars in the sky
I need you to shine in my life
Not just for the meanwhile, for a long long time, better believe it
Oh oh, whenever you're not in my presence
It feels like I'm missin' my blessings, yeah
So I sleep through the daylight, stay awake all night
Till you're back again, oh yeah, yeah
You think I'm biased
To my significant other
You hit it right on the head
Only been missin' my lover
Got a whole lot of texts on my phone and I don't reply
The next eight bars tell you why

You're all that matters to me
Yeah, yeah ain't worried about nobody else
If it ain't you, I ain't myself
You make me complete
You're all that matters to me
Yeah, yeah what's a king bed without the queen
There ain't no "I" in team
You make me complete
You're all that matters to me

Take the gas out the car it won't drive
That's how I feel when you're not by my side
When I wake up in the morning up under you, and only you
Oh oh, grateful for your existence
Faithful no matter the distance
You're the only girl I see
From the bottom of my heart please believe

You're all that matters to me
Yeah, yeah ain't worried about nobody else
If it ain't you, I ain't myself
You make me complete
You're all that matters to me
Yeah, yeah what's a king bed without the queen
There ain't no "I" in team
You make me complete

You're all that matters to me
Yeah, yeah, yeah, yeah
You're all that matters to me
Yeah, yeah, yeah, yeah
You're all that matters to me


Słuchając tej piosenki poleciały mi łzy. Justin podszedł do mnie i mocno przytulił.
-Nigdy nie przestanę Cię kochać. Jesteś dla mnie wszystkim co ważne. Nie obchodzą mnie inni. Obchodzisz mnie tylko i wyłącznie ty. -spojrzał na mnie i uśmiechnął się- Jesteś dla mnie oczkiem w głowie. I mimo tych wszystkich problemów, wiedz, że cię nie zostawię. Przejdziemy przez to wszystko razem. Bardzo mocno cię kocham. -przytulił się do mnie i pocałował w czoło.
-Ja ciebie też, Justin. Dzięki tobie czuję się bezpiecznie i wiem, że nic mi się nie stanie. Nie wiem co bym bez ciebie zrobiła. -chłopak otarł łzy z moich policzków.
-Prawdopodobnie byś oszalała, haha. -puścił do mnie oczko.
-A ponoć tylko ja potrafię popsuć takie momenty. -zaśmiałam się i lekko uderzyłam go w ramię.
-A może zaśpiewamy coś razem? -powiedział dj.
-Właśnie! -Justin złapał mnie za rękę i zaprowadził na scenę. -To... -wskazał na dj'a- TO jest DJ Tay James.
-Miło w końcu cię poznać, Alex. -podał mi rękę.
-W końcu? -zapytałam z uśmiechem.
-No J tyle o tobie opowiada, że wiesz... -mój chłopak uderzył go w ramię. -Auć! Dobra, nic już nie mówię. -zaśmiał się na co ja również wybuchłam śmiechem.
-A to jest Boyz II Man. Od lewej Shawn, Nathan i Wanya.
-Czeeeeść! -powiedzieli jednogłośnie na co się uśmiechnęłam i pomachałam im.
-Postarałeś się.
-Dla osoby, którą się kocha, zrobi się wszystko. Nie ważne jakoby to byłoby szalone. Wszystko. -złapał mnie w talii i pocałował w czoło.
-Kochany jesteś. -powiedziałam i położyłam głowę na jego ramieniu tak, że moja twarz była skierowana ku jego twarzy. Patrzył mi prosto w oczy przez dłuższą chwilę, po czym mocno przyłożył swoje wargi do moich jakby nie widział mnie parę lat. Czułam, że naprawdę mnie kocha. Jego pocałunek zagłębiał się. Odwróciłam się całym ciałem w jego stronę tak, że mój brzuch dotykał jego, a moje dłonie głaskały jego włosy. Jego ręce leżały na moich biodrach i powoli zjeżdżały ku pupie. Poczułam, że jego wargi układają się w łuk. Złapałam jego rękę, która 'bezwiednie' zjechała w dół i przeniosłam ją z powrotem na biodro. Nagle z tyłu wszyscy wybuchli śmiechem. Oderwałam się od Justina i spojrzałam najpierw na nich a potem na niego. Zaśmiałam się, bo chłopak zrobił się cały czerwony. Dotknęłam jego twarzy prawą dłonią i cmoknęłam w usta.


__________________________________________________________________
Tak więc na dziś to tyle! Mam nadzieję, że rozdział Wam się podobał i wynagrodziłam Wam tę długą nieobecność na blogu.

Jak Wam się podobał rozdział? Może macie jakieś własne pomysły na ciąg dalszy?

Czytasz-komentujesz! 
Proszę Was, komentujcie rozdziały, gdyż dzięki temu wiem, że podoba Wam się to co tworzę, że lubicie to czytać. Nawet jeden króciutki komentarz cieszy. I ten pozytywny i negatywny. 
Za wszelkie komentarze - DZIĘKUJĘ!

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

ZAPRASZAM TEŻ DO ODPOWIADANIA W ANKIECIE, KTÓRA JEST NA GÓRZE Z PRAWEJ STRONY.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Chcesz być informowany o rozdziałach?
Masz tutaj parę środków komunikacji, dzięki którym będę mogła Cię informować:

  • Podaj swojego Twittera w komentarzu! 
  • Podaj swojego Facebooka w komentarzu lub w okienku 'Szybki kontakt'!
  • Podaj inny środek komunikacji, na którym chcesz być informowany w okienku 'Szybki kontakt' bądź w komentarzu!

@Belieber__AS

sobota, 22 listopada 2014

Rozdział 27. I'm so scared.

Obudziłam się o 6.30. Budzik był tak głośny, że nie dało się go nie usłyszeć. Z wczorajszej nocy pamiętam tylko ten sen, ten cholerny sen i to jak wtuliłam się w Justina w łazience. A teraz.. Obudziłam się w naszym łóżku. Spojrzałam w prawo. Jego strona była pościelona. Wstałam i ruszyłam w stronę łazienki. Weszłam pod prysznic i puściłam strumienie na twarz. Potrzebowałam chwili orzeźwienia. Następnie rozczesałam włosy a ciało owinęłam ręcznikiem. Umyłam zęby i poszłam do szafy. Miałam okropny dylemat co mogę na siebie założyć. Założyłam białą bieliznę, krótkie jeansowe spodenki i luźną miętową bokserkę. Wysuszyłam włosy i związałam je w kucyk. Pomalowałam rzęsy, musnęłam usta pomadką ochronną i zeszłam na dół. Po drodze wzięłam swój ulubiony zegarek. Wchodząc do kuchni zobaczyłam jak Justin robi naleśniki. To było naprawdę zabawne bo próbował je podrzucać patelnią, co nie wychodziło mu za dobrze.
-Hej skarbie. -powiedział jak tylko mnie zobaczył.
-Cześć. -uśmiechnęłam się i usiadłam przy stole. 
-Jak się spało? 
-Zależy o którą część nocy pytasz, ale w miarę okej. A tobie?
-Całkiem dobrze. Twoja torba jest już przy drzwiach. -uśmiechnął się i podał mi naleśniki.
-Och ta szkoła... Nauczyciel jak nas zobaczą to będą naprawdę zdziwieni, haha! Nie byliśmy tam naprawdę długo.
-Ale zdamy. -uśmiechnął się łobuzersko. -Został miesiąc szkoły, damy radę. -Postawił naleśniki na stole i podał sok pomarańczowy.
-Już się boję reakcji Carly. Ona mnie zabije.
-Oj bez przesady. -usiadł naprzeciw mnie. -Zrozumie. Przyjaźnicie się przecież.
-Racja... -wzięłam widelec i włożyłam kawałek naleśnika do ust. Szczerze mówiąc, były naprawdę dobre. Na zegarku była godzina 7.20. Rozmawiałam z Justinem na przeróżne tematy. Byłam wyjątkowo spokojna.. Pomijając dzisiejszą noc. Gdy zjedliśmy śniadanie pojechaliśmy do szkoły.
Gdy dojechaliśmy już na miejsce, miałam dziwne uczucie. Nie było mnie tak długo i wszystko wygląda jak jakieś deja vu. Justin zaparkował swoim białym ferrari na swoim starym miejscu. Wysiadł i otworzył drzwi z mojej strony. Złapałam swoją torbę i złapałam go za rękę. Zamknął za mną drzwi i zablokował samochód. Złapał mnie w pasie i ruszyliśmy w stronę budynku. Przy drzwiach stali już Fredo i Ryan.
-A kogo me piękne oczy widzą? -powiedział Alfredo.
-Cześć. -odpowiedziałam.
-Co się stało, że w końcu przyszliście do szkoły? -zapytał Ryan.
-Trzeba się pokazać i zdać. -powiedział JB na co przytaknęłam.
-ALEX! -usłyszałam po czym odwróciłam się w stronę, z której ktoś krzyczał. Od razu się uśmiechnęłam.
-Carly! -podbiegłam do niej. Czułam jak Justin, Ryan i Fredo mnie obserwują.
-Jeju jak ja cię dawno nie widziałam! -powiedziała przyjaciółka i mocno mnie przytuliła.
-Tęskniłam. -powiedziałam.
-Czemu tak długo cię nie było? Zrobił ci coś?
-Nie, spokojnie. Mieliśmy pewne problemy ale na razie jest wszystko okej. Co u ciebie?
-Wszystko w porządku. Zaraz mamy biologię, idziesz ze mną?
-Wiesz co... Nie. Chciałabym sama pójść pod salę. Muszę jeszcze coś załatwić. Okej?
-Jasne. Poczekam na ciebie pod salą. -odpowiedziałam jej uśmiechem i weszłam do szkoły. Justin mnie wołał ale to zignorowałam. Podeszłam do swojej szafki. Otworzyłam ją i zobaczyłam masę kopert. Otworzyłam pare z nich:

1) Gdzie jesteś? I tak cię znajdę.




2) Wiesz, że to nie ładnie tak opuszczać szkołę?



3) Justin nie jest tym, za kogo się uważa. Nie jest z Tobą szczery.


Zadzwonił dzwonek. Schowałam kartki do kopert i zaczęłam wszystkie zbierać. Ledwo zmieściły mi się w dłoni. Położyłam je na górną półkę i zaczęłam pakować zeszyt i książki do biologii. Nagle poczułam, że ktoś stoi za mną.

-No witaj. -odwróciłam się i zobaczyłam nieznajomego mężczyznę.
-Znamy się? -zapytałam.
-W sumie można tak powiedzieć. Jacob Satternan.
-Alex Stage.
-Masz ochotę się przejść?
-Nie dziękuję. Jestem już spóźniona.
-Nalegam.
-Naprawdę, jestem już spóźniona.
-Ale ja bardzo proszę. -złapał mnie za nadgarstek. Bolało.
-Nie! Puść mnie! -zaczęłam się szarpać.
-Oj przestań. Jeden mały spacer.
-Czy ty nie rozumiesz tego co mówię?! Nie!
-A czy ty... -Popchną mnie na szafkę i przycisną do niej. - ... nie rozumiesz, że nie wiesz z kim zadzierasz? -Bałam się. Patrzyłam na niego ze strachem. Łzy napływały mi do oczu. Schylił się i pocałował mnie w policzek. Przeszły mnie dreszcze. Jego usta były mokre a zapach okropny. Zjechał w stronę szyi. Wessał się w nią. Czułam, że robi i malinkę. Zaczęłam płakać. Jego prawa dłoń zjechała na moją pupę. Ścisną ją. Lewą ręką zaczął dotykać moich piersi. Zaczęłam bardziej płakać. Bałam się. Cholernie się bałam. Cały czas ssał moją szyję. Nie miałam jak się wyrwać. Całym swoim ciałem przycisnął mnie do szafki. To był koniec. Moje oczy zapełniły się łzami, nic nie widziałam przez krople słonej wody.
-Odpierdol się od niej! -ktoś krzyknął i odciągnął chłopaka ode mnie. Osunęłam się na podłogę. Otarłam oczy dłońmi. Justin zaatakował Jake'a. Dzięki Bogu.
-Och! Pan Justin Bieber przybył w obronie swojej dziewczynki. Co za love story, no ja nie mogę... -powiedział napastnik po czym dostał cios w brzuch.
-Kto... -uderzenie - ci... -znów cios- kurwa... -i znowu- pozwolił...- uderzenie- jej dotykać?!
-Sama była chętna. -odparł leżący już Jacob. Cały krwawił.
-Jeszcze raz ją dotkniesz a nie przeżyjesz kolejnego dnia, jasne?! -Justin kopnął go w brzuch a następnie powtórzył cios.
-Zobaczymy. -odpowiedział napastnik. Ledwo odpowiadał.
-Justin! Zostaw go... -powiedziałam łamiącym się głosem. Posłuchał mnie. Podszedł i ukucnął przy mnie. Złapał pod pachami prawą a pod kolanami lewą ręką i zaniósł do samochodu. Łzy cały czas napływały mi do oczu. Posadził mnie na przednim siedzeniu. Ręce cały czas mi się trzęsły. Złapałam za lusterko i spojrzałam na swoją szyję. To co mi zrobił było okropne.

_______________________________________________________________________
Przepraszam, że tak długo nie  było rozdziału i że ten jest taki krótki. Niestety ostatni rok szkoły jest zapełniony cotygodniowymi sprawdzianami i po prostu nie miałam czasu...  i weny.
PRZEPRASZAM!

Mam nadzieję, że zrekompensowałam się Wam tym rozdziałem.

KOLEJNY ROZDZIAŁ: w tym tygodniu!


Jeśli masz do mnie jakieś pytania - pisz w komentarzu!
Chciałabym zrobić oddzielną notkę z pytaniami od Was :)
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Chcesz być informowany o rozdziałach?
Masz tutaj parę środków komunikacji, dzięki którym będę mogła Cię informować:

  • Podaj swojego Twittera w komentarzu! 
  • Podaj swojego Facebooka w komentarzu!
  • Podaj inny środek komunikacji, na którym chcesz być informowany!

Dziękuję, że jesteście!
Dziękuję, że mimo tej przerwy wciąż czytacie mojego bloga!
DZIĘKI WAM WCIĄŻ PISZĘ!
DZIĘKUJĘ! ♥

Jeśli możesz - napisz proszę komentarz. Chciałabym wiedzieć, co sądzicie o rozdziałach. Jeśli masz jakiś pomysł na kolejny rozdział- napisz! Kto wie, może Twój pomysł będzie na tyle dobry, że umieszczę go w opowiadaniu?

Proszę komentujcie! ♥

Dziękuję!



@Belieber__AS