sobota, 31 sierpnia 2013

Rozdział 12. Family.

Droga była bardzo długa i męcząca. Jeszcze nigdy nie wysiedziałam tak długo w jednym miejscu. Gdy dojechaliśmy byłam uradowana, że w końcu mogę wysiąść z czarnego Range Rovera i rozprostować kości. Dom był skromny i bardzo ładny. Gdy do niego weszliśmy zobaczyłam mężczyznę z dwójką słodziutkich dzieci.
-Justiiiiiiin! -krzyknęły i podbiegły do chłopaka.
-Hej dzieciaki! Stęskniłem się za wami, wiecie?
-My za tobą teeeż! -powiedziały chóralnie. Justin ciągle się z nimi przytulał i rozmawiał (pozostawiając mnie samą), że sama podeszłam do stojącego tam mężczyzny.
-Witam, jestem Alex. -przywitałam się.
-Cześć. Jeremy. tata Justina.-przytaknęłam głową. -To ty jesteś tą dziewczyną, która skradła mojemu synowi serce?
-Jak widać. -uśmiechnęłam się.
-Dziękuję, że go uszczęśliwiasz. Nie miał dziewczyny od 3 lat...  -trzy lata temu z nim zerwałam po wypadku a on był potem z Meg. pomyślałam.
-Racja. -spojrzałam na Justina i jego rodzeństwo. Bawili się i śmiali, aż w końcu wstał, objął mnie prawą ręką w pasie i przytulił.
-Jaxon, Jazzy. To jest osoba, którą obiecałem wam, że poznacie.
-A kto to? -powiedziała słodka dziewczynka.
-To jest Alex, księżniczko. I jest moją dziewczyną.
-To oznacza, że się przytulacie i całujecie? -zapytał chłopiec.
-Taaak. -powiedział Justin z łobuzerskim uśmieszkiem.
-Fuuuuuuj! -powiedziały dzieci na co my się zaśmialiśmy.
-Jakie fuj? Fajne to jest. -powiedział mój chłopak. 
-No ale wy wkładacie sobie język do buzi! -zaczęła protestować Jazmyn.
-Nie zawsze trzeba wkładać język. Można i bez tego, księżniczko.
-Ale jak? -zapytała na co Justin spojrzał na mnie i mnie pocałował.
-Justin! -oderwałam się.
-Co? Zapytała jak to pokazałem. -zaśmiał się.
-Idiota. -powiedziałam cicho.
-Ale twój idiota. -uśmiechnął się łobuzersko.
-Whatever. -machnęłam ręką.
-Justin, weź dzieci na górę i spakuj im rzeczy. -powiedział Jeremy. -A ty chodź ze mną kochana. -podążyłam za nim do kuchni. -Napijesz sie czegoś?
-Jeśli można to poproszę kawę.
-Jaką pijesz?
-Rozpuszczalną z odrobiną mleka. -uśmiechnęłam się na co on odpowiedział tym samym.
-Jak długo jesteś z Justinem?
-Szczerze mówiąc nawet nie wiem... Ale gdzieś około 2-3 dni. -głupio, że nie wiedziałam no ale mam tyle na głowie, że naprawdę zapomniałam.
-No nie za długo. Ale widzę, że mój syn jest bardzo szczęśliwy.
-Cieszę się, że pan tak mówi.
-Proszę cię, nie mów do mnie "pan". Czuję się staro. -zaśmiał się. -Mów mi Jeremy.
-Jeremy. -powtórzyłam uśmiechając się. Upiłam łyk kawy i nagle Justin wbiegł z dzieciakami. Bawili się w berka. Spojrzałam na Jeremiego, który był wyraźnie niezadowolony tym. Postanowiłam więc zareagować. -Ej! Ej! Ej! Spokój. -nic. -Justin! -nic. Wstałam więc od stołu i złapałam chłopaka za ramię. Spojrzał na mnie wyraźnie zniesmaczony. -Nie biegajcie po domu jasne? Wyjdźcie na dwór czy coś.
-Serio?
-Serio. -nagle dobiegły do nas dzieci.
-Czemu już się nie bawisz? -zapytał chłopiec.
-Bo moja dziewczyna mi nie pozwala. -zaśmiał się cicho na co walnęłam go z łokcia. -Ała!
-Zasłużyłeś. Idę dopić kawę.
-To my idziemy na dwór. Nie pogniewasz się, że cię tak zostawiam?
-Nie, jest okej.
-Kocham cię. -powiedział i musnął moje usta.
-Ja ciebie też. -powiedziałam się i poszłam do kuchni. Za mną było słychać głośne "Bleeee". Zaśmiałam się. -Będą na dworze. -powiedziałam. Rozmawiałam z nim przez dłuższą chwilę, aż zaproponował, że pokarze mi pokój Justina. Dopóki go nie było w pobliżu miałam okazję poznać jego młodsze oblicze. Zgodziłam się. Gdy weszłam do pokoju pierwsze co zobaczyłam były plakaty. Plakaty z drużynami hokejskimi, koszykarskimi itd. Potem zobaczyłam na półkach jego zdjęcia. Gdy był mały był taki słodki... Nagle poczułam jak ktoś obejmuje mnie od tyłu.
-Masz słodki pokój Justin.
-Tyle, że ja nie jestem Justin... -odwróciłam sie.
-John! Co ty tu robisz?! RATUNKU! AAAAA! POMOCY!
-Zamknij się jeśli chcesz by nic....
-Zostaw ją! -dzięki Bogu w samą porę.
-Ooo... Witaj Justin. -powiedział mężczyzna po czym mnie puścił. -To taka przestroga. Jestem wszędzie. WSZĘDZIE. -i wyszedł przez okno.
-Kochanie, nic ci nie jest? -zapytał mnie chłopak.
-Nie... Wszystko w porządku. Możemy już jechać? Chcę się przespać. -robię tak zawsze gdy chcę o czymś zapomnieć.
-Jasne. Chodź. Zabierzemy dzieciaki i jedziemy. -uśmiechnęłam się gdy to usłyszałam.
-Dziękuję. -weszliśmy do kuchni. Justin powiedział swojemu tacie, że będziemy już jechać. Pożegnał się z nami a dzieciaki siedziały już w samochodzie.
-Zadowoleni, że jedziecie do nas?
-Taaak! -wykrzyczeli.
-Pomachajcie do taty i ruszamy. -powiedziałam a oni tak zrobili. -Słuchajcie przepraszam, że przeze mnie musieliśmy już jechać.
-Nic nie szkodzi. Szybciej będziemy u was. -powiedziała Jazzy.
-Wiesz co? -zaczął Jaxon.
-Tak?
-Jesteś bardzo ładna.
-Hah, dziękuję kochanie. To było słodkie. -uśmiechnęłam się.
-Ty bo mi jeszcze dziewczyne odpijesz. -powiedział JB.
-A to jest bardzo możliwe. -odwróciłam się w stronę drogi. -po jakiejś godzinie zauważyłam, że dzieciaki się nudzą. -Może chcecie coś zjeść? Co proponujecie? Jazzy?
-McDonald! -krzyknęła.
-Jaxon?
-McDonald!
-Justin?
-No proste, że McDonald. -powiedział na co się zaśmiałam.
Dojechaliśmy do restauracji ale, że w środku był ogromny tłok postanowiliśmy wziąć jedzenie do samochodu.
-Kto co zamawia? -zapytał Justin.
-Ja chcę HappyMeal z zabawką numer 3! -powiedział chłopiec.
-Ja też chcę HappyMeal ale z tamtą księżniczką. -powiedziała dziewczynka.
-A ty skarbie? -zapytal mnie mój chłopak. 
-Kawę i frytki.
-Tylko?
-Tak. Nie jestem głodna.
-A ja poproszę hamburgera, kolę i frytki.
-To wszystko? -zapytała kasjerka.
-Tak. -podjechaliśmy do kolejnego okienka by zapłacić a potem by odebrać jedzenie. Gdy dzieciaki dostały swoje od razu zaczęły jeść a potem bawić się zabawkami. Były takie rozkoszne.

~Pare godzin później~

Dojechaliśmy do domu. Jazmyn i Jaxon spali. Nie chcieliśmy ich budzić więc ja wzięłam na ręce dziewczynkę a ja chłopca.
-Są tacy słodcy. -powiedziałam. Położyliśmy ich w swoim pokoju (w domu Justina był zrobiony specjalny pokoik dla jego rodzeństwa. Połowa pokoju była niebieska a połowa różowa) po czym sami poszliśmy do sypialni. Byłam tak zmęczona, że nawet nie miałam czasu by się pozachwycać wnętrzem pokoju. Przebrałam się w piżamę i położyłam na łóżku. Justin zrobił to samo. Jak co wieczór położyłam się na jego klatce piersiowej i gdy już zasypiałam dostałam sms'a.

Od: Nieznany.
Tekst: Jesteście pewni, że zostawiacie dzieciaki same w pokoju?

-Justin?
-Tak?
-Weźmy Jazmyn i Jaxona do naszego pokoju. Lepiej by nie były tam same, co?
-Okej. -poszliśmy do ich pokoju i powoli podnieśliśmy najpierw jedno łóżko i zanieśliśmy do nas a potem drugie.
-Od razu lepiej. -powiedziałam i położyłam się.
-Dobranoc skarbie. Kocham cię.
-Dobranoc. Też cię kocham.
Przytuliliśmy się i zasnęliśmy w swoich objęciach.

_________________________________________________________________________
Rozdział jest dłuższy jako wynagrodzenie, że rozdział 11 był krótki :) Mam nadzieję, że Wam sie spodobał. Jeszcze raz dziękuję za miłe słowa z Waszej strony. ♥ Gdyby nie wy-nie pisałabym tego opowiadania :) Dziękuję.

"Cause everything starts from something
something would be nothing
nothing if your heard dind't dream with me...
Where would I be 
If you didn't believe?"

JEŻELI CHCECIE BYĆ INFORMOWANI O ROZDZIAŁACH DAJCIE W KOMENTARZU NAZWĘ TWITTERA LUB LINK DO PROFILU NA FACEBOOKU. ZAPRASZAM TEŻ NA FANPAGE:
https://www.facebook.com/MyPurpleWorldJB 


PROSZĘ O NIE KOPIOWANIE ROZDZIAŁÓW ANI ICH ZAWARTOŚCI! JEŻELI KTOŚ SKOPIUJE - ZGŁASZAM BLOGA DO MODERATORÓW!!!

@Belieber__AS

Rozdział 11. I'm sorry.

Obudził się. Czas na rozmowę. Spojrzałam na niego wkurzonym wzrokiem. Był zdezorientowany. Wstałam z łóżka i stanęłam na przeciwko niego.
-Ummm... O co chodzi? -powiedział zaspanym głosem.
-To ty mi powiedz o co chodzi. -nie chciałam zaczynać z samego rana kolejnej kłótni ale byłam strasznie ciekawa co ich łączyło.
-Nie rozumiem.
-Co cię łączyło z Meg? -walnęłam prosto z mostu.
-Mnie? Z nią? Nic.
-Nie pieprz mi durnot, okej?
-Ale ja...
-Czekaj. -przerwałam mu. -Postwierdzajmy fakty. -Justin spojrzał na mnie zdezorientowany. -Fakt numer jeden. Wracamy do domu. Widzimy Megi i och co się okazuje? Wy się znacie i patrzycie na siebie dziwnym, znaczącym wzrokiem. -Justin chciał mi przerwać ale nie pozwoliłam mu na to. -Pozwól, że skończę. Fakt numer dwa. Idę na górę a ty nie. Rozmawiałeś z kimś po czym wróciłeś delikatnie poddenerwowany. Dało się to zobaczyć bo miałeś napięte mięśnie. Fakt numer trzy. Dostałam sms'a od Margaret, że wraca do domu po kłótni z Benem. Fakt numer cztery. Żadnej kłótni nie było. Fakt numer pięć. Coś was łączy bo inaczej ona nie wróciłaby do domu a ty nie byłbyś wkurzony na Bena. Twoja kolej na obronę. -czułam się jakbyśmy byli w sądzie a ja byłam oskarżycielem a on oskarżonym. Dziwne uczucie.
-Fakt numer jeden nic nie oznacza. -powiedział.
-Nic? To dlaczego gdy cię zobaczyła posmutniała?
-Ja... Yhh.
-Czyli mam rację. -odwróciłam się w stronę drzwi. Chłopak złapał mnie za rękę i odwrócił w swoją stronę.
-Słuchaj, nawet jeśli...
-A ha! -przerwałam mu.
-Nawet jeśli -kontynuował. -nas coś łączyło to było to bardzo, bardzo dawno temu, kiedy MY nie byliśmy razem. Więc dlaczego się wściekasz?
-Bo mi nie powiedziałeś. Ukrywaliście to przede mną. Rozmawialiśmy tyle czasu przez telefon itd. a wy mi nic nie powiedzieliście. -poczułam, że krew nie dopływa mi do nadgarstka. -Ał Justin... To boli. -spojrzałam na miejsce gdzie poczułam ból. Justin nie puścił. -JUSTIN DO CHOLERY PUŚĆ MNIE!
Zrobił to. Spojrzałam na niego ze łzami w oczach.
-Ja...
-Nie ważne. -powiedziałam i wyszłam z pokoju. Zeszłam na dół cała zapłakana i poszłam do kuchni. Chciałam pobyć sama. Chłopak nie przyszedł za mną. Został tam. Otworzyłam szafkę i wyjęłam sokowirówkę. Wzięłam 3 pomarańcze i zrobiłam sok. Dźwięk maszyny mnie uspokajał. To było jak... wyładowanie emocji. Po wypiciu soku usiadłam na parapecie i płakałam zastanawiając się co właściwie się zdarzyło. Po chwili podszedł do mnie Justin i złapał mnie w tali.
-Przepraszam. -powiedział. -Naprawdę bardzo cię przepraszam. Wiesz, że nie chciałem tego zrobić. -przytaknęłam głową. -Kocham cię Alex.
-Ja ciebie też. -no i jak po każdej kłótni zaczęliśmy się całować. Ale nie tak umm... namiętnie tylko delikatnie i z miłością. Gdy skończyliśmy przytuliłam się do niego i schowałam głowę w jego obojczyku.
-Przepraszam. -wyszeptałam.
-Nie masz za co, kochanie. To była moja wina.
-Możemy już do tego nie wracać, proszę?
-Oczywiście księżniczko. Ochh...
-Co?
-Zapomniałem! -spojrzałam na niego zdezorientowana na co on się uśmiechnął. -Jedziemy do mnie do domu, zostawiamy rzeczy i jedziemy do Atlanty. -nie wiedzieć czemu uśmiechnęłam się.
-Do Atlanty? Po co?
-Obiecałem Jazzy i Jaxonowi, że ich zabiorę i cię poznają. -uśmiechnął się.
-Kto to Jazzy i Jaxon?
-To moje młodsze rodzeństwo. Pokochasz ich.
-No jeśli są tak słodcy jak ty, no to na pewno. -wyszczerzyłam zęby.
-Aww to było urocze! -powiedział.
-No wiem! Tak samo jak ja. -zaśmiałam się.
-Ty jesteś bardziej urocza kochanie.
-Nie będę się spierać. -uśmiechnęłam się i delikatnie go pocałowałam. -To co? Mam się pakować?
-Youppp! -powiedział to przeskakując z pięt na palce i znowu na pięty. Weszliśmy na górę. Pierwsze co zrobiłam to podeszłam do telefonu. Dwie wiadomości i dwa połączenia nieodebrane. Sms'y były od nieznanego, a połączenia od Margaret. Nie chciałam z nią teraz rozmawiać. Wiem, to jest moja najlepsza przyjaciółka no ale dopiero co pogodziłam się z Justinem i nie chcę sobie psuć humoru. Kliknęłam na wiadomości.

Od: Nieznany
Tekst: Och! To była bardzo poważna kłótnia! Nie ładnie się zachował wobec ciebie...

Od: Nieznany
Tekst: Po deszczu zawsze nastaje słońce.

Zignorowałam to co napisał. Poszłam do garderoby, założyłam miętowe rurki do tego łososiową, zwiewną koszulę i białe supry. Włosy związałam w luźny kucyk. Spakowałam wszystkie rzeczy i zeszłam na dół. Justin już czekał.
-Gotowa?
-Jak nigdy. -odpowiedziałam. Wsiedliśmy do samochodu i pojechaliśmy do domu Justina. Gdy byliśmy na miejscu, rozpakowałam rzeczy (tak dla waszej świadomości to dom był NIEZIEMSKI!) i znów wróciliśmy do samochodu. Wyjechaliśmy do Atlanty. Dziś miałam poznać rodzeństwo mojego chłopaka...


Czekajcie...
Powiedziałam "mojego chłopaka"? Hahaha! Jak to fajnie brzmi! Justin Bieber jest moim chłopakiem. Pierwszy raz użyłam tego sformułowania i... spodobało mi się to.

_____________________________________________________________


PROSZĘ O NIE KOPIOWANIE ROZDZIAŁÓW ANI ICH ZAWARTOŚCI! JEŻELI KTOŚ SKOPIUJE - ZGŁASZAM BLOGA DO MODERATORÓW!!!

Dziękuję za miłe słowa, które piszecie w komentarzach. ♥ Jesteście kochani ♥

JEŻELI CHCECIE BYĆ INFORMOWANI O ROZDZIAŁACH DAJCIE W KOMENTARZU NAZWĘ TWITTERA LUB LINK DO PROFILU NA FACEBOOKU. ZAPRASZAM TEŻ NA FANPAGE:
https://www.facebook.com/MyPurpleWorldJB

@Belieber__AS

piątek, 30 sierpnia 2013

Rozdział 10. Be yourself, ok?

Gdy wróciliśmy, zobaczyliśmy jak Ben siedzi na kanapie z jakąś dziewczyną. Gdy się do nas odwóciła od razu poznałam kto to.
-MEEEGIII! -krzyknęłam i pobiegłam do dziewczyny.
-Hej kochanie! Boże jak dawno się nie widziałyśmy! -powiedziała.
-Musimy to jakoś nadrobić. -Justin odchrząkną. -A właśnie. Megi poznaj Justina. Justin to jest Megi z którą gadałeś.
-Siema! Co tam? -powiedział i podał rękę mojej przyjaciółce.
-My sie już znamy. -powiedziała.
-Tak? -zapytałam. Spojrzałam na Biebera
-Tak. Przed twoim wypadkiem się poznaliśmy.
-Och... No ale to chyba dobrze prawda?
-Jasne. -powiedzieli zgodnie.
-Megi ty tu zostajesz? Wgl co ty tu robisz?
-No więc... Spotykam się z Benem i tak, zostaję tu.
-O jej! To cudownie! -przytuliłam ją. -To może jutro pogadamy, okej? Jestem wyczerpana...
-Okej. Kocham cię. -jeszcze raz się przytuliłyśmy i poszłam na górę.


*JUSTIN POV*


Gdy Alex poszła, wyciągnąłem Bena do kuchni.
-Co ona tu robi? -zapytałem.
-Słyszałeś. Spotykamy się.
-I musiałeś akurat ją przyprowadzić do domu?! Serio?
-No ale co ty masz do niej?
-Ja... Umm... Nie ważne, jasne? Jutro przeprowadzam się z Alex do mojego domu.
-Chłopie ogarnij się! Co ona ci takiego zrobiła? -spojrzałem na niego i nic nie odpowiedziałem. -No mi możesz powiedzieć... Prawda?
-Byłem z nią gdy Alex straciła pamięć... Ale nie chcę by ona się o tym dowiedziała. Zabiłaby mnie.
-Bo chodziłeś z Meg?
-Tak. NIe ważne co się wtedy działo. Po prostu A nie może o tym wiedzieć, jasne? I serio jutro się wyprowadzamy.
-Dobra jak chcesz. Idź już do niej. Nie może być teraz sama.
Poszedłem na górę i wszedłem do pokoju. Alex była w łazience. Zapukałem po czym do niej wszedłem. Stała opleciona ręcznikiem przed lusterkiem i myła zęby. Jak na taką prostą czynność wyglądało to niesamowicie sexownie. Złapałem ją w tali i przytuliłem do siebie.
-Justin... przesaszasz mi. -powiedziała ze szczoteczką w buzi. Zignorowałem to i zacząłem całować ją po szyji, potem koło ucha a na końcu w skroń. Dziewczyna przymknęła oczy a ja się odsunąłem. Jej reakcja była naprawdę zabawna.
-Idiota. -powiedziała gdy wypluła pianę na co ja się zaśmiałem.
-Dlaczego? Podobało ci się. -zignorowała mnie i podała mi moją szczoteczkę.
-Myj się a ja idę się przebrać. Nie podglądaj.
-Wiesz, że gdy to powiedziałaś, zaczęło mnie korcić?
-To już twój problem. -zamknęła drzwi a ja zacząłem myć zęby. Gdy skończyłem wyszedłem z pokoju i zobaczyłem jak Alex zakłada top. Widok był boski. Gdy mnie zobaczyła od razu się schowała za drzwiami.
-Świnia! -krzyknęła na co sie zaśmiałęm.
-Nie przesadzaj. Kochasz mnie.
-Ale to nic nie znaczy. Świnia! -powtórzyła na co ja wybuchłem głośnym śmiechem.
-Co w tym takiego zabawnego?
-To jak się denerwujesz kochanie. Och... -pokazałem na jej policzki. -Czy ty się rumienisz?
-Zamknij się już. -walnęła mnie ręcznikiem po czym położyła sie do łóżka.
-Co ty taka ten?
-Czen?
-No jakaś taka nabuzowana?
-Bo... Echh... Bo nie chciałam by Meg tu przyjeżdżała... Tu jest niebezpiecznie i wgl... Nie chcę jej na to narażać.
-No to bardzo dobrze, bo my jutro wyprowadzamy się do mojego kochanego domu a ona pewnie za jakieś dwa dni wróci do domu. -puściłem jej oczko. Przebrałem się szybko i położyłem się obok niej.
-Ale jak ją zostawimy to czy... Czy ona będzie bezpieczna?
-Ben z nią będzie. -usmiechnąłem się.
-Ejj... Zauważyłeś, że dziś nie dostawałam tyle esów ani kopert?
-A no właśnie... Aż dziwne. No ale to chyba dobrze, że nic nie pisze prawda? Mamy święty spokój kochanie.
-No tak. -wtuliła się w moje ramię. -Ale to może oznaczać, że on coś planuje. -urwała. -Słuchaj... Co on mi może zrobić? -miałem nadzieję, że nigdy nie zada tego pytania ale jednak... zadała. Nie chciałem jej mówić czegoś czego nie chciałaby usłyszeć.
-Słuchaj... Tak, jest niebezpieczny no i... On może zrobić wszystko, ale dopóki jesteś ze mną nic ci się nie stanie. Obiecuję. -pocałowałem ją w czoło. Nagle wysunęła do mnie dłoń.
-Obiecujesz na mały paluszek? -uśmiechnęła się delikatnie.
-Obiecuję na mały paluszek. -złączyliśmy nasze palce ze sobą po czym mocno przytuliliśmy. -Kocham cię Alex.
-Ja ciebie też Justin. -uśmiechnęła się po czym delikatnie mnie pocałowała. Całowała z pasją i miłością. Po chwili pogłębiła swój pocałunek. Dotknąłem językiem jej dolnej wargi prosząc o pozwolenie. Rozszerzyła usta i nagle... jej telefon zawibrował. Już nie miał kiedy pisać?! Alex wyjęła telefon i przeczytała wiadomość.

Od: Nieznany
Tekst: Stęskniłaś się za mną? Och... Chyba wam przeszkodziłem? Ojej... Nie chciałem.



*ALEX POV*

-Jeju... Mógł wybrać inną chwilę. -powiedziałam zawiedziona. -Szczerze mówiąc, to już się robi nudne. On już nawet nie wie co pisać. Echh...
-Zobaczysz. Znudzi mu się. -pogłaskał mnie po ramieniu.
-Taa... Jestem zmęczona. Chodźmy już spać. -zsunęłam się na poduszkę.
-Okej. -przybliżył się do mnie i objął mnie w pasie. -Kocham cię.
-Ja ciebie też. -powiedziałam i zamknęłam oczy.

~Pare godzin później~

*brrrr.....
Pierwszy sms.
*brrr.....
Drugi sms.
*brrrr....
Trzeci sms.

Spojrzałam na zegarek. Była 9 rano. Echh... Otworzyłam pierwszą wiadomość.

Od: Mama
Tekst: Przepraszam kochanie. Nie chciałam byś się dowiedziała o tym w taki sposób. Wracam za miesiąc. Wtey pogadamy. Kocham cię.

Od: Meg ♥
Tekst: Właśnie wyjechałam, tzn. o 7.30 ale mniejsza z tym. Pokłóciłam się w nocy z Benem. Nie ważne. Szczęścia. Kocham cię.

Od: Nieznany
Tekst: Mmmm.... Twoja przyjaciółeczka wyjechała i to nie z powodu kłótni z Benem, której nawet nie było. To jakaś tajemnica między nią a Justinem.

Ostatni i przedostatni sms bardzo mnie zdziwił i zaciekawił. To miało jakis sens. Nie słyszałam w nocy by się kłócili a Justin nie podąrzył od razu za mną na górę i słyszałam jak z kimś rozmawiał...
Musiałam za wszelką cenę dowiedzieć się o co naprawdę chodziło. Odłożyłam telefon na półkę, położyłam się na plecach i czekałam aż Justin wstanie. Musiałam z nim jak naszybciej porozmawiać.


_________________________________________________________________
PRZEPRASZAM! Rozdział miał być o 20.00 ale nie wyrobiłam się :(
Mam nadzieję, że rozdział Wam się spodobał ;)

Jeśli chcecie być informowani o rozdziałach to w komentarzu wpiszcie swoją nazwę Twittera lub link do profilu na Facebook'u. 
Informacje o rozdziałach znajdziecie także tutaj --> https://www.facebook.com/MyPurpleWorldJB :)


@Belieber__AS

Rozdział 9. Stay Strong.

Jestem u siebie w pokoju. Odrabiam lekcje a mamy nie widziałam od roku. Pokłóciłyśmy się o jakąś głupią rzecz i teraz żadna się nie odzywa. Po chwili usłyszałam jak ktoś puka do drzwi. Zeszłam na dół i zobaczyłam moją mamę, Johna i... dziecko. Było tak samo straszne jak ten facet. Spojrzałam na mamę z przerażeniem na co ona się tylko uśmiechnęła.
-To twój braciszek, Alex. -powiedział mężczyzna. 
-Ooo nieeee.... To nie jest mój brat! 
-Alex! Nie mów tak! -skarciła mnie mama. -Przywitaj się z Jackiem.
-Awww do widzenia Jack! -pomachałam do niego po czym odwróciłam się do mamy. Na jej ręku zobaczyłam pierścionek. -OŻENIŁAŚ SIĘ Z NIM?!
-Umm... Tak?
-Jak mogłaś?! Nawet mi nic nie powiedziałaś!
-Bo wiedziałam jaka będzie twoja reakcja.
-Wiesz co mnie najbardziej boli? -spojrzała na mnie dziwnym wzrokiem ale ja kontynuowałam. -Boli mnie to, że wyrzekłaś się swojej jedynej córki po to by być z tym palantem! 
-Nie mów tak o nim! Ja go kocham!
-Bardziej niż mnie? Miałaś wybór! Wybrałaś jego! A teraz... -ściszyłam głos. -Wynoście się stąd.
-Co? Alex!
-Powiedziałam wynoście się stąd. Nie chcę Was już widzieć! Rozumiesz?! -krzyknęłam i w drzwiach zobaczyłam Justina.
-Powinniście naprawdę iść. Chyba, że mam zadzwonić po policję. -powiedział.
-Po policję?! Alex! Nie przesadzaj! -krzyknęła mama.
-Słyszałaś co powiedział. -powiedziałam cicho. Popatrzyła na mnie ze smutkiem i wyszła. To naprawdę bolało. 

Zerwałam się z łóżka cała spocona. To był tylko sen... Przez przypadek obudziłam Justina.
-Hej, co się stało?
-Sen... Nie ważne.
-Jeśli ci ulży możesz mi powiedzieć. -przytaknęłam głową i opowiedziałam to co mi się przyśniło. -Kochanie, to był tylko sen. Nie martw się. -do oczu zaczęły napływać mi łzy. -Chodź tu do mnie. -chłopak przysnął mnie do siebie, objął i z całej siły przytulił. Czułam się taka bezpieczna i spokojna...
-Wszystko będzie dobrze. Za dużo o tym myślisz, shawty.
-Wiem ale nie da się o tym zapomnieć...
-Rozumiem to dlatego jutro gdzieś pojedziemy. -spojrzał na zegarek. Była 8.45 am. -To znaczy dzisiaj. -zaśmiałam się cicho. Leżeliśmy tak z dobrą godzinę i rozmawialiśmy o różnych bzdetach.. Przez ten czas nie martwiłam się niczym. Po prostu żyłam chwilą... nie na długo. Mój telefon zawibrował. Można się było tego spodziewać. 

Od: Nieznany
Tekst: Miałaś zły sen? Och jak to dobrze, że twój kochaś jest przy tobie... Hmm... A gdyby go tak nagle no nie wiem... nie było? Czy taka bezbronna, drobniutka duszyczka dałaby sobie ze mną radę?

-Mam już tego naprawdę dosyć! Czy on nie może choć na jeden dzień dać mi święty spokój?!
-Alex... On to robi specjalnie. Czeka aż w końcu się poddasz a wtedy on zaatakuje. -powiedział chłopak.

Od: Nieznany
Tekst: Jakby zgadł. Ej może on czyta w myślach?

-Zadzwonię do mamy. Zapytam czy wszystko okej. -Justin przytaknął głową a ja wybrałam numer.
-O hej kochanie! -odebrała.
-Cześć mamo, co tam u ciebie? Wszystko w porządku?
-Jak najbardziej. Jestem z Pattie w bardzo fajnym i zacisznym miejscu. Mogę się tu zrelaksować. Wiesz... Dla kobiety w cią... -urwała.
-W ciąży? -zapytałam.
-Tak...
-Który to tydzień?
-Umm... Miesiąc...
-MIESIĄC?! Przecież... Jak? Czemu mi nic nie powiedziałaś?
-John powiedział, żeby jeszcze zaczekać...
-Ach tak.. John. I posłuchałaś jego zamiast powiedzieć mi?
-Oj nie rób takiej wielkiej afery z tego... Spotkamy się.. Poga...
-Nie będę z nim przy jednym stole, w jednym domu ani nie będę oddychać z nim tym samym powietrzem. -przerwałam jej.
-Alex nie mów tak.
-Będę tak mówić. Nie zapytałaś mnie czy chcę się przeprowadzać, nawet nie znam go! I powiem tyle: Dopóki on będzie w naszym domu, mnie nie zobaczysz. Skończyłam. -powiedziałam i się rozłączyłam. Tak wiem... To moja mama i powinnam być dla niej milsza no ale nie nawidzę Johna a jak ona zrobiła sobie z nim dziecko, które jeszcze będzie wyglądało jak on... O niee.... Ja tego nie wytrzymam.
-Heej... To było trochę nie miłe. -powiedział Justin.
-Wiem, ale ona musi wiedzieć, że go nie nawidzę i niech wybiera. Ja z nim pod jednym dachem nie będę. Ugh... -wzdrygłam się. -Lubię dzieci no ale jak to będzie do niego podobne to... ughhh!
-Dobra, nie myśl o tym. Chodź zjemy coś a potem gdzieś cię zabiorę, ok? -uśmiechnął się.
-Okej tylko się ubiorę. -powiedziałam a on puścił do mnie oczko i wszedł do łazienki. Założyłam na siebie krótkie spodenki, czarny luźny t-shirt na ramiączkach i do tego czarne supry. Gdy chłopak wyszedł z łazienki był ubrany w białe spodenki koszykarskie, biały luźny t-shirt na ramiączkach. Na nogach miał białe supry a na głowie białą czapkę i czarne okulary.
-Haha! Wyglądasz jak anioł. -powiedziałam.
-Bo nim jestem. -uśmiechnął się, złapał mnie w tali i delikatnie pocałował. -Czekam na ciebie w kuchni. -puścił mi oczko i wyszedł z pokoju. Boże dlaczego on jest taki seksowny? Gdy zeszłam na dół, na stole stały dwa omlety posmarowane dżemem truskawkowym oraz dwa soki pomarańczowe.
-Ooo... Nie no brawo. Szybko się wyrobiłeś.
-Haha! Wątpiłaś w moje możliwości? -spojrzałam na niego po czym usiadłam do stołu. -Mam nadzieję, ze bedzie ci smakować. -uśmiechnął się.
Po zjedzeniu wsiedliśmy do samochodu.
-Ile mniej więcej będzie trwała droga? -zapytałam.
-Jakieś dwie godzinki...
-Jeejuu.... To ja zadzwonię do Margaret. Mogę ją wziąć na głośnik? Przywitasz się z nią. -Bieber spojrzał na mnie a w jego oczach bylo widac nie chęć. -Proooooooszęęę....
-Dobra. -powiedział. -Ale najpierw mnie pocałuj. -uśmiechnął się łobuzersko.
-Przecież prowadzisz samochód.
-To w policzek. -zrobiłam to o co prosił i wykręciłam numer do Margaret.
-Halo? -odebrała.
-Hej Megi! Jesteś na głośniku jak coś.
-Siemano M! -powiedział Justin.
-Alex? To ten?
-Haha! Tak to ten!
-O Booożeee... -urwała. -Ej czy ja o czymś nie wiem?
-Umm... O czym?
-Jesteście razem? -zapytała. Spojrzałam na Justina.
-Tak jesteśmy razem. -powiedział.
-Kurde! Gościu! Weź nic nie mów bo mi miękną kolana!
-Hahahaha! -wybuchliśmy śmiechem. -Nie masz szans. On jest mój. -powiedziałam.
Rozmawialiśmy tak i śmialiśmy się przez całą drogę, aż dojechaliśmy do wyznaczonego miejsca.
-Dobra Megi, my już musimy kończyć. Paaa! Kocham cię!
-Ja ciebie też! -powiedziała i się rozłączyła.
-Gdzie jesteśmy? -zapytałam wysiadając z samochodu.
-Jest to moje ulubione miejsce. Zawsze gdy jestem wkurzony czy coś, przyjeżdżam tutaj i relaksuję się...
-Tu jest pięknie.
-Tutaj? Zaraz zobaczysz o którym miejscu mówiłem. Tam dopiero jest pięknie. -uśmiechnął się i złapał mnie za rękę. Przeszliśmy przez jakiś las i dotarliśmy do tego pięknego, cudownego, idealnego i nie wiem jeszcze jak można to opisać, fantastycznego miejsca. Była tam wąska rzeczka, a naokoło niej głazy, lśniące pod wpływem słońca. Trawa była gęsta i zielona a miejsce zdawało się ciche, spokojne... Nie dziwiłam się dlaczego Justin tu przyjeżdża. Położyliśmy się na trawe i patrzyliśmy w chmury. Rozmawialiśmy o byle pierdołach i co chwile, któreś z nas wykrzykiwało co mu przypomina jakaś chmura. Pod wieczór zaczęliśmy z nudów śpiewać.
-I wish that I could give you what you deserve. 'Cause nothing can ever, ever replace you. Nothing can make me feel like you do. -zaczął.
-You know there's no one, I can relate to I know we won't find a love that's so true. There's nothing like us, there's nothing like you and me Together through the storm.
-There's nothing like us, there's nothing like you and me. Together. -gdy to zaśpiewał, złapał mnie za ręce i delikatnie pocałował. -Kocham cię i może to sie wydawać głupie, ale nie mogę bez ciebie żyć.
-Ja też cię kocham Justin. Forever. -i znów zatonęliśmy w pocałunku.

____________________________________________________________
Przepraszam, że taki krótki, i że się tak skończył ale zaraz wychodzę i nie chciałam byście długo czekali. Niedługo będzie rozdział 10. :) Nie mam pojęcie dlaczego zrobiło się tutaj takie białe :/ Nie wiem jak to usunąć z tego rozdziału no ale niech już tak zostanie...

JESZCZE RAZ DZIĘKUJĘ ZA TAK MIŁE SŁOWA! ♥ 

Jeśli chcecie być informowani o rozdziałach to w komentarzu wpiszcie swoją nazwę Twitter'a bądź link do Facebook'a :) Zapraszam też na moją stronę, gdzie będziecie na bieżąco o wszystkim informowani :)

https://www.facebook.com/MyPurpleWorldJB

@Belieber__AS

czwartek, 29 sierpnia 2013

Rozdział 8. I love you.

Usiedliśmy na kanapie i zaczęliśmy oglądać film "Igrzyska Śmierci". Nie mogłam się na nim skupić bo ciągle miałam przed oczami stojącego na parapecie Johna. To było straszne. Naprawdę straszne. Co byście zrobili gdybyście zobaczyli kogoś teraz za oknem? Pewnie zaczęlibyście krzyczeć, uciekać i bać się jak nie wiem co. No właśnie. Ja odczułam coś w tym stylu tylko 10 razy bardziej bo -przypominam- ten gość mi grozi. No dobra, ale dość o tym. Justin zobaczył, że ten film w ogóle mnie nie ciekawi więc zaproponował, że pojedziemy do restauracji coś zjeść. Ucieszyłam się na ten pomysł bo co jak co, ale chciałam zapomnieć o zaistniałej sytuacji i wyjść w końcu na świeże powietrze.
-To gdzie mnie zabierasz?
-Zobaczysz. -uśmiechnął się. -Idź się przebrać a ja tu na ciebie poczekam.
-Okeej -uśmiechnęłam się i poszłam na górę. Skoro jechaliśmy do restauracji to trzeba znaleźć odpowiednie ciuchy prawda? Założyłam niebieską sukienkę przed kolano, czarne szpilki a włosy rozpuściłam. Jak szaleć to szaleć! pomyślałam. Pomalowałam rzęsy, nałożyłam perłową pomadkę na usta i zeszłam na dół.
-O kurwa. -usłyszałam na co cicho się zaśmiałam. -Minęło tylko 10 minut a ty wyglądasz zabójczo. Nieźle!
-Dziękuję. -wyszliśmy z domu. Chciałam wsiąść do białego ferrari ale Justin zaprowadził mnie do swojego Matte-black Ferrari F430. Wsiedliśmy do niego po czym pojechaliśmy do restauracji jakieś 10 km. od domu. Miejsce to było bardzo szykowne i dzięki Bogu, że założyłam sukienkę a nie jeansy. Byłabym jedyną tak wyglądającą osobą. (Bieber miał na sobie czarne jeansy lekko opuszczone, bialy t-shirt a na to jeansowa kurtka. No i oczywiście białe Supry)
-Może być? -zapytał.
-Jest cudownie. Dziękuję. -delikatnie się uśmiechnęłam po czym podeszła do nas ładna, zgrabna brunetka.
-Tutaj mają państwo karty. Gdy już coś wybierzecie proszę podnieść rękę. -uśmiechnęła się do Justina, a on zrobił maślane oczy. Kopnęłam go z całej siły w nogę na co podskoczył.
-Co?! -krzyknął.
-A nic. Tak ćwiczę... -spojrzał na mnie dziwnym wzrokiem. -No co? Jeszcze chwila a ślina by ci pociekła do talerza.
-Uuuu... Ktoś się poczuł zazdrosny?
-Hah! Jeszcze czego. Nie chciałam byś się ośmieszył.
-Tak, tak... Przyznaj to.
-Co?
-Że ci się podobam.
-Po moim trupie.
-Wiesz, że tak jest.
-Chyba w twoich snach!
-Ale ty dobrze...
-W takim razie zawołaj tą kelnerkę i rób co chcesz. Ja chcę coś zjeść. ty możesz w tym czasie nawet ją przelecieć. -nie wierzyłam w to co powiedziałam i Justin chyba też nie bo popatrzył na mnie zdezorientowanym wzrokiem.
-Tak?
-Tak. -odpowiedziałam i podniosłam rękę. Kelnerka dosłownie w 10 sekund do nas podeszła.
-Co państwo zamawiacie?
-Ja poproszę herbatę i sałatkę.
-Dobrze, a dla pana?
-Mów mi Justin. -powiedział po czym podał jej rękę.
-W takim razie, co chcesz Justin? -uśmiechnęła się.
-Kolę, danie główne i ciebie. -mrugnął do niej okiem.
-Wszystko da się zrobić. A to ostatnie to serio?
-Jak najbardziej. Przysiądziesz się do nas?
-Jasne. Czekaj zawołam kogoś by mnie zastąpił. -i poszła do kuchni.
W środku zżerała mnie zazdrość, frustracja, gniew i... bezradność. Gdy zobaczyłam jak dziewczyna do nas wraca (już bez ciuchów roboczych) wstałam z krzesła i ruszyłam w stronę wyjścia. Justin coś za mną krzyczał ale nie zwracałam na to uwagi. Miałam to totalnie w dupie.
-Alex! Zaczekaj! -biegł za mną.
-Spieprzaj! -krzyknęłam i przyspieszyłam kroku. Chciałam jak najszybciej wrócić do domu.
-Boże dziewczyno! Wysłuchaj mnie!
-Zostaw mnie w świętym spokoju jasne?! Mam już dosyć tych gierek! Mam już dosyć tego typa! Mam już dosyć tego wszystkiego! Nie potrzebuję ciebie, twojego wsparcia i ochrony! Sama dam sobie radę! Zostaw mnie w spokoju! -byłam tak wkurzona, że nie panowałam nad tym co mówię.
-Nie mówisz tego naprawdę!
-Nie? To może podsumuję to pięcioma wyrazami, okej? -spojrzał na mnie nie rozumiejąc o co mi chodzi. -SPIEPRZAJ. Z. MOJEGO. ŻYCIA. JASNE?
-Nie! Skąd miałem kurwa wiedzieć, że jesteś zazdrosna?!
-Jeszcze raz wypowiesz to słowo a nie wiem co ci zrobię!
-Ja pierdole dziewczyno! czemu się wkurzasz o to, że zarywałem do tej laski?!
-Nie wiesz? Naprawdę nie wiesz czemu? -pokręcił przecząco głową. -Bo cię kurwa kocham! -powiedziałam to i ruszyłam w stronę ulicy. Justin złapał mnie za rękę i odwrócił w swoją stronę tak bym spojrzała mu w oczy.
-Ja też cię kocham. Kocham cię od kurwa 5 lat! Nie obchodziło mnie to, że mnie nie pamiętasz. Kochałem cię i kocham cię mimo to. -do oczu zaczęły mi napływać łzy - Przepraszam. Przepraszam, że byłem takim idiotą w restauracji. Naprawdę nie chciałem.
-Skoro mnie kochasz to dlaczego to zrobiłeś?
-Ja... Sam nie wiem.
-No właśnie... -schyliłam głowę na co on złapał mnie za brodę i pocałował. Całował z miłością i pasją.
Boże Alex! On cię naprawdę kocha! Wybacz mu! Nie bądź ciotą! pomyślałam. Nagle mój telefon zawibrował. Serio?! W takiej chwili?! Odepchnęłam od siebie Justina i odczytałam wiadomość.

Od: Nieznany
Tekst: Mmmm.... Pocałunek i wyznanie miłości po kłótni. Normalnie jak z filmu. Dobrze całuje?

A żebyś wiedział, że tak... odpowiedziałam w myślach na jego pytanie. Pokazałam sms'a Justinowi na co on zadał podstawowe pytanie.
-Jaka była twoja odpowiedź na jego pytanie? -uśmiechnął się pokazując wszystkie białe, równe zęby.
-Haha! Nie dowiesz się.
-No weeź...
-Nawet nie jesteśmy parą! Nie musisz wiedzieć.
-Nie jesteśmy?
-A zapytałeś?
-Alex Stage, czy zechciałabyś być moją dziewczyną? -zapytał na co ja uniosłam jedną brew. -No bardziej oficjalnie się nie da. -zaśmialiśmy się.
-Hmmm.... TAK! -uśmiechnęliśmy się po czym Justin złapał mnie w tali, podniósł i obrócił wokół własnej osi. Romantycznie. Gdy już mnie postawił ruszyłam w stronę samochodu.
-A ty gdzie? Nawet nie zjedliśmy.
-Nie chcę widzieć tej dziewczyny, tak? Wracajmy do domu. Już 21. Chcę odpocząć.
-Rozumiem. -Wsiedliśmy do samochodu. Po krótkiej chwili zobaczyłam leżącą na siedzeniu kopertę. Podniosłam ją i przeczytałam.
-Skąd ona się tu kurwa wzięła?! -powiedział Justin. -Co napisał?

A więc jesteście oficjalnie parą? Aww jakie to urocze. Aż się wzruszyłem. Pozdrów swojego kochasia. Niech się tobą nacieszy póki czas.

-Ten koleś jest naprawdę wkurzający. -powiedziałam.
-Oj niech sobie pisze co chce. Nie przejmuj się. -zdjął prawą rękę z kierownicy i mnie przytulił. -A teraz odpowiesz mi na pytanie? -spojrzałam na niego pytająco. -Dobrze całuję?
-Zgaduj. -uśmiechnęłam się szeroko.
-Zajebiście, prawda?
-Jakbyś wiedział! Haha! A ja?
-Ty kochanie najlepiej na świecie. -uśmiechnął się.
-Awww... To było takie urocze. -walnęłam go w ramię.
-Zupełnie jak ja. -wybuchliśmy śmiechem.
Gdy już dojechaliśmy do domu zauważyliśmy, że chłopaki na nas czekają w salonie.
-Co jest? -zapytał Justin.
-Alex... -zaczął Ben. To musiało wróżyć coś złego. -Dzwoniła do nas twoja mama...
-Co z nią jest?!
-Nic się nie stało. Powiedziała, że jedzie z Pattie na wakacje i poprosiła nas byś mogła u nas nocować. Ona jedzie na cały miesiąc.
-Uff... Już myślałam, że coś się stało. Okej. Ale bez Johna prawda?
-Bez.
-To o tyle dobrze. -powiedziałam. -Idę na górę jestem zmęczona... Pa chłopcy! -i poszłam na górę.


*JUSTIN POV*

Gdy Alex poszła na górę ja wszedłem do kuchni po sok. Gdy miałem już podążyć za nią, zatrzymał mnie Martin.
-Zapodawaj nowego newsa.
-Newsa? Zgaduj. -odparłem.
-Niee... Chodzisz z nią?
-Brawo chłopie! Trafiłeś w dziesiątkę! Haha!
-Ja pierdole... Chłopaki, słyszeliście? -odwrócili głowy w naszą stronę. -Nasz Bieber chodzi z tą dziewczyną! -odpowiedzią chłopaków było gwizdanie i klaskanie. Zacząłem się śmiać. Robili z tego tak wielką aferę...
-Dobra, ja idę. Nie zostawię jej samej. Pamiętajcie by sprawdzić czy nikogo nie ma w domu. Jak coś to ja jestem u nas w pokoju. Narazie! -pożegnałem się z nimi i poszedłem na górę. Alex już spała. Zdjąłem więc ubrania, założyłem jakieś spodenki i położyłem się obok niej. Wyglądała tak uroczo...

____________________________________________________________
No i mamy kolejny rozdział! Podoba wam się? :)

JESZCZE RAZ DZIEKUJĘ ZA MIŁE SŁOWA DOTYCZĄCE MOJEGO BLOGA ♥ JESTEŚCIE KOCHANI ♥

Jeśli chcecie być informowani o rozdziałach podajcie swoją nazwę Twitter'a lub link do profilu na Facebook'u. :) Kocham Was! ♥

@Belieber__AS

Rozdział 7. Please, stay with me.


Gdy się obudziłam zobaczyłam, że Justin już nie śpi.
-Długo tak leżysz? -zapytałam. Uśmięchnął się.
-Nie. Jak się spało?
-Umm... W miarę. -sięgnęłam po telefon.
-Dostałaś coś?
-Tak... Pięć wiadomości. I wszystkie od... -zerknęłam na listę. -Nieznanego numeru. Echh...
-Co napisał?

Od: Nieznany
Tekst: Awww.... Jak wy słodko razem wyglądacie. Aż chciałoby się was schrupać! Yum!

Od: Nieznany
Tekst: Czyżby zły sen? Nie martw się. Jestem tutaj.

Od: Nieznany
Tekst: Nie udawaj, że śpisz. Mnie nie oszukasz.

Od: Nienznay
Tekst: Uuuu... Twój kochaś cię przytula i całuje w czułko. Och jeju jakie to urocze! Niedługo tak będzie z nami kochanie ;*

Od: Nieznany
Tekst: Och byłbym zapomniał! Twoja mamuśka jest zajebista w łóżku.

Byłam wkurzona. Okej tamte cztery pierwsze wiadomości mogłam znieść no ale kurde sory bardzo! ten ostatni sms był obrzydliwy! On po prostu wykorzystywał moją mamę! Chciałam po nią pojechać ale Justin mnie zatrzymał. Powiedział, że to niebezpieczne, że on tam będzie i tak dalej...
-Ale tam jest moja mama! Czy ty nie możesz tego zrozumieć?! Nie mogę jej tam zostawić!
-Czekaj.
-Co?!
-Powiedziałem "czekaj".
-Yhhh! -usiadłam sfrustrowana na łóżku a chłoapk wyszedł z pokoju.



*JUSTIN POV*


Rozumiałem, że Alex była całą tą sytuacją mocno wkurzona. Też bym tak zeragował gdyby ktoś pisał tak o mojej mamie. Obmyśliłem plan, który może się udać. Wyjąłem telefon i zadzwoniłem do mamy.
-Halo? -odebrała.
-Hej to ja, Justin.
-O cześć kochanie. Co tam u ciebie?
-W porządku. Słuchaj jest taka sprawa...
-Wiedziałam, że nie zadzwonisz do mnie tak poprostu. No mów co się dzieje.
-Pamiętasz Alex? Dziewczynę, z którą chodziłem gdy miałem 15 lat?
-Och tak. Straciła pamięć i się rozstaliście.
-No tak... Właśnie jest ze mną. Grozi jej niebezpieczeństwo. Jej mama umawia się z Johnem.
-O Boże... On nie jest w więzieniu?
-Jak widać... I słuchaj, czy mogłabyś ją zabrać do siebie gdzieś na 2 tygodnie? No nie wiem, jako babskie wakacje czy coś takiego?
-Ależ oczywiście! Od tamtej pory dawno nie rozmawiałyśmy! To co? Może przyjadę jutro do Stratford i się z nią spotkam?
-Tak to bardzo dobry pomysł. I spróbuj ją jakoś namówić na ten wyjazd.
-Dobrze postaram się. Zaraz do niej zadzwonię. Kocham cię.
-Ja ciebie też. -już miałem się rozłączyć ale o czymś sobie przypomniałem. -Czekaj! Możesz mi dać do telefonu Jazzy i Jaxona?
-Chwilka. Zawołam ich. -usłyszałem jak mama wykrzykuje ich imiona po czym telefon wzięła Jazzy.
-Halo? -powiedziała.
-Hej słońce. To ja, Justin. Jak tam? Wszystko w porządku?
-Czeeeść! -usłyszałem Jaxona.
-Cicho bądź! Teraz ja z nim rozmawiam! -krzyknęła wzburzona dziewczynka na co ja się zaśmiałęm. -Wszystko jest okej. Do naszego przedszkola doszła nowa dziewczynka. Nazywa się Amber. Jest bardzo fajna i ma zaraz do mnie przyjść. A wiesz, że dostałam 5 za czytanie?
-Taak? To super! A chcesz znać sekret? -zapytałem zciszając głos.
-Powiedz mi! Powiedz mi!
-Jak będziecie grzeczni to zabiorę was do Stratford i kogoś poznacie. Ok? Ale musicie być naprawdę grzeczni.
-Hurrraaaaa! Napewno będziemy! -zaśmiałem się po czym usłyszałem huk w moim pokoju.
-Jazzy kochanie ja już muszę kończyć. Powiedz Jaxonowi o tym dobrze? Zadzwonię jak będę miał czas. Kocham was.
-My ciebie też! -powiedzieli zgodnie po czym się rozłączyliśmy.
Pobiegłem szybko do pokoju i zobaczyłem jak Alex leży na podłodze.
-Alex! Alex co ci jest?! Obudź się! -zacząłem trząść nią. Po paru chwilach otworzyła oczy. -Dzięki Bogu! Co się stało?! -wyciągnęła w moim kierunku kopertę.

Wiesz co jest w tym wszystkim najfajniejszego? BĘDZIESZ MIAŁA BRACISZKA! Aww jakie to słodkie! Alison pomyślała by nazwać go Jake. Co myślisz? Ładnie?

-On zrobił mojej matce dziecko! Rozumiesz to?!
-Nie wierz w to. Może próbuje cię tak podpuścić. Zresztą rozmawiałem z moją mamą.
-Po co? -zapytała zdiwiona.
-Przed twoim wypadkiem moja i twoja były najlepszymi przyjaciółkami. Poprosiłem ją by zabrała twoją mamę do siebie na jakieś dwa tygodnie. Tam będzie bezpieczna. -spojrzała na mnie oszołomiona po czym mnie przytuliła.
-Dziękuję. -wyszeptała.
-Jesteś głodna?
-Tak.
Zeszliśmy na dół po czym zjedliśmy drobne śniadanie i poszliśmy oglądać jakąś komedię.



*ALEX POV*


Gdy Justin wyszedł zobaczyłam, że na komodzie leży kolejna koperta. Kiedy przeczytałam jej zawartość, zakręciło mi się w głowie po czym zemdlałam. Nagle usłyszałam jak ktoś mnie woła. Otworzyłam oczy i zobaczyłam Justna.
-Dzięki Bogu! Co się stało?! -zapytał. Wyciągnęłam w jego stronę kopertę po czym podniosłam się i zaczęłam krzyczeć. Było to niemiłe uczucie bo trochę bolała mnie głowa.
-On zrobił mojej matce dziecko! Rozumiesz to?!
-Nie wierz w to. Może próbuje cię tak podpuścić. Zresztą rozmawiałem z moją mamą.
-Po co? -to był pierwszy raz gdy o niej wspomniał.
-Przed twoim wypadkiem moja i twoja były najlepszymi przyjaciółkami. Poprosiłem ją by zabrała twoją mamę do siebie na jakieś dwa tygodnie. Tam będzie bezpieczna. -gdy to usłyszałam, podeszłam i przytuliłam go.
-Dziękuję. -wyszeptałam. Byłam mu naprawdę wdzięczna za to, że tak troszczy się o mnie i moją mamę.
-Jesteś głodna? -zmienił temat. Nie przeszkadzało mi to bo bardzo chciało mi się jeść.
-Tak. -odpowiedziałam. Gdy zeszliśmy na dół, Justin zrobił śniadanie, któe bardzo szybko zjedliśmy. Zaproponowałam byśmy pooglądali telewizję. Zgodził się po czym znalazł komedię romantyczną. Usiedliśmy wygodnie na kanapie i zaczęliśmy oglądać. Kiedy spojrzałam na zegarek była godzina 9:15.
-Nie idziemy do szkoły? -zapytałam.
-Nie. Mamy dwu-tygodniową wycieczkę, pamiętasz? -uśmiechnął się po czym oboje wybuchliśmy śmiechem.
-A no tak! Zapomniałam. Haha!
Gdy film się skończył była godzina 11. Zobaczyłam, że chłopaki właśnie wchodzą do domu.
-No siemaaa! -krzyknęli.
-Cześć. -powiedziałam po czym poszłam do kuchni po sok pomarańczowy. Gdy wróciłam zobaczyłam, że nigdzie nie ma wolnego miejsca by usiąść.
-Patrz jakie cioty. Miejsce ci zajęli. -powiedział Justin na co wszyscy wybuchliśmy śmiechem.
-No właśnie widzę, haha! To gdzie ja mam usiąść?
-No jak to gdzie? U Biebsa na kolanach! -powiedział Ryan. Justin na mnie spojrzał i zachęcająco poklepał swoje kolano. Usiadłam na wyznaczynym miejscu po czym wtuliłam głowę do jego klatki. Pasowała idealnie w miejsce jego obojczyka.
-Awwwwww! -westchnęli chłopcy.
-Oj dajcie sobie siana! -powiedział Bieber po czym upił łyk mojego soku.
-Eeej! -podniosłam się i mu go zabrałam. -Jak chcesz pić to wiesz gdzie jest kuchnia.
-Oj nie bądź taka... -nic nie powiedziałam. Zobaczyłam kolejną kopertę koło kanapy. Justin podążył za moim wzrokiem po czym ją podniósł. -Jak ten koleś zdążył ją tu położyć?! -podał mi kopertę.


Korzystajcie póki macie czas bo ja... DOPIERO SIĘ ROZKRĘCAM!


-Czy jemu to się nigdy nie znudzi? -zapytałam a mój telefon zawibrował.

Od: Nieznany
Tekst: NIE.

-Narazie nie zwracaj na niego uwagi. Nie zniszczy nam tak dobrze rozoczętego dnia. -uśmiechnął się JB.
-Racja. -poszłam po kolejną szklankę soku i tym razem zapytałam reszty czy chcą. Zgadnijcie jaka była odpowiedź? Tak. Wszyscy chcieli. Wyjęłam z szafki szklanki oraz tacę. Do każdej z nich  wlałam płyn po czym przyniosłam je do salonu. Chłopaki chóralnie krzyknęli po czym jednym chluśnięciem wypili całą szklankę.
-Nie idę wam dolewać. -uprzedziłam ich bo widziałam, że mieli zamiar znów wysłać mnie do kuchni. Zaśmiali się po czym ułożyli się wygodnie na kanapie. Ja usiadam (wręcz położyłam się) na Justinie i zaczęliśmy oglądać film "Zielona Mila". Podczas całego seansu wszyscy byli bardzo skupieni na filmie oprócz Justina, który przysypiał.

Minęła połowa filmu a chłopak zaczął chrapać.
-No nieee! -krzyknął Alfredo. -Weź go obudź!
Wpadłam na bardzo genialny plan. Podniosłam się, załapałm Justina za ramię i zrzuciłam go z kanapy, po czym zajęłam jego miejsce. Chłopaki zaczęli się śmiać a Justin oszołomiony zaczął wstawać z podłogi.
-Serio? -podszedł do mnie. -Naprawdę to zrobiłaś?
-Nie. To był Fredo! -spojrzałam na siedzącego obok mnie chłopaka.
-Co? Nie słuchaj jej! To ona! -wszyscy zaczęli się śmiać.
-Alex, naprawdę ważyłaś się to zrobić? -powiedział poważnym głosem.
-Jak widać. -uśmiechnęłam się.
-Tst tst... Nie ładnie. -spojrzałam na niego na co on złapał mnie w pasie i przełożył sobie przez ramię.
-Puszczaj mnie! -zaczęłam krzyczeć i wiercić się jak pięcio latka.
-Nie licz na to. -zaśmiał się. Zaniósł mnie na górę po czym zbiegł na dół. Gdy zbiegłam za nim zobaczyłam w oknie Johna. Krzyknęłam.
-Co się stało? -wszyscy siedzący w salonie przybiegli.
-Ja... Ja... Widziałam go...
-Kogo? Johna? -zapytał Ben.
-T..Tak.. Był za oknem... -pokazałam palcem w wyznaczone miejsce. -Patrzył na mnie ze swoim głupim uśmieszkiem... On... On tu jest. Na pewno.. -Justin podszedł do mnie i mnie przytulił.
-Wszystko będzie dobrze. -gdy to powiedział, zgadnijcie co zrobiłam. Tak. Rozpłakałam się.
-Ja już mam tego dosyć. To było straszne. -powiedziałam szlochając.
-Wiem, shawty. Niedługo to się skończy. Obiecuję. -nagle mój telefon zawibrował.

Od: Nieznany
Tekst: Przestraszyłaś się? Ojej, nie chciałem.

-Zapomnij narazie o tym. Chodź. Pooglądamy coś. -odwórcił się do chłopaków. -Zobaczcie czy nie ma nikogo w domu i w obrębie domu.
-Jasne. -krzyknęli zgodnie i zrobili co powiedział chłopak.

______________________________________________________
I jak? Podoba Wam się? Jak myślicie? Co będzie dalej?

CHCIAŁABYM Z CAŁEGO SERCA PODZIĘKOWAĆ ZA TAK MIŁE KOMENTARZE I ZA TO, ŻE CZYTACIE MOJEGO BLOGA ♥ TO NAPRAWDĘ MIŁE Z WASZEJ STRONY ;* KOCHAM WAS SIOSTRY ♥

Jeśli chcecie być informowani o kolejnych rozdzaiłach to w komentarzu wpiszcie swoją nazwę Twitter'a lub link do Waszego Facebook'a. :)

@Belieber__AS

środa, 28 sierpnia 2013

Rozdział 6. Every day I wait


Gdy się obudziłam, zobaczyłam, ze w pokoju nikogo nie ma. Żaluzje były zasłoniętę a zegarek pokazywał godzinę 15.30. Naprawdę tak długo spałam? Wstałam z łóżka i ruszyłam w kierunku szafki. Założyłam krótkie spodenki, luźny t-shirt i zeszłam na dół. Weszłam do kuchni. W domu nikogo nie było a na stole leżała kartka.


Nie chciałem cię budzić. Poszedłem z chłopakami do szkoły. Zrób sobie coś do jedzenia. Wrócę około 17.
Justin.
Taaa.... 17 plus VAT. Lool. A tak poza tym to ja będę gdzieś o 16. :D
Fredooo!!
Przepraszam za Fredo. Dziś jest jakiś nadpobudliwy.
Ben.
Jaki nadpobudliwy?! Po prostu mam bardzo dobry humor!
Fredoooo!!!
Alex, przepraszam, że ci tak spamują na kartce. Widać cię polubili. I tak.. Niestety Fredo będzie wcześniej ode mnie -,- Jak coś będzie gadał nie tak -ignoruj.
Justin.
CHŁOPAKI! NIE PISZCIE JUŻ NIC!


Zaczęłam sama do siebie się uśmiechać. Nie ma to jak kłótnia na kartce papieru. Haha!
-Jak dzieci... -powiedziałam do siebie.
-Dopiero przeczytałaś tą kartkę? -usłyszałam głos za mną. Zgadnijcie kto.
-Jak widać. O której wyszliście do szkoły?
-Poszliście do pokoju gdzieś po 8 no a Biebes wstał o 10 jak się nie mylę. Miał jakąś sprawę czy coś...
-Okej. Chcesz kawy? -zapytałam wstawiając czajnik na kawę.
-Ty popatrz! Jesteś dla mnie miła!
-Ale czaaaad! -powiedziałam sarkastycznie. -Chcesz tą kawę czy nie? Masz 3 sekundy.
-Tak. Czarną, łyżeczka cukru, delikatnie wymieszane a i w kubku Superman'a.
-Żarujesz sobie? Sam sobie posłodzisz i wymieszasz. -zalałam obie kawy, postawiłam na stole i usiadłam. -Opowiedz mi o Justinie.
-Co?
-Tak jak słyszałeś. Podobno go znałam, byliśmy parą jak miałam 15 lat a potem straciłam pamięć. Powiedz mi coś więcej.
-Ale ty znasz bardzo dobre streszczenie tego. -spojrzałam na niego mówiąc "nie wkurzaj". -A więc byliście och jak bardzo słodką...
-Czekaj. -przerwałam. Zobaczyłam kopertę leżącą za oknem. Podeszłam tam i zabrałam ją.
-Co to?
-Kolejna koperta... Kurwa.


Chowasz się w domu swojego kochasia? Och myślisz, że będziesz tu bezpieczna? Jestem wszędzie. WSZĘDZIE.


Osunęłam się na krzesło i zaczęłam płakać. To wszystko mnie przerastało. Fredo wziął ode mnie kppertę i przeczytał co było tam napisane.
-Która to już?
-Justin ci nie mówił? Dostaję je ciągle. Ten gościu nawet pisał do mnie esy! Ja już mam dosyć!
-Zadzwonię do Biebera. Musi wiedzieć.
Nagle mój telefon zawibrował. Błagam tylko nie to.


Od: Nieznany
Godz.: 16.11
Tekst: O nie! On zadzwoni do Justina! Jak ja się boję! Spójrz za siebie. Widzisz tą wronę? Ona widzi wszystko. Jest zupełnie jak ja.
PS. Masz bardzo ładny pokój. Dobrze się spało?


Spojrzałam na Fredo. Podałam mu swój telefon. Przeczytał wiadomość po czym zadzwonił do Justina.
-Wracaj. -poczekał na odpowiedź. -Nie pierdol tylko wracaj! Dostała dziwną kopertę! Jak się właśnie dowiedziałem to nie jest pierwszy raz! Zbieraj ekipę i do jasnej cholery wracaj tutaj! -znów poczekał chwilę. -Masz 10 minut. -rozłączył się.

Był strasznie wkurzony. Poszedł na górę i sprawdził czy nikogo nie ma. Zostałam sama w kuchni i znów dostałam wiadomość.


Od: Nieznany
Godz.: 16.25
Tekst:  WZYWAĆ POSIŁKI! *ksszzz* JEJ KOCHAŚ WŁAŚNIE WRACA! O NIE! JAKIE TO  *ksszz* NIEBEZPIECZNE! AAA!
Haha! Żartowałem kochanie. Myślisz, że jak on tu przyjedzie to będziesz bezpieczna? Ojeej... Jaka ty naiwna. Skarbie i tak cię złapię. Czy tego chcesz czy NIE.


Zwinęłam się w kłębek i zaczęłam płakać. Nie mogłam się uspokoić. Kiedy chłopak wrócił wziął mój telefon i przeczytał kolejną wiadomość. Nic nie powiedział. Nawet mnie nie pocieszył. Stał jak wryty i zastanawiał się co robić.
Po chwili wyszedł na dwór i zaczął się do kogoś drzeć. Pomyślałam, że pewnie Justin już przyjechał.
Miałam rację.
-Alex?! Alex błagam cię nie płacz... Kurwa mogłem jej nie zostawiać samej. To musiało się stać. Alex... -spojrzałam na niego. -Wszystko jest okej. Jestem tu. Nic ci się nie stanie. Obiecuję. -mój telefon znów zawibrował.


Od: Nieznany
Godz.: 16.38
Tekst: Kłamie.


Rzuciłam telefonem w podłogę i pobiegłam na górę. Mimo, że to były durne wiadomości, to to mnie już przerastało. Miałam tego wszystkiego dosyć. Położyłam się na łóżku, schowałam głowę w poduszkę i pozwoliłam emocjom wyjść na wierzch.




*JUSTIN POV*


Widać było, że to wszystko to było dla niej za wiele. Szczerze mówiąc nie dziwię się jej. Musiałem jej jakoś pomóc.
-Musimy ją jakoś chronić! -krzyknąłem.
-Jak kurwa?! Nawet nie wiemy gdzie jest ten gościu! -Fredo.
-Gówno mnie to obchodzi! Pewnie jest z jej matką i zgrywa kochanego faceta! Ona jest w niebezpieczeństwie! Ja już kurwa nie wiem co robić!
-Uspokój się. -powiedział Ben. -Znajdziemy jakieś wyjście. Idź teraz do niej. Ona cię potrzebuje.

Miał rację. Nie mogę jej teraz zostawić. Poszedłem na górę i delikatnie otworzyłem drzwi. Alex cicho płakała w poduszkę. Wyglądała na bardzo przygnębioną. Bez słowa podeszłem i położyłem się obok niej. Objąłem ją ramieniem i mocno przytuliłem. Czułem jak powoli się uspokaja. Zacząłem ją głaskać po plecach i po jakimś czasie zasnęła. Pocałowałem ją w czoło i przykryłem kocem.
-Kocham cię i nigdy nie pozwolę by ten idiota coś ci zrobił. -powiedziałem i przyciągnąłem ją do siebie. Zobaczyłem jak delikatnie się uśmiecha.

*Godzina 22.00*
Poczułem jak Alex wyrywa się z mojego uścisku. Otworzyłem oczy. Lunatykowała i widać było jakby próbowała się od kogoś uwolnić.
-Wszystko dobrze. Jestem przy tobie. Nic ci się nie stanie. -powiedziałem i pogłaskałem ją uspokajająco.


*ALEX POV*

Biegnę. Chyba od kogoś uciekam. Odwracam się. Widzę goniącego mnie mężczyznę. To był John. Schowałam się w magazynie za jakimiś pudłami.Usłyszałam kroki zbliżające się do mnie. 
-I tak nie uciekniesz więc lepiej sama do mnie podejdź.
Zaczął się do mnie zbliżać. Zobaczyłam za sobą cień i poczułam wodę kolońską połączoną z potem. 
-Mówiłem byś sama podeszła. Teraz czeka cię kara.
Szarpnął mnie za włosy i wyciągnął z magazynu. Wsadził mnie w samochód i zawiózł do jakiegoś lasu. Kazał mi wysiąść z samochodu po czym związał mi ręce i nogi. Położył mnie na ziemi i zaczął rozbierać. Zaczęłam się szarpać. Nie chciałam by coś mi zrobił...

I nagle poczułam uspokajający dotyk. To był Justin.
-Wszystko dobrze. Jestem przy tobie. Nic ci się nie stanie. -usłyszałam. Byłam mu naprawdę wdzięczna, że to zrobił. Inaczej poznałabym kontynuację snu. Nie chciałam znać zakończenia. Wtuliłam się w Justina i znów zasnęłam. On był tak bardzo kochany... Szczerze? Nie wiem co bym bez niego zrobiła.
Gdy już zasypiałam usłyszałam jak mój telefon wibruje. Dostałam chyba ze 3 wiadomości. Nie chciałam ich teraz sprawdzać. Nie chciałam znów się martwić. Zerknęłam na Justina. Spał. Po chwili i ja do niego dołączyłam.

________________________________________________________
Bardzo Was przepraszam, że dopiero teraz jest kolejny rozdział ale rodzice zabrali mi internet i nie miałam jak. Wiem, że ten rozdział jest taki sobie ale pisałam go na szybkiego. Obiecuję, że jutro będzie ciekawszy i dłuższy.
Jeśli chcecie być informowani o kolejnym rozdziale napiszcie w komentarzu swoją nazwę Twitter'a lub dajcie link do profilu na Facebook'u.

@Belieber__AS

wtorek, 27 sierpnia 2013

Rozdział 5. I'm scared.

O nie... Nie, nie, nie... Błagam tylko nie kolejna koperta... Pomyślałam.

-Daj mi to. -powiedziałam.
-Nie... -odpowiedział tak cicho, że go ledwo usłyszałam.
-Nie? Justin daj mi to i mnie nie denerwuj bardziej.
-Ale.. -spojrzałam na niego wzrokiem mówiącym "Daj mi to i już", Podał mi kopertę. Gdy przeczytałam co było na niej napisane -zamarłam.

A więc będziesz mieszkała u tego kochasia? Och jakie to słodkie... Szkoda tylko, że to nie jest żadną przeszkodą. Jestem John Beatelson. Przede mną nie uciekniesz kochanie.

Pewnie to powtarzałam milion razy, ale nie mam nic innego do powiedzenia: Boję się. BOJĘ SIĘ! BOJĘ SIĘ! BOJĘ SIĘ! Tak strasznie się boję! Co ja mam robić?! On śledzi każdy mój krok! On wie co chcę zrobić! On chce MI coś zrobić! Kim on jest?! 

Osunęłam się na ziemię i siedziałam tak wpatrzona w felgi sąsiedniego samochodu.
Skąd? Jak? Kiedy? Czemu? Po co? Dlaczego? Cały czas zadawałam sobie te pytania i do tej pory nie znam na nie odpowiedzi.
-Alex... Wszystko będzie dobrze. nie myśl o tym. On cie próbuje nastraszyć.
-Nastraszyć?! I wiesz co?! Bardzo dobrze mu to wychodzi! Boję się! Mówię to po raz setny ale taka jest prawda! Dlaczego nie mogę mieć normalnego życia?!
-Al...
-NIE! -przerwałam mu. -Powiedz mi do jasnej cholery kim on jest?!
Spojrzałam na Justina. Miałam całe oczy we łzach ale zobaczyłam, że on... że on też płacze. Może nie tak jak ja, ale poleciało mu pare łez. On też się boi.
-To... To.. -nie mógł wykrztusić słowa.
-Gwałciciel?! Przestępca?! Gangster?! Morderca?! KTO?!
-Tak...
-Co tak?!
-To co powiedziałaś...
O Boże... O Boże to nie może być prawda! Typ, z którym jest moja mama.... Jest... Strasznie niebezpiecznym człowiekiem. Przed nim nie ma ucieczki... Ale jak? Dlaczego akurat uwziął się na nas?
-Powiedz mi... -zaczęłam cicho. -Powiedz mi skąd to wiesz?
Justin był cicho. Stał tak i wpatrywał się we mnie. W jego oczach widniała troska i smutek. Zrozumiałam... On już to przeżył. Ten gość już go zranił...
-Ja...
-Jest okej. -przytulił mnie do siebie.
-Kochałeś ją?
-Bardzo...
-W takim razie.... Dlaczego on się uwziął na mnie? Przecież nie znaliśmy się wcześniej...
-Znaliśmy.
-Co? Nie pamiętam...
-A pamiętasz wypadek?
-Coś mi mama mówiła, że 3 lata temu spadłam motoru. Nic nie pamiętam z wtedy.
-Straciłaś pamięć. Gdy mieliśmy 15 lat byliśmy parą... -oszołomiło mnie to co właśnie powiedział. -Byliśmy w sobie tak zakochani. -uśmiechnął się. -Pewnego dnia pokłóciliśmy się i zadzwoniłaś po swojego kolegę, który przyjechał po ciebie motorem. Jechaliście 120km/h. Nie wyrobił na zakręcie. Przewróciliście się. On miał złamane 3 żebra a ty wstrząśnienie mózgu. Byłaś w śpiączce 2 tygodnie. Gdy przyszedłem nie pamiętałaś mnie, kazałaś mi wyjść... A ja cię tak strasznie kochałem i... nadal cię kocham. To dlatego on chcę ciebie. Przepraszam...
Zapadła cisza. Chodziłam z Justinem Bieberem? Byliśmy razem? Ale dlaczego nie spróbował mi wcześniej tego wszystkiego wytłumaczyć? Nic nie rozumiem... Wiem jedno... Ja też go kocham... Może to się wydawać śmieszne ale naprawdę coś do niego czułam... To dopiero drugi dzień znajomości a ja czuję jakbym go znała kupę czasu. I tak było. Czy powinnam mu powiedzieć, że też go kocham? Niee... To by było dziwne... Poczekam z tym trochę. Może mi przejdzie.
-A co John od ciebie chce? Dlaczego on ci to robi?
-To miał być mój ojczym. Moja mama go poznała około kwietnia 2008 roku. -przeczesał swoje włosy -Nie znałem go aż natknąłem się na pewien artykuł. Było napisane coś w stylu "John Beatelson jest poszukiwany przez policję. Zamordował on rodzinę w czym była 3 dzieci i kobieta. Mężczyzna jest poszukiwany od 25 marca 2008 roku". Postanowiłem, że zadzwonię na policję. Przyjechali do naszego domu w ciągu 5 minut i zabrali Johna. Miał mieć 25 lat więzienia ale za dobre sprawowanie jak widać wyszedł w tym roku. To dziwne, że po 6 latach go wypuścili... Teraz jest na mnie ostro wkurzony i próbuje zniszczyć każdego kogo kocham.
-O jej... Czy on zrobił coś twojej mamie?
-Mamie? Nie... Do niej nic nie ma. Próbuje się wyzbyć moich dziewczyn. Przepraszam cię, że jesteś w to wplątana... Naprawdę nie chciałem...
-Nic się nie stało... Ale mam pytanie.
-Tak?
-Kim naprawdę jesteś?
-Jestem w tak zwanej "sekcji Dangers". -spojrzałam na niego pytającym wzrokiem. Zadzwonił dzwonek na pierwszą lekcję. -Musimy iść.
-Nie chcę iść do szkoły. Za dużo się dziś stało... Chcę odpocząć. Proszę.
-Dobrze. Pojedziemy do mnie do domu.
-Dziękuję. -wsiedliśmy do samochodu. Chciałam powrócić do tematu więc zaczęłam -Co robi ta wasza sekcja?
-Zajmujemy się wykopaniem ludzi, którzy stoją nam na drodze.
-Kto w niej jest?
-Ja, Fredo, Ryan. Marcus, Martin i jeszcze paru typów.
-Zabijacie ludzi? -zapytałam co było po prostu żałosne. -Ja... Przepraszam. Nie ważne. Wiesz co? Jestem głodna... -powiedziałam biorąc łyk soku pomarańczowego.
-Co wolisz? McDonald czy KFC? -uśmiechnął się lekko.
-McDonald. Mam ochotę na kawę, hamburgera  McFlurra. Mmmm....-Justin się zaśmiał. -No co?
-Też to zawszę biorę. -oboje wybuchliśmy śmiechem. Przydało nam się trochę humoru w takiej sytuacji. Nagle poczułam jak mój telefon wibruje.
-Kto to? -zapytał chłopak.
-Nie wiem. Dostałam sms'a od nieznanego numeru... -powiedziałam otwierając wiadomość.
-Co napisał?

Od: Nieznany
Godz.: 8:15 AM.
Treść: Nie macie co się śmiać. Jest groźnie. Obserwuję was. Caaały czas. I kochanie nie odwracaj się i nie szukaj mnie. Nie zobaczysz swojego ukochanego ojczyma. Nikogo nie zobaczysz. Bój się.

Nie mogłam tego przeczytać na głos. Podałam Justinowi telefon i znów zwinęłam się w kłębek.
-Mam tego dość. Czy chociaż u ciebie będę bezpieczna? -spojrzałam na Justina a mój telefon znów zawibrował.

Od: Nieznany
Godz.: 8:20 AM.
Tekst: Nie.

-Justin...
-Nie bój się. -powiedział a mój telefon znów zawibrował.

Od: Nieznany
Godz.: 8:23 AM.
Tekst: Lepiej jest kłamać niż wyznać prawdę. Bój się, kochana, bój...

Spojrzałam na Justina. On sam nie wiedział co się dzieje.
Dojechaliśmy do McDonalda. Nie mieliśmy ochoty wchodzić do środka więc wzięliśmy jedzenie na wynos. Przez cały czas w samochodzie panowała cisza. Zamiast pojechać do Justina, pojechaliśmy do jakiegoś domu daleko od miasta.
-Gdzie jesteśmy?
-Witaj w rezydencji Dangers'ów. -powiedział lekko się uśmiechając. Otworzył mi drzwi. Weszliśmy do środka budynku. Zobaczyłam, że na kanapie siedziało 6 chłopaków. Wszyscy byli bardzo zdziwieni tym, że tu jestem.
-Justin? Kim ona jest?
-To jest Alex. Ta o której wam mówiłem. Jest w totalnym niebezpieczeństwie. Beatelson wysyła jej sms'y i koperty z pogróżkami. Nie mogę jej samej zostawić.
-Dobra. Ale jeśli ona piśnie komuś słówko...
-Nie pisnę. -odezwałam się.
-I dobrze. Jestem Ben. A ci na kanapie to Fredo, Ryan, Marcus, Martin i Arthur.
-Miło mi. Jestem Alex.
-Wiemy. -powiedzieli zgodnie chłopcy siedzący na kanapie. Spojrzałam na Justina. Był lekko zawstydzony.
-J-Biebs dużo o tobie gadał. Ale mniejsza o to. U nas będziesz bezpieczna. Justin zaprowadź ją do swojego pokoju. Niech odpocznie.
Justin zrobił tak jak kazał Ben. Pokazał mi gdzie mogę położyć swoje rzeczy i oprowadził po pokoju.
-Gdzie będziesz spał?
-Ogarnę coś u Fredo.
-Nie. -powiedziałam. -Śpij ze mną. Boję się być sama.
-Dobrze. -uśmiechnął się.
Gdy wzięliśmy prysznic (oczywiście oddzielnie) i przebraliśmy się w piżamy, położyliśmy się na łóżku. Wtuliłam się w niego a on objął mnie ramieniem. Był strasznie umięśniony.
W tym momencie uświadomiłam sobie, że naprawdę go kocham.

________________________________________________________
I jak wam się podoba ten rozdział? Jutro dodam też pewnie ze trzy kolejne :)

Jeśli chcecie być informowani o kolejnych rozdziałach zostawcie swoje nazwy Twitter'a bądź link do Waszego profilu na Facebook'u. 

@Belieber__AS

Rozdział 4. Why Me?

Biegnę. Chyba od kogoś uciekam... Odwracam się. Widzę mężczyznę goniącego mnie. To był on. John.  Uciekam. Chowam się w jakimś magazynie za pudłami. Słyszę kroki. Idzie. Szuka mnie. 
-Stąd nie ma wyjścia więc lepiej sama do mnie podejdź.
Nie mogłam zrozumieć dlaczego on mnie szuka. Czego ode mnie chce? Usłyszałam coraz głośniejsze kroki. Zbliżał się. Zobaczyłam cień i poczułam dziwny zapach. Tania woda kolońska połączona z potem. Facet, od którego uciekałam stał tuż za mną. Nie było ucieczki. 
-Mówiłem ci byś sama do mnie podeszła. Dałem ci szansę. Nie skorzystałaś. Teraz czeka cię kara.
Złapał mnie za włosy i z całej siły szarpną. Nie wiedziałam co robić. Wyciągnął mnie z magazynu i wsadził do samochodu. Pojechaliśmy do jakiegoś lasu. Związał mnie i zaczął...

Budzik. Boże jak to dobrze, że zadzwonił. Obudziłam się cała spocona. Jak to dobrze, że to był tylko sen... Zapaliłam światło a pod drzwiami leżała kolejna koperta.

Po co zamykasz drzwi na klucz? Przecież i tak cię nikt nie uchroni kochanie...

Kim on do cholery jasnej był, że wypisywał takie rzeczy?! Dobra. Nie ważne. Pogadam o tym z Justinem i zobaczę co on powie. Weszłam do garderoby i założyłam czarną bieliznę, białą bluzkę na ramiączkach a na nią luźną zwiewną różową koszulę, do tego jasne jeansy i białe Supry. Wzięłam do ręki okulary przeciwsłoneczne i weszłam do łazienki. Włosy uczesałam w luźny kucyk. Gdy skończyłam się szykować wyszłam po cichu z pokoju, złapałam z kuchni sok pomarańczowy i wyszłam z domu. Na szczęście nikt mnie nie zatrzymał. Spojrzałam na zegarek. Była 5:40. Gdy zamknęłam dom na klucz i ruszyłam w stronę samochodu zobaczyłam białe ferrari. Szyba zniżyła się i ukazała Justina.
-Wsiadaj. -powiedział. Zrobiłam jak kazał. Szczerze mówiąc bałam się wsiadać do swojego samochodu bo prawdopodobnie John mógł z nim coś zrobić.
-Kim jest John? -zapytałam.
-Niebezpiecznym człowiekiem.
-Kim jesteś ty?
-Justinem Bieberem.
-Serio się pytam. Skąd wiedziałeś, że on jest niebezpieczny? Skąd wiedziałeś o nim tyle?
-Jestem chłopakiem, który miał z nim pewne styczności, jasne?
-Dobra.
Przez resztę drogi była totalna cisza. Kiedy dojechaliśmy do szkoły, Justin wysiadł jako pierwszy i otworzył mi drzwi. To było miłe z jego strony. Zaprowadził mnie gdzieś za szkołę. Pierwszy raz byłam w takim miejscu. Ale to nie jest teraz ważne. Nasza rozmowa była bardzo poważna. Rozmawiając z nim o tym nadal czułam strach.
-A więc co wczoraj takiego się stało, że chciałaś się spotkać? -zapytał. Wyciągnęłam z torby trzy koperty. -Co to?
-Przeczytaj. -wziął je ode mnie. Gdy czytał to co tamten facet napisał, zmarszczyło mu się czoło. Słychać było jak przeklinał pod nosem. Był naprawdę wkurzony.
-To on?
-Tak.
-Powiedz mi wszystko co się wczoraj stało.
-Wróciłam do domu, przywitałam się z nimi i poszłam na górę. Zamknęłam się na klucz. Zadzwoniłam do Meg i gadałyśmy jakieś 10 min po czym usłyszałam kroki w kierunku mojego pokoju. Podsłuchiwał mnie. Poem usłyszałam jak coś spada z szafki. Zajrzałam przez szparę pod drzwiami i zobaczyłam, że klęka. Chciał mnie podejrzeć. Stanęłam tak by mnie nie zobaczył. Po chwili zobaczyłam pierwszą kopertę. Weszłam na facebook'a i napisałam do ciebie. Gdy wyłączyłam komputer zobaczyłam kolejną kopertę. Rano gdy się przebudziłam zobaczyłam tę ostatnią. Boję się. Nie wiem kim on jest ale boję się z nim być...
-Słuchaj, nie możesz tam mieszkać.
-Ale jakto? Co z...
-Twojej mamie nic nie grozi. On jej nic nie zrobi. Jeśli już to tobie.
-Boże... No to co ja mam zrobić?
-Chodź. Wrócimy teraz do twojego domu. Spakujesz się i zamieszkasz u mnie. Po szkole napiszesz mamie, że pojechałaś na dwu tygodniową wycieczkę. Okej? -pokiwałam głową na "tak". Pojechaliśmy do mnie. Zrobiłam tak jak powiedział. Spakowałam się i wyszłam z domu. Na drodze jednak stanął mi John.
-Gdzie się wybierasz?
-Jadę na wycieczkę. Nie możesz mi tego zabronić. Żegnam cię. -przepchnęłam się obok niego. Dotknął delikatnie mojej ręki po czym wsunął mi w nią kolejną kopertę. Ruszyłam szybkim krokiem do samochodu Justina. Od razu zobaczył co mam w ręce.
-Co to?
-Jak wychodziłam stanął mi na drodze, złapał mojej ręki i mi to dał.
-Podaj mi to.
-Nie. Najpierw ja to przeczytam. -Justin jęknął. Ale to do mnie była wiadomość i to ja powinnam przeczytać to pierwsza.

Szukasz pocieszenia u tego kochasia? Nie myśl, że on cię obroni. Jest tak samo bezradny jak ty słońce.

Justin spojrzał na mnie, prosząc o kopertę. Rzuciłam nią w niego i zaczęłam płakać. Oparłam nogi o siedzenie i skuliłam się w kłębek. Nie mogłam przestać płakać. Poczułam jak Justin głaszcze mnie uspokajająco po plecach,
-Wszystko będzie dobrze. To co on pisze jest nieważne. On próbuje cię tylko nastraszyć. Nie martw się.
-Jak mam się nie martwić?! Ten gość mi grozi! Czy ty tego nie rozumiesz?! -wydarłam się do niego.
-Shawty... Dopóki jesteś ze mną nic ci się nie stanie. To co on teraz napisał, jest po to byś w to uwierzyła i odsunęła się ode mnie. Zrozum to. -pokiwałam głową i odwróciłam się w jego stronę. Odpalił silnik a ja zrobiłam coś czego nigdy się po sobie nie spodziewałam.
-Możesz mnie przytulić? -byłam oszołomiona tym co powiedziałam ale potrzebowałam tego. Potrzebowałam czyjegoś dotyku. Justin bez zawahania zdjął prawą rękę z kierownicy i objął mnie nią. Wtuliłam się w jego ramię i poczułam się bezpieczna. Gdy spojrzałam na zegarek była 6:48.
-Justin? -powiedziałam cicho.
-Tak?
-Możesz mnie zawieźć do szkoły? Bo miałam spotkać się z Carly...
-Jasne, że tak. Będę czekać na parkingu. -uśmiechnął się lekko. Gdy podjechaliśmy pod budynek zobaczyłam, że Carly już czekała. Wysiadłam z samochodu i ruszyłam w jej kierunku.
-Hej. -powiedziałam.
-Jednak przyszłaś. Przepraszam cię za to wczoraj...
-Nic nie szkodzi. Mów mi co wiesz.
-Słuchaj, Justin to dość dziwny typ. Chodzą plotki, że współpracuje z policją lub jest przez nią ścigany. Nie wiem. Zdziwiło mnie to, że powstrzymał Alfredo przed zarywaniem do ciebie...
-Ale dlaczego to było takie dziwne?
-Bo Justin nigdy czegoś takiego nie robił. Fredo to jego najlepszy kumpel. Nigdy nie mówili sobie co mają robić a w szczególności jeśli chodzi o dziewczyny. Dalej... Justin od początku roku nie miał ani jednej dziewczyny. Wszystkie spławiał. Był strasznie zamyślony i tajemniczy. Potem pokazałaś się ty i nagle tak jakby wszystko znikło.
-Zmieniłam go?
-Tak jakby.
-A dlaczego powiedziałaś "Coś w tym musi być"?
-Bo to jest naprawdę dziwne. Tyle dziewczyn co jest w tej szkole, tyle dziewczyn, które dopiero zaczynają tutaj naukę a on wybrał właśnie ciebie. To jest naprawdę dziwne.
-Może żadna mu się nie podobała? Zresztą on traktuje mnie jak zwykłą dziewczynę.
-Nie, nie, nie. W tym musi być coś więcej. Tutaj jest coś czego nie mogę zrozumieć...
-Nie wiem. Naprawdę nie wiem.
-Ja właśnie też nie. Daj mi swój numer telefonu. Jak coś to ci powiem a teraz muszę już iść. -wyciągnęła swój telefon i mi go podała. Wystukałam na klawiaturze numer i oddałam go jej. Złapała telefon, przytuliła mnie na pożegnanie i poszła gdzieś za szkołę. Ruszyłam w kierunku Justina. Był strasznie zamyślony. W jego ręku zauważyłam coś płaskiego. Podeszłam bliżej a Justin odwrócił się w moją stronę. Jego oczy były lekko zaszklone. W jego ręku była kolejna koperta.

____________________________________________________
Jak myślicie? Co było w tej kopercie? Co sądzicie o Johnie? Czy Carly coś wymyśli? Czy rozgryzie tą zagadkę?
Kolejny rozdział będzie prawdopodobnie jeszcze dziś!

@Belieber__AS

Rozdział 3. I don't understand...

Do: Mama :)
Godz. 16:15
Tekst: Hej, będę dziś trochę później. Robimy projekt z koleżanką i jeszcze troche nam zostało. Kocham cię. Do później!


Od: Mama :)
Godz.: 16:17
Tekst: Okej skarbie. Tylko nie wracaj zbyt późno. Też cię kocham.


-Zrobione. Co chcesz wiedzieć? -zapytałam siadając na kanapie.
-Twoja mama się zakochała, tak?
-Youpp!
-W Johnie Beatelsonie, tak?
-Noo...
-Jak się poznali? -zaczął mnie wypytywać jakby facet mamy nie wiadomo co zrobił. Czułam się jak na jakimś przesłuchaniu. Dziwne uczucie...
-Skąd takie pytanie?
-Jak się poznali? -powtórzył. Nie da za wygranej. Echh
-No ja i mama najzwyczajniej siedziałyśmy w domu oglądając TV i nagle ktoś zapukał do drzwi. Mama poszła otworzyć no i to był on. Powiedział, że pomylił domy czy coś takiego a mama z uprzejmości -która teraz nie wyszła dla mnie na dobre bo nawet gościa nie poznałam... Z uprzejmości go zaprosiła na herbatę no i teraz masz babo placek...
-Kurwa... -powiedział cicho przeczesując palcami włosy.
-O co chodzi? -zapytałam.
-I po jakim czasie kazał wam się przeprowadzić?
-Pierwszy raz spotkali się 3 miesiące temu ale on nalegał już po 2 tygodniach znajomości. Przesada totalna. Ale mama i tak postanowiła się tu przeprowadzić... Ale skąd...
-Gdzie mieszkasz? -przerwał mi.
-Nie znam ulicy. Od szkoły to jest drugi zakręt w prawo i trzeci w lewo. Mój dom jest duży, ogrodzony żywopłotem i ma numer...
-36? -znów mi przerwał.
-Tak. Skąd wiedziałeś? -zapytałam zdziwiona. Przecież to był nowy dom więc skąd wiedział?
-Nie ważne. Zawiozę cię do domu. Twój samochód już tam stoi.
-Powiesz mi o co chodzi? Dlaczego tak wypytywałeś o Johna?
-Nie. O nic. Po prostu... Ech. Nie ważne. Nie myśl o tym. Zapomnij i nie mów o tym w domu. Jasne?
-Yeahh.
Gdy już dojechaliśmy do domu powiedział mi bym zamknęła się w pokoju na klucz i uważała na siebie. Nie wiem o co mu chodzi. Te wszystkie pytania o Johna... To naprawdę dziwne.
Weszłam do domu i zobaczyłam mamę z tym facetem oglądających telewizję. Przywitałam się z nimi i poszłam na górę. Zrobiłam tak jak Justin kazał. Zamknęłam drzwi na klucz i zajęłam się sobą. Założyłam luźny dres, włosy związałam w kucyk i zadzwoniłam do Meg.
-Halo? -usłyszałam.
-Woow! W końcu odebrałaś za pierwszym razem! -zaśmiałam się.
-Bardzo zabawne. Mów mi o co chodziło z tym chłopakiem.
-To był Justin. Zadawał mi bardzo dziwne pytania. Nie wiem o co mu chodziło...
-Ale jakto? Mów wszystko.
-No bo zaczął mnie wypytywać o Johna. Jak się poznali, jak to się stało, że się tu przeprowadziłyśmy, ile czasu minęło, gdzie mieszkam itd... Ty wiesz, że on znał numer mojego domu? A przecież my dopiero co się przeprowadziliśmy a dom dopiero co został wybudowany...
-Dziwne... A zapytałaś go czemu tak cię wypytuje?
-Wiesz, że ja dużo gadam i lubię wiedzieć co się dzieje więc to oczywiste, że go zapytałam.
-A on co?
-Był strasznie zamyślony. Powiedział coś w stylu "Nie ważne. Zapomnij i nie mów o tym w domu".
-Ale dlaczego? Może on wie coś o Johnie czego ty i twoja mama nie wiecie?
-Nie wiem. Pamiętasz jak wtedy nagrałam ci się na pocztę?
-Tak...
-No to powiedziałam ci o pewnej dziewczynie. Poznałam Justina przed lekcjami i on zaprowadził mnie do klasy, co nie? I ja przysiadłam się do tej dziewczyny. Ma na imię Carly. No i ona była taka zdziwiona, że pierwszego dnia szkoły on ogarnął swojego bro przed zarywaniem do mnie i że mnie przyprowadził do klasy. Powiedziała "Coś w tym musi być". Po szkole zaczęłam ją gonić i powiedziała byśmy się spotkały jutro o 7 rano pod szkołą. To jest naprawdę dziwne. Kurcze jestem tu pierwszy dzień a już takie kłopoty...
-Jeju... Może powiedz o tym mamie?
-Coś ty! Zgłupiałaś! nie wiem. Zobaczę jutro co mi Caroline powie. Dobra ktoś idzie. Gadajmy o chłopakach. -usłyszałam kroki w kierunku mojego pokoju.
-Meg ty wiesz jaki tamten chłopak był ładny? Mówię ci! Takie ciacho, że na bank nie widziałaś go u siebie.
-Alex kto to przyszedł?
-Spróbuj zrozumieć co ci mówię. -szepnęłam. -Widziałam go POD DRZWIAMI wejściowymi do szkoły. Chyba PODSŁUCHIWAŁ o czym gadały jakieś dwie dziewczyny. Mimo, że jest ładny to za bardzo CIEKAWSKI. Przecież każdemu NALEŻY SIĘ TROCHĘ PRYWATNOŚCI.
-Hahaha! Boże dziewczyno ty to jesteś szalona. Nadal tam stoi? To pewnie John...
-No toż oczywiście, że tak. -usłyszałam jak coś się przewraca na korytarzu. -Meg poczekaj chwilę. Coś słyszałam. -Zajrzałam przez szparę pod drzwiami i zobaczyłam lakierowane czarne buty. To był John. Ale dlaczego on mnie podsłuchiwał? -Słuchaj muszę kończyć. Wyślę ci esa. Paa. -rozłączyłam się. Znów spojrzałam przez szparę ale tym razem zobaczyłam jak ktoś klęka i chyba będzie chciał zrobić to samo co ja. Szybko wstałam i stanęłam tak by mnie nie zobaczył. Bałam się. Naprawdę się bałam. Zobaczyłam jak nagle spod drzwi wysuwa się koperta i usłyszałam jak John schodzi na dół. Podeszłam po cichu w tamto miejsce i zabrałam to co zostawił. Otworzyłam ją i przeczytałam:

Nie ma ucieczki. Czy tego chcesz czy nie, będziesz moja. 

Teraz totalnie nic nie rozumiałam. Zrobiłam zdjęcie i wysłałam je do Meg. Nie wiedziałam co się dzieje. Dlaczego John napisał coś takiego?
Nie ma ucieczki.

Będziesz moja.

Dlaczego to napisał? Chciał mnie nastraszyć? Może chodziło mu o to, że ożeni się z mamą? Może... Kurcze dlaczego ja go bronię? On może być niebezpieczny. Nie powiem tego mamie bo mi i tak nie uwierzy. Boże dlaczego akurat ja?
Dostałam odpowiedź od Meg.

Od: Meg ♥
Godz.: 21:28
Tekst: Boże... Alex on cię zastrasza. Może powiedz jutro o tym temu chłopakowi... Justinowi, tak? Skoro on cię tak o niego wypytywał to może coś wiedzieć na ten temat. Boję się o ciebie. Naprawdę, porozmawiaj z tym chłopakiem. Kocham cię.

To co ona mi napisała dało mi naprawdę do myślenia. Muszę jak najszybciej skontaktować się z Justinem. Włączyłam komputer i weszłam na Facebook'a. Justin był dostępny.

Alex Stage: Hej...
Justin Bieber: Co się dzieje?
Napisał tak jakby wiedział, że nie napiszę do niego tak po prostu.

Alex Stage: Nie wiem. Boję się. Kurcze wgl cię nie znam ale wiem, że mogę ci zaufać. Możemy się spotkać jutro przed szkołą o 6:00? Bo o 7:00 spotykam się z Carly...
Justin Bieber: Jasne, ale powiedz dokładniej o co chodzi.

Alex Stage: O Johna. Boję się. Naprawdę się boję. On mnie zastrasza. Kim on jest?
Justin Bieber: Zastrasza cię? Kurwa... To nie rozmowa na Facebook'a. Jutro pogadamy. Teraz idź spać i zamknij się na klucz. Najlepiej zatarasuj jeszcze czymś drzwi.

Alex Stage: On jest niebezpieczny?
Justin Bieber: Nie ważne. Zrób tak jak powiedziałem.

Alex Stage: Odpowiedz mi.
Odpisał mi po 5 minutach. Co chwile pokazywało się "Justin pisze..." a potem znikało.
Justin Bieber: Tak.

Gdy to przeczytałam od razu wyłączyłam komputer.

John jest niebezpieczny. John jest niebezpieczny. Jestem pod jednym dachem z człowiekiem, który jest niebezpieczny. Czy słowo niebezpieczny może oznaczać, że mi nic nie zrobi? Czy jednak mam się totalnie bać? Moja głowa pękała z bólu. Ciągle miałam w głowie to co powiedział Justin. "Czy on jest niebezpieczny?".... "Tak". Jedno durne słowo a moje życie zaczyna się komplikować.
Usiadłam na łóżku i zobaczyłam kolejną kopertę.

Jesteś pod jednym dachem z kimś z kim nigdy nie chciałabyś być. Nie bój się. To tylko ja kochanie... 

Położyłam się na łóżku i zaczęłam cicho płakać. Co mam teraz robić? Jak ja rano wyjdę z domu? Boję się... Tak cholernie się boję... Wzięłam obydwie koperty i schowałam głęboko do torby. Ustawiłam sobie budzik na 5 rano i zasnęłam cicho szlochając.

____________________________________________________________
Kurde ale akcja! Jak myślicie? Co będzie dalej? Co powie Justin? Co powie Carly? Czy John naprawdę jest taki niebezpieczny?
KOLEJNY ROZDZIAŁ ZA PARE GODZIN ♥

@Belieber__AS



poniedziałek, 26 sierpnia 2013

Rozdział 2. What's happend?

Koniec lekcji. Zauważyłam jak Caroline idzie, wręcz biegnie (!) w kierunku swojego samochodu.
-Caroline! Czekaj! -przyspieszyłam kroku ale ona nie stanęła.-Carly do jasnej cholery stój! -ale ona nic. Użyłam drastycznego jak dla mnie środka, zaczęłam za nią biec (co jest naprawde wysiłkiem bo ja NIGDY nie biegam). Złapałam ją za rękę i zatrzymałam.
-Powiedz mi o co chodzi. -powiedziałam.
-Nie... Ja... Nie mogę. Muszę już iść. -powiedziała to z dziwnym wyrazem twarzy.
-Nie rozumiem... Powiedz mi co się stało. Czemu cie zdziwiła sytuacja z rana? Czemu się tak zachowujesz?
-Powiem ci jak wszystko zrozumiem... Ok?
-Powiesz mi jutro nawet jak  nic nie zrozumiesz. Ok?
-Nie odpuścisz prawda?
-Nie. Zawsze dopinam swego.
-Dobra. Bądź jutro pod szkołą punkt 7.00. Jak nie-niczego się nie dowiesz. Jasne?
-Okej.
-A teraz daj mi przejść. Naprawdę się spieszę. -Przepuściłam ją i próbowałam zrozumieć wszystko co się stało. Justin miał jakąś tajemnicę? A może to Carly coś wymyśliła? Ale przecież nie zachowywałaby się tak. Powiedziałaby mi. Kurcze. I to jest najgorsze. Jeśli się czegoś nie dowiem będę snuła masę związków z tą sytuacją co oczywiście i tak nie doprowadzi mnie do właściwej odpowiedzi tylko wszystko skomplikuje i zrujnuje mi psychikę. Echh... Zadzwonię do Margaret, może ona mi pomoże. Wsiadłam do samochodu i wybrałam jej numer.
-Hej! Z tej strony Margaret Febrich. Nie odbieram telefonu bo prawdopodobnie go zgubiłam. Jeśli masz coś ważnego to zostaw wiadomość a jeśli to ty Alex to kurcze szkoda, że nie odebrałam. Zostawiaj wiadomość. Paaa. -poczta. Yhh... Czy ona nigdy nie może jak normalny człowiek odebrać telefonu? Poczekałam na tej "dźwięk" i zaczęłam mówić:
-Hej Megi. Zgadnij kto? Tak zgadza się. Słuchaj dzwonię bo mam dość skomplikowaną sprawę i nie wiem co o tym myśleć. Poznałam pewną dziewczynę która...
-No heeej! -usłyszałam i gdy spojrzałam przez szybę ujrzałam... Tak. Fredo.
-Przepraszam Meg. Zadzwonię później. Kocham cię. -rozłączyłam się. Uchyliłam szybę. -Czego znowu?
-Och czyżbym przeszkodził w rozmowie ze swoim kochasiem?
-To była moja przyjaciółka kretynie. Czego chcesz?
-Ktoś chciałby z tobą porozmawiać. -pokazał głową w stronę białego ferrari.
-No to niech ten KTOŚ -zaakcentowałam ten ostatni wyraz -sam tu przyjdzie bo JA nie mam zamiaru się nigdzie ruszyć.
-Albo sama tam pójdziesz albo użyję siły. Wybieraj.
-Booże... I co? Mam może z nim gdzieś jechać?
-Jakbyś wiedziała kochaniutka. Zostaw tutaj kluczyki do auta.
-Co?
-Zostaw. Tutaj. Kluczyki. Do. Auta. -zrobiłam tak jak kazał i wysiadłam z samochodu. Ruszyłam w stronę ferrari i podeszłam do strony kierowcy. Zobaczyłam jak szyba zjeżdża w dół i ukazuje Justina.
-Długo ci to zajęło. -powiedział.
-Och wybacz mi ale nie wiedziałam, że nie ruszysz tej swojej zacnej dupy i sam się nie pofatygujesz. Co chcesz? Wgl mógłbyś nauczyć kultury swojego koleżki.
-Przestaniesz w końcu pierdolić i wsiądziesz do tego zasranego samochodu?!
-Zasranego? Nie wydaje mi się. Jest bardzo czysty i naprawdę ładny..
-Boże dziewczyno... Wsiądź i przestań gadać.
-Tobie też przyda się nauka kultury w stosunku do kobiet.
-Kurwa. -powiedział cicho i przejechał ręką po włosach.
-Słyszałam.
-Czy mogłabyś proszę...
-Tak?
-Ruszyć tą swoją zacną i sexowną dupę i wsiąść do mojego samochodu?
-Od razu lepiej. Tylko jeszcze jedno.
-Co?
-Mój samochód ma być w nienaruszonym stanie a w domu muszę być max o 21.
-Dobra. Wsiadaj. -zrobiłam jak kazał. Samochód był mega wypasiony i mega luksusowy. Mój niczym nie dorównywał temu.
-Gdzie jedziemy? -zapytałam przerywając ciszę.
-Ile ty możesz gadać?
-Tyle ile mi się spodoba. Gdzie jedziemy?
-Gdzieś.
-Powiedz mi gdzie.
-Zobaczysz.
-Ale...
-Powiedziałem, że zobaczysz! -nagle mój telefon zaczął dzwonić. Spojrzałam na Justina a ten wkurzony dał mi znać wzrokiem bym nie odebrała. By go wkurzyć zrobiłam inaczej.
-Halo? Megi! Heeej! Boże jak dawno się nie słyszałyśmy!
-Jak tam w Stratford? Są jacyś ładni chłopcy? -usłyszałam głos przyjaciółki.
-A wiesz, że są? Jak przejeżdżałyśmy z mamą rzez centrum to zobaczyłam zajebistego chłopaka. Powiem tyle-CICHOOO! -usłyszałam jęk Justina. -Poczekaj chwilę, ok?
-Jasne.
Spojrzałam na Justina.
-Co? -zapytałam.
-Już nie macie o czym gadać tylko o chłopakach?
-Po pierwsze gdyby nie twój koleżka to bym w SAMOTNOŚCI rozmawiała przez telefon i rozwinęłabym bardziej swoją odpowiedź ale ze względu, że jestem zmuszona gdzieś jechać to gadam o tym przy tobie z zdecydowanym brakiem szczegółów. Po drugie to moja najlepsza przyjaciółka więc zamknij się i mi nie przeszkadzaj.
-Wyrażaj się. Nie wiesz kim jestem. Nic o mnie nie wiesz. -zignorowałam go i przyłożyłam telefon do ucha.
-No już jestem. To co tam?
-Dziewczyno! Czyj to był tak sexowny głos?!
-Nie... Nie mów, że słyszałaś o czym gadaliśmy. A tak wgl... Sexowny głos?
-Słyszałam tylko jego. I tak. Ostro sexowny. Ładny jest?
-Może chcesz z nim pogadać? -Justin spojrzał na mnie wkurzony i zdezorientowany.
-Nie waż mi się tego zrobić albo twój telefon wyleci przez okno. -powiedział.
-On nie chce z tobą rozmawiać przykro mi. Słuchaj będę musiała kończyć.
-Czekaj! A o co chodziło z tamtą dziwną sprawą?
-Powiem ci jak będę sama. Nie wiem co mam o tamtym myśleć. Do usłyszenia. Kocham Cieeee. -i rozłączyłam się. Wyjrzałam przez okno i zobaczyłam czyjś dom. Byliśmy już na miejscu.
-Gdzie jesteśmy?
-U mnie.
-Po co?
-Musisz mi coś powiedzieć. Wysiadaj i napisz do rodziców, że jesteś u koleżanki i robisz projekt. Jasne?
-Ale...
-Jasne?
-Yhh... Dobra.

______________________________________________________________
Jak myślicie? Po co Justin ją tu przywiózł? Co chce się od niej dowiedzieć? Myślicie, że oboje niemiło się dla siebie zachowują? Kurcze! Mimo, ze ja to piszę to i tak sama jestem ciekawa co będzie dalej. Hahaha!
Dobra kochani! Jeśli chcecie byś informowani o kolejnych rozdziałach lub po prostu podoba wam sie ten blog to zostawcie komentarz i swoją nazwę Twitter'a. :)

@Belieber__AS

Rozdział 1. Live Is Life.

-Maamo ale ja nie chcę się przeprowadzać! -powiedziałam przenosząc kolejne pudło.
-Alex nie przesadzaj. Będzie fajnie! Nowa szkoła, ludzie..
-No i to jest najgorsze! -przerwałam jej.
-Bardzo szybko się zaklimatyzujesz. Zobaczysz.-spojrzała na coś za mną-A teraz zanieś tamte pudła do auta.
Yeahh... A więc nazywam się Alex Stag, mam 18 lat i tak... właśnie się przeprowadzam. Zastanawiacie się pewnie: dlaczego? Już wam mówię: MOJA MAMUŚKA SIĘ ZAKOCHAŁA! Och jakie to piękne nieprawdaż? No właśnie nie. Moja mama ma 36 lat a ten gościu 42. Tak, tak... 6 lat różnicy to nie tak dużo no ale weźcie... No ale dość o tym. Poznosiłyśmy wszystkie pudła do samochodu i wyjechałyśmy do miasteczka Stratford w Kanadzie.

*Pare godzin później*

Jesteśmy. Mój nowy dom wyglądał całkiem przyzwoicie. Był prześliczny ogródek i ścieżka poprowadzona do drzwi domu. Ruszyłam nią i weszłam do środka no i uwierzcie mi... oniemiałam z wrażenia! Na podłodze były czekoladowe panele, meble w odcieniach brązu w starym stylu a na środku biała, ogromna kanapa i dwa fotele. Za kanapą były 3 pary drzwi. Od lewej: Kuchnia (urządzona w nowoczesnym stylu), łazienka (w odcieniach drewna i bieli), garderoba (białe ściany no i maasa wieszaków). Potem były schody no i znów drzwi wejściowe. Weszłam po schodach na górę i zobaczyłam pięć par drzwi i każda z nich miała tabliczkę. Po lewej były tabliczki:
Sypialnia
Alison i John.

Sypialnia
Dziecięca

Po prawej były tabliczki:
Sypialnia Gościnna.

Sypialnia Gościnna.

No a na środku, na przeciwko drzwi widniała jasno fioletowa (inna od wszystkich) tabliczka z napisem:
Sypialnia
Alex

a niżej:
Gdy chcesz wejść-pukaj.

Uśmiechnęłam się sama do siebie bo ten ostatni napis miałam na swoich starych drzwiach. To było naprawdę miłe. Otworzyłam swój pokój i aż zaświeciły mi się oczy. Na przeciw drzwi stało ogromne łóżko, po prawej okno, szafka i biurko a po lewej łazienka i garderoba. Wszystko było w moich ulubionych odcieniach fioletu. Położyłaś się na łóżku i uśmiechałam się do siebie.
-I jak? Podoba ci się?-usłyszałam znienacka głos i się wzdrygłam.
-Jest pięknie! Ale... skąd miałaś na to wszystko pieniądze?
-To dom John'a, skarbie. -żeby było jasne. John to ten facet mamy.
-A kto projektował mój pokój?
-Znalazłam w domu twoje projekty i postanowiłam je wykorzystać. Cieszysz się?
-Jeszcze pytasz?! Dziękuję!-zawahałam się.-Um... Mamo?
-Tak?
-Możesz wyjść? Bo wiesz... Chciałabym się rozpakować no i jutro szkoła...
-Oczywiście kochanie. A i John dopiero jutro się tu wprowadza więc dziś jesteśmy same. Dobranoc. Kocham cię.
-Ja ciebie też. -i wyszła. Zaczęłam rozglądać się po pokoju po czym zaczęłam rozpakowywać swoje rzeczy i znajdować dla nich nowe miejsce. Gdy to wszystko zrobiłam, poszłam do łazienki, umyłam się położyłam spać.

*Następny dzień*

-Aleeex... Wstawaaaj...-usłyszałam i otworzyłam oczy.
-Jeeej... Nie chce mi się.
-Nie ma, że nie. Wstawaj i chodź na śniadanie. Masz 10 minut.
Przeklęłam bezgłośnie i wstałam z łóżka. Po drodze do łazienki weszłam do garderoby i wzięłam ciemne jeansy, biały t-shirt, białe skarpetki i szary sweterek w czarne serduszka. Gdy zeszłam na dół czekały na mnie płatki, które ochoczo zjadłam.
-Która godzina? -zapytałam.
-Za dwadzieścia ósma.
-Już?! Muszę iść do tej cho...-urwałam- głupiej szkoły... Pa mamo!-krzyknęłam zakładając białe Supry. Złapałam kluczyki, torbę i wsiadłam do samochodu. Pod szkołą gdy szukałam miejsca o zaparkowania jakiś debil zajechał mi drogę swoim białym ferrari. Nie miałam zamiaru się denerwować z samego rana więc znalazłam sobie miejsce gdzie indziej i ruszyłam w kierunku budynku.
-Elo niunia! Nowa widzę? Jak masz na imię? -gdy się odwróciłam zobaczyłam chłopaka wychodzącego z owego samochodu.
-Alex. Coś jeszcze?
-Fredo. Może cię oprowadzę?
-Nie dzięki bro. Sama się jakoś ogarnę.
-To mo...
-Nie. Jakoś nie mam ochoty na rozmowę z tobą więc żegnam.-przerwałam mu.
-Nie bądź taka zadziorna co?
-Czy ty do kurwy nędzy nie rozumiesz co ja do ciebie mówię?! -krzyknęłam.
-Stary daj jej spokój. Nie masz u niej szans. -podszedł do nas bardzo przystojny chłopak.
-Dziękuję!-powiedziałam z ulgą w głosie.
-Justin jestem. -uśmiechnął się.
-Alex. I...
-Nie ma za co -przerwał mi i odwrócił się do Fredo. -Ja mam teraz matmę a ty biolę. Lepiej idź bo jak znów babka cię zostawi w szkole to ci tego nie daruję. Dziś jest ta impreza.
-O kurwa zapomniałem! To do później bro. -powiedział i odszedł.
-Umm...-zaczęłam a chłopak odwórcił się zdziwiony, że hello! ja tu ciągle jestem. -Wiesz gdzie jest sala 625?
-Jasne. Mam tam tera lekcję. Widać będziemy razem w klasie, shawty. -uśmiechnął się łobuzersko i mówię wam NA BANK się zarumieniłam! -Co cię tu sprowadza? -zapytał.
-Mama się zakochała a typ mieszka tutaj i chciał byśmy się przeprowadziły no i...
-Jak się nazywa? -przerwał mi.
-John Beatelson Nawet spoko gość.
-Chyba go kojarzę... To ten co jest architektem czy coś?
-Yeah. Skąd go znasz?
-Mieszkam tu od urodzenia shawty.
Weszliśmy do klasy. Usiadłam w ostatniej ławce obok rudowłosej dziewczyny. Była strasznie wpatrzona w Justina. Może jej się podobał. Po jakimś czasie zobaczyła, że siedzę koło niej.
-O! Hej! Jestem Caroline Rose. Wszyscy mówią na mnie Carly a ty to...?
-Alex Stage. Po prostu Alex. -uśmiechnęłam się.
-Poznałaś już Biebera? Bo widziałam, że wchodziliście razem do klasy.
-Justina? Yeah. Jego kolega się do mnie przystawiał i on go ogarnął i mnie tu przyprowadził a co?
-O Boże! To twój pierwszy dzień a ty już z nim rozmawiałaś? I ogarnął swojego najlepszego kumpla przez zarywaniem do jakiejś laski? Przecież to się NIGDY dosłownie NIGDY nie przytrafiło. -zamyśliła się. -Coś w tym musi być.-spojrzała na mnie z zdezorientowaniem i troską. Gdy wszedł nauczyciel odwróciła się i zaczęła notować co mówi.
Nie mogę zrozumieć o co jej chodziło... "ogarnął swojego najlepszego kumpla przez zarywaniem do jakiejś laski?"?   "Coś w tym musi być"?  Jak dla mnie to zwykły przypadek i uprzejmość z jego strony ale... Carly zna go dłużej. Wie o nim więcej ode mnie. Muszę za wszelką cenę wyciągnąć z niej o co jej chodziło gdy to wszystko mówiła.

__________________________________________________________________
I jak? Podoba się? Jak myślicie? O co chodziło dla Carly? Czy Justin ma jakąś tajemnicę?

Kolejny rozdział postaram się dodać za pare dni. Podczas roku szkolnego rozdziały będą dodawane co sobotę ale o tym jeszcze będę informować :)
Jeśli Wam się podobało lub chcecie być informowani o kolejnych rozdziałach zostawcie w komentarzu wiadomość i swoją nazwę Twitter'a.

@Belieber__AS