-Justiiiiiiin! -krzyknęły i podbiegły do chłopaka.
-Hej dzieciaki! Stęskniłem się za wami, wiecie?
-My za tobą teeeż! -powiedziały chóralnie. Justin ciągle się z nimi przytulał i rozmawiał (pozostawiając mnie samą), że sama podeszłam do stojącego tam mężczyzny.
-Witam, jestem Alex. -przywitałam się.
-Cześć. Jeremy. tata Justina.-przytaknęłam głową. -To ty jesteś tą dziewczyną, która skradła mojemu synowi serce?
-Jak widać. -uśmiechnęłam się.
-Dziękuję, że go uszczęśliwiasz. Nie miał dziewczyny od 3 lat... -trzy lata temu z nim zerwałam po wypadku a on był potem z Meg. pomyślałam.
-Racja. -spojrzałam na Justina i jego rodzeństwo. Bawili się i śmiali, aż w końcu wstał, objął mnie prawą ręką w pasie i przytulił.
-Jaxon, Jazzy. To jest osoba, którą obiecałem wam, że poznacie.
-A kto to? -powiedziała słodka dziewczynka.
-To jest Alex, księżniczko. I jest moją dziewczyną.
-To oznacza, że się przytulacie i całujecie? -zapytał chłopiec.
-Taaak. -powiedział Justin z łobuzerskim uśmieszkiem.
-Fuuuuuuj! -powiedziały dzieci na co my się zaśmialiśmy.
-Jakie fuj? Fajne to jest. -powiedział mój chłopak.
-No ale wy wkładacie sobie język do buzi! -zaczęła protestować Jazmyn.
-Nie zawsze trzeba wkładać język. Można i bez tego, księżniczko.
-Ale jak? -zapytała na co Justin spojrzał na mnie i mnie pocałował.
-Justin! -oderwałam się.
-Co? Zapytała jak to pokazałem. -zaśmiał się.
-Idiota. -powiedziałam cicho.
-Ale twój idiota. -uśmiechnął się łobuzersko.
-Whatever. -machnęłam ręką.
-Justin, weź dzieci na górę i spakuj im rzeczy. -powiedział Jeremy. -A ty chodź ze mną kochana. -podążyłam za nim do kuchni. -Napijesz sie czegoś?
-Jeśli można to poproszę kawę.
-Jaką pijesz?
-Rozpuszczalną z odrobiną mleka. -uśmiechnęłam się na co on odpowiedział tym samym.
-Jak długo jesteś z Justinem?
-Szczerze mówiąc nawet nie wiem... Ale gdzieś około 2-3 dni. -głupio, że nie wiedziałam no ale mam tyle na głowie, że naprawdę zapomniałam.
-No nie za długo. Ale widzę, że mój syn jest bardzo szczęśliwy.
-Cieszę się, że pan tak mówi.
-Proszę cię, nie mów do mnie "pan". Czuję się staro. -zaśmiał się. -Mów mi Jeremy.
-Jeremy. -powtórzyłam uśmiechając się. Upiłam łyk kawy i nagle Justin wbiegł z dzieciakami. Bawili się w berka. Spojrzałam na Jeremiego, który był wyraźnie niezadowolony tym. Postanowiłam więc zareagować. -Ej! Ej! Ej! Spokój. -nic. -Justin! -nic. Wstałam więc od stołu i złapałam chłopaka za ramię. Spojrzał na mnie wyraźnie zniesmaczony. -Nie biegajcie po domu jasne? Wyjdźcie na dwór czy coś.
-Serio?
-Serio. -nagle dobiegły do nas dzieci.
-Czemu już się nie bawisz? -zapytał chłopiec.
-Bo moja dziewczyna mi nie pozwala. -zaśmiał się cicho na co walnęłam go z łokcia. -Ała!
-Zasłużyłeś. Idę dopić kawę.
-To my idziemy na dwór. Nie pogniewasz się, że cię tak zostawiam?
-Nie, jest okej.
-Kocham cię. -powiedział i musnął moje usta.
-Ja ciebie też. -powiedziałam się i poszłam do kuchni. Za mną było słychać głośne "Bleeee". Zaśmiałam się. -Będą na dworze. -powiedziałam. Rozmawiałam z nim przez dłuższą chwilę, aż zaproponował, że pokarze mi pokój Justina. Dopóki go nie było w pobliżu miałam okazję poznać jego młodsze oblicze. Zgodziłam się. Gdy weszłam do pokoju pierwsze co zobaczyłam były plakaty. Plakaty z drużynami hokejskimi, koszykarskimi itd. Potem zobaczyłam na półkach jego zdjęcia. Gdy był mały był taki słodki... Nagle poczułam jak ktoś obejmuje mnie od tyłu.
-Masz słodki pokój Justin.
-Tyle, że ja nie jestem Justin... -odwróciłam sie.
-John! Co ty tu robisz?! RATUNKU! AAAAA! POMOCY!
-Zamknij się jeśli chcesz by nic....
-Zostaw ją! -dzięki Bogu w samą porę.
-Ooo... Witaj Justin. -powiedział mężczyzna po czym mnie puścił. -To taka przestroga. Jestem wszędzie. WSZĘDZIE. -i wyszedł przez okno.
-Kochanie, nic ci nie jest? -zapytał mnie chłopak.
-Nie... Wszystko w porządku. Możemy już jechać? Chcę się przespać. -robię tak zawsze gdy chcę o czymś zapomnieć.
-Jasne. Chodź. Zabierzemy dzieciaki i jedziemy. -uśmiechnęłam się gdy to usłyszałam.
-Dziękuję. -weszliśmy do kuchni. Justin powiedział swojemu tacie, że będziemy już jechać. Pożegnał się z nami a dzieciaki siedziały już w samochodzie.
-Zadowoleni, że jedziecie do nas?
-Taaak! -wykrzyczeli.
-Pomachajcie do taty i ruszamy. -powiedziałam a oni tak zrobili. -Słuchajcie przepraszam, że przeze mnie musieliśmy już jechać.
-Nic nie szkodzi. Szybciej będziemy u was. -powiedziała Jazzy.
-Wiesz co? -zaczął Jaxon.
-Tak?
-Jesteś bardzo ładna.
-Hah, dziękuję kochanie. To było słodkie. -uśmiechnęłam się.
-Ty bo mi jeszcze dziewczyne odpijesz. -powiedział JB.
-A to jest bardzo możliwe. -odwróciłam się w stronę drogi. -po jakiejś godzinie zauważyłam, że dzieciaki się nudzą. -Może chcecie coś zjeść? Co proponujecie? Jazzy?
-McDonald! -krzyknęła.
-Jaxon?
-McDonald!
-Justin?
-No proste, że McDonald. -powiedział na co się zaśmiałam.
Dojechaliśmy do restauracji ale, że w środku był ogromny tłok postanowiliśmy wziąć jedzenie do samochodu.
-Kto co zamawia? -zapytał Justin.
-Ja chcę HappyMeal z zabawką numer 3! -powiedział chłopiec.
-Ja też chcę HappyMeal ale z tamtą księżniczką. -powiedziała dziewczynka.
-A ty skarbie? -zapytal mnie mój chłopak.
-Kawę i frytki.
-Tylko?
-Tak. Nie jestem głodna.
-A ja poproszę hamburgera, kolę i frytki.
-To wszystko? -zapytała kasjerka.
-Tak. -podjechaliśmy do kolejnego okienka by zapłacić a potem by odebrać jedzenie. Gdy dzieciaki dostały swoje od razu zaczęły jeść a potem bawić się zabawkami. Były takie rozkoszne.
~Pare godzin później~
Dojechaliśmy do domu. Jazmyn i Jaxon spali. Nie chcieliśmy ich budzić więc ja wzięłam na ręce dziewczynkę a ja chłopca.
-Są tacy słodcy. -powiedziałam. Położyliśmy ich w swoim pokoju (w domu Justina był zrobiony specjalny pokoik dla jego rodzeństwa. Połowa pokoju była niebieska a połowa różowa) po czym sami poszliśmy do sypialni. Byłam tak zmęczona, że nawet nie miałam czasu by się pozachwycać wnętrzem pokoju. Przebrałam się w piżamę i położyłam na łóżku. Justin zrobił to samo. Jak co wieczór położyłam się na jego klatce piersiowej i gdy już zasypiałam dostałam sms'a.
Od: Nieznany.
Tekst: Jesteście pewni, że zostawiacie dzieciaki same w pokoju?
-Justin?
-Tak?
-Weźmy Jazmyn i Jaxona do naszego pokoju. Lepiej by nie były tam same, co?
-Okej. -poszliśmy do ich pokoju i powoli podnieśliśmy najpierw jedno łóżko i zanieśliśmy do nas a potem drugie.
-Od razu lepiej. -powiedziałam i położyłam się.
-Dobranoc skarbie. Kocham cię.
-Dobranoc. Też cię kocham.
Przytuliliśmy się i zasnęliśmy w swoich objęciach.
_________________________________________________________________________
Rozdział jest dłuższy jako wynagrodzenie, że rozdział 11 był krótki :) Mam nadzieję, że Wam sie spodobał. Jeszcze raz dziękuję za miłe słowa z Waszej strony. ♥ Gdyby nie wy-nie pisałabym tego opowiadania :) Dziękuję.
"Cause everything starts from something
something would be nothing
nothing if your heard dind't dream with me...
Where would I be
If you didn't believe?"
JEŻELI CHCECIE BYĆ INFORMOWANI O ROZDZIAŁACH DAJCIE W KOMENTARZU NAZWĘ TWITTERA LUB LINK DO PROFILU NA FACEBOOKU. ZAPRASZAM TEŻ NA FANPAGE:
https://www.facebook.com/MyPurpleWorldJB
https://www.facebook.com/MyPurpleWorldJB
PROSZĘ O NIE KOPIOWANIE ROZDZIAŁÓW ANI ICH ZAWARTOŚCI! JEŻELI KTOŚ SKOPIUJE - ZGŁASZAM BLOGA DO MODERATORÓW!!!
@Belieber__AS
Supeeer : ***
OdpowiedzUsuńDziękuję ♥
UsuńZajefajny jak zawsze <33 :*
OdpowiedzUsuńDziękuję ♥
Usuńjejkuu jaki słodki,cudny,zajebisty.Naprawde masz talent.Jednym słowem poprostu kocham twojego bloga.Czekam na nastepny:*:*
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję ♥ Dziś nie będzie nowego rozdziału. Postaram sie dodać jutro (w poniedziałek)
Usuń