poniedziałek, 2 września 2013

Rozdział 14. I will catch you if you fall.

Gdy się obudziliśmy, Justin zaczął się do mnie przytulać i spychać z łóżka.
-Justin, ogarnij się. -oparł sie na ramieniu i spojrzał na mnie po czym zobaczył, że Jaxon jeszcze śpi.
-Co on tu robi? I wgl jak on się tu znalazł? -zapytał mocno zdziwiony.
-Nie mógł spać w nocy i powiedziałam by spał u nas.
-To słodkie z twojej strony no ale nasze łóżko...
-To twój brat, Justin.
-Czuję się zazdrosny, kochanie. -powiedział zrobił minę szczeniaczka. Wyglądało to rozkosznie.
-Nie przesadzaj. -pocałowałam go w usta i usiadłam. -Co na śniadanie?
-Umm... Może naleśniki?
-A umiesz?
-Moja mama choć nie jest dobrą kucharką to naleśniki robi dobre i mnie nauczyła. -uśmiechnął się łobuzersko.
-No to w takim razie zawołaj jak już będą a ja się jeszcze zdrzemnę. -powiedziałam i przytuliłam się do Jaxona.
-Kurcze, naprawdę czuję się zazdrosny. -zrobił smutną minę. -Smuteczek.
-Niech pan smuteczek idzie robić naleśniki. Potem coś ogarniemy, okej?
-Jasne.. -Gdy szedł w kierunku drzwi walną w kant łóżka Jazzy po czym walnął łokciem w szafę. -Kurwa! -dzieci się obudziły i jak zobaczyły, że JB leży na podłodze zaczęły się śmiać.
-No i masz karę. "Smuteczek". -przedrzeźniłam go. Zobaczyłam, że ma rozcięty łokieć. -Krew ci leci. Nieźle zarżnąłeś. -spojrzałam na dzieci -Chodźcie pójdziemy na dół. Trzeba waszemu bratu zrobić opatrunek. -uśmiechnęłam się. Gdy zeszliśmy na dół włączyłam dzieciakom SpongeBoba'a i poszłam z Justinem do łazienki.
-Ładny początek dnia. -powiedziałam.
-Bywało gorzej. -uśmiechnął się łobuzersko po czym przejechał palcami po włosach. Wyjęłam z apteczki bandaż, gazy i wodę utlenioną i zaczęłam przemywać ranę. Gdy to zrobiłam zawinęłam rękę bandażem.
-Dziękuję. -powiedział chłopak po czym złapał mnie za biodra i popchnął na szafkę.
-Ałć! -krzyknęłam, bo walnęłam w jej róg. Justin zaczął mnie całować z wyraźnym pragnieniem ale dało się wyczuć delikatność i miłość.
-Miśku... -zaśmiałam się w myślach. Jak to śmiesznie brzmi! -Twoje rodzeństwo czeka -znów mnie pocałował. -i na pewno... -i znów. -jest głodne... -i znów. Po dłuższej chwili oderwałam się i wyszłam z łazienki.
-Hej! -krzyknął wzburzony..
-Mówiłam! -usiadłam na kanapie i oglądałam z dzieciakami bajkę.
-Co na śniadanie? -zapytała Jazzy.
-Wasz braciszek ma zrobić naleśniki. -powiedziałam na co się uśmiechnęli.
-Justin? -nie odpowiadał. -Justin! -nic... -Justin?! -nadal nic. Wstałam z kanapy i poszłam w stronę łazienki. -O mój Boże! Justin! Obudź się! Słyszysz mnie?! -leżał nie przytomny. -Ja pierdole.... Justin! Odezwij się! -otworzył oczy. -Co ci jest?
-To... -schyliłam się bo nie dosłyszałam. -To z tęsknoty. -i wyszczerzył zęby w szerokim uśmiechu. Wstałam wzburzona i wyszłam z łazienki. Nie chciałam z nim gadać. To co zrobił było naprawdę chamskie. Poszłam do kuchni i usiadłam na parapecie.
-Alex.... -przyszedł Bieber.
-Nie odzywaj się do mnie.
-To był żart...
-Żart?! Naprawdę?! Człowieku! Grozi nam niebezpieczeństwo! Jakiś facet nas śledzi a ty mi robisz takie coś?!
-Jej, nie pomyślałem...
-Właśnie widzę, że nie pomyślałeś! -krzyknęłam i zobaczyłam, że Jazzy i Jaxon stoją w drzwiach. -Ja... -urwałam i schowałam głowe w kolanach. Nie płakałam. Po prostu chciałam uciec od rzeczywistości.
-Alex, przepraszam. Nie chciałem. Wiesz, że czasem odwala mi. Ale za to mnie kochasz, prawda? -podszedł do mnie i mnie przytulił.
-Tak ale nie rób mi tego więcej. -wyszeptałam.
-Oczywiście.
Wstałam z parapetu złapałam Justina za rękę i zwróciłam się do dzieci
-Przep...
-Przepraszam, że zobaczyliście to. -przerwał mi chłopak. -właśnie zobaczyliście jak Alex jest na mnie wkurzona gdy coś odwalę. -uśmiechnął się.
-Głupi jesteś! -powiedziała dziewczynka na co ja sie zaśmiałam.- Mama mówiła, że nie można robić czegoś takiego osobie którą się kocha.
-No właśnie! Bo przez to rozpada się większość związków! -dokończył chłopiec.
-Ale nasz jest idealny. -powiedział mój chłopak.
-I to, że sie kłócimy nic nie oznacza. -zwróciłam się do Justina. -Co z naleśnikami?
-Nie chce mi się robić. Może zamówimy coś?
-Nie, nie, nie.... Robisz naleśniki. Sam sie zaoferowałeś więc teraz dotrzymaj obietnicy.
-A będziesz tutaj?
-Tak, bo chcę wypić kawę i zrobię dzieciakom sok z owoców. -podeszłam do nich. -Z jakich owoców dziś chcecie?
-Ja chcę jabłko, kiwi, banan i pomarańcza! -powiedział Jaxon.
-A ja chcę truskawkę, banana, malinę i pomarańczę! -powiedziała jego siostra.
-Już się robi. Posiedzicie tutaj czy idziecie dalej... -mój telefon zawibrował. -Czy idziecie dalej oglądać?
-Pooglądamy. -powiedzieli i poszli do salonu. Wzięłam telefon do ręki i odczytałam wiadomość.
-Co napisał? -zapytał Biebs.

Od: Nieznany
Tekst: poprzez takie wybryki wasz związek się może rozpaść. Upss... Jakie to przykre.... Chociaż... Nie. Wcale nie. Właśnie lubię takie zwroty akcji.
PS. Strasznie w nocy chrapiesz ;)

-Chrapiesz? -zapytał Justin. To było oczywiste. Typowy facet...
-Serio? Tylko to cię zaciekawiło?
-No okej... -urwał. -ale nasz związek się nie rozpadnie więc nie ma się o co martwić.
-Nigdy nic nie wiadomo...
-Nigdy nie mów nigdy.
-A co jeśli on wygra? Co jeśli ja zrobię coś nie tak?
-Kochanie, uwierz mi, że tak nie będzie. A nawet jeśli... Złapię cię jeśli upadniesz.
-Dziękuję. -uśmiechnęłam się lekko. Zrobiłam koktajle i zaniosłam je dzieciom. -Chodźcie na śniadanie.
Gdy już wszystko zjedliśmy postanowiliśmy wybrać się do parku. Dzieciaki poszły na plac zabaw a my usiedliśmy na ławce. Po jakimś czasie podbiegła do nas Jazzy.
-Justin...
-Tak księżniczko?-Tamten pan -pokazała palcem. -dziwnie się na nas patrzy... -spojrzeliśmy w tamtym kierunku.
-John. -powiedziałam cicho. -Zawołaj Jaxona i idziemy stąd. -zwróciłam sie do Justina. Bez wahania poszedł po chłoca i wziął go na ręcę. Ja wzięłam Jazzy i poszliśmy do samochodu.
-Co to za pan? -zapytał Jaxon.
-To bardzo niedobry pan. Jeśli go zobaczycie to mówcie nam i uciekajcie, dobrze? -powiedziałam.
-Ale dlaczego? -zapytała Jazzy.
-Po prostu. -powiedział Justin. Dostałam sms'a. -Kto to? Znów on?
-Nie wiem... -spojrzałam na telefont. -Nie, to... Od Meg....

Od: Megi ♥
Tekst: Alex, bardzo cię przepraszam... Ben powiedział mi, że wiesz, a że nie odpierasz ode mnie telefonu to postanowiłam napisać. Naprawdę nie chciałam tego przed tobą ukrywać. Naprawdę nie wiedziałam, że to będzie dla ciebie takie ważne... To było bardzo dawno temu.... Przepraszam.

Kliknęłam "odpowiedz" i zaczęłam wystukiwać wiadomość.

Do: Megi ♥
Tekst: Rozumiem... Justin już dostał opierdziel za to i mi wszystko powiedział. Wybaczam ci i proszę, nie rozmawiajmy już o tym, okej?

"Wyślij."

-I co chce? -zapytał chłopak.
-Przeprasza mnie za to co między wami było.
-Och...
-Rozumiem, że wtedy straciłam pamięć, i że cię zostawiłam ale to mnie zabolało... Nie wracajmy już do tego.
-Jasne. Kocham ci. -złapał mnie za kolano i pomasował.

Od: Megi ♥
Tekst: Czyli już jest okej? Przyjaźń? :)

Do: Megi ♥
Tekst: Przyjaźń. :) Ever....

Od: Megi ♥
Tekst: ...Forever. :) Kocham cię Al.

Do: Megi ♥
Tekst: Ja ciebie też.

Zablokowałam telefon i zobaczyłam, że dojechaliśmy już do domu. Gdy weszliśmy zobaczyliśmy, że w kuchni coś się świeci. Justin wszedł jako pierwszy a ja zaprowadziłam Jazzy i Jaxona do salonu by pooglądały telewizję. Kiedy weszłam do kuchni zobaczyłam na stole.... czerwone świece, płatki róż a na środku kopertę. Justin stał wpatrzony w to. Widać było, że był strasznie wkurzony. Podeszłam do koperty i przeczytałam jej zawartość.


Wiem, że jestem waszą zmoro no ale dziś mija wasza tygodnica, awww... W imieniu twojego chłopaka zrobiłem coś romantycznego. Sierota zapomniał jaki dziś dzień.

Podałam kopertę Justinowi. Ja też zapomniałam... pomyślałam.
-Przepraszam. -powiedział.
-Za co? -zapytałam.
-Że zapomniałem....
-Nie martw się... Ja też. -uśmiechnęłam się ciepło po czym dotknęłam dłonią jego policzka i delikatnie pocałowałam. -Kocham cie Justin. -pierwszy raz powiedziałam to sama z siebie a nie w odpowiedzi na słowa chłopaka.
-Ja ciebie też Alex i nigdy nie przestanę. Forever.
-Forever. -powtórzyłam po czym znów się pocałowaliśmy.
-FUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUJJJJJJ! -usłyszeliśmy. Jazzy i Jaxon stali w drzwiach i zakrywali oczy. Wraz z Bieberem wybuchliśmy śmiechem.
-Jakie "fuj"? Wy też tak będziecie. -powiedział chłopak.

~Pare godzin później~
Gdy szłam już z dzieciakami do łóżka zobaczyłam masę kopert leżących na podłodze. Zbierałam każdą po kolei.

Pierwsza:

Idź prosto.

Druga:

Tak dobrze.

Trzecia:

Dzieciaki zaraz pójdą spać.

Czwarta:

Czekam w sypialni.

Piąta (pod drzwiami mojego i Justina pokoju.):

Otwórz drzwi.


Gdy to zrobiłam zobaczyłam coś, czego nigdy w życiu bym się nie spodziewała...

________________________________________________________________
Podobał się? :) Mam nadzieję, że tak ;)
~~
Rozdziały będą dodawane:
piątek-sobota-niedziela
z powodu szkoły! Gdyby, któregoś dnia nie było wpisu -przepraszam! Jestem człowiekiem i muszę się uczyć +znając życie rodzice zabiorą mi internet, że będę miała tylko w weekendy ale nie wiem...
~~
Dziękuję za to, że czytacie, i że piszecie tak miłe komentarze. Jesteście kochani.
~~
Kto chce być informowany o rozdziałach daje w komentarzu swój Twitter bądź link do Facebooka ;)
~~
PROSZĘ O NIE KOPIOWANIE TREŚCI ORAZ ZAWARTOŚCI BLOGA! WSZYSTKO BĘDZIE ZGŁASZANE DO ADMINISTRACJI BLOGSPOT.COM!

@Belieber__AS

10 komentarzy:

  1. jezuuu, jestem ciekawa, czy John bedzie w pokoju ... Joohn to jebany pedofil -.- dzieki za info kiedy jest nowy blog/ @belieberbitch na twitterze : **

    OdpowiedzUsuń
  2. Akurat najciekawszy moment.. a ja muszę czekać do weekendu? :( Ale blog świetny! Uwielbiam go <3

    OdpowiedzUsuń
  3. ZAJEBISTY.ZRESZTA JAK ZAAWSZE.KOCHAM TWOJEGO BLOGA.MAM NADZIEJE,ŻE DODASZ JAK NAJSZYBCIEJ:* CZEKAM Z NIECIERPLIWOSCIA.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapraszam na kolejny rozdział <3 http://mypurpleworldjb.blogspot.com/

      Usuń